Bowen w Polsce – Nieznany Świat 2011

Technika Bowena, Rewelacja XX wieku

M. Rojek , Magazyn Nieznany Świat 12.2011 , 30-12-2011

MagazynNieznanySwiat.2011

„W XX wie­ku au­stra­lij­ski sto­larz Tom Bo­wen stwo­rzył uni­ka­to­wą, au­tor­ską te­ra­pię, któ­ra w de­li­kat­ny, nie­mal bez­bo­le­sny spo­sób przy­wra­ca zdro­wie. Re­lak­su­je, po­pra­wia za­rów­no stan kość­ca, mię­śni oraz na­rzą­dów we­wnętrz­nych, jak i ła­go­dzi na­pię­cia emo­cjo­nal­ne. (…)

 

Me­to­dzie tej ob­ce są roz­wią­za­nia si­ło­we, a te­ra­peu­ta nie na­rzu­ca cho­re­mu na­wet su­ge­stii. Od­dzia­ły­wa­nie po­le­ga na po­bu­dze­niu na­tu­ral­ne­go me­cha­ni­zmu sa­mo uzdra­wia­nia drze­mią­ce­go w każ­dym or­ga­ni­zmie. Tech­ni­kę Bo­we­na moż­na więc sto­so­wać tak­że w przy­pad­ku nie­mow­ląt, przy­szłych ma­tek i osób w po­de­szłym wie­ku.

Dziś pod­bi­ja ona Eu­ro­pę, a zwłasz­cza roz­po­wszech­ni­ła się w ta­kich kra­jach jak: Wiel­ka Bry­ta­nia, Niem­cy, Au­stria, Szwaj­ca­ria, Da­nia, Gre­cja, Ru­mu­nia, czy Ser­bia. In­te­re­su­ją się nią tak­że Wło­si i Hisz­pa­nie. Dy­plom Au­stra­lij­skiej Aka­de­mii Tech­ni­ki Bo­we­na, upraw­nia­ją­cy do prak­ty­ko­wa­nia tej te­ra­pii w Pol­sce, do tej po­ry (wrze­sień 2011 r. – przyp. Red. NŚ) zdo­by­ła tyl­ko Han­na Opi­ła z Po­zna­nia.

Na szko­le­nie je­ździ­ła do Ru­mu­nii, za­chę­co­na prze przy­ja­ciół­kę, któ­ra po­rzu­ci­ła swo­ją świet­nie pro­spe­ru­ją­cą fir­mę tek­styl­ną, aby nieść po­moc cier­pią­cym. Wi­dząc, ja­kie re­zul­ta­ty osią­ga­ją te­ra­peu­ci sto­su­ją­cy me­to­dę Bo­we­na, pa­ni Han­na za­ję­ła się pro­pa­go­wa­niem tej for­my uzdra­wia­nia. Or­ga­ni­zu­je więc kur­sy, pod­czas któ­rych in­struk­tor z Gre­cji, The­okli­tos Tsal­los prze­ka­zu­je przy­szłym adep­tom wie­dzę i do­świad­cze­nie, ona zaś tłu­ma­czy je­go wy­wo­dy z ję­zy­ka grec­kie­go.

 

Za­czę­ło się od ast­my

Tom Bo­wen, syn emi­gran­tów z Wiel­kiej Bry­ta­nii uro­dził się w au­stra­lij­skim sta­nie Wik­to­ria. W dzie­ciń­stwie ma­rzył o tym, aby zo­stać le­ka­rzem, jed­nak je­go oj­ciec, sto­larz z za­wo­du, skło­nił sy­na do upra­wia­nia swoje­go rze­mio­sła. Żo­na To­ma, Jes­sie, cho­ro­wa­ła na ast­mę. Czę­sto od­wo­żo­no ją do szpi­ta­la, gdzie le­ka­rze z tru­dem po­ko­ny­wa­li ata­ki dusz­no­ści. Tom, chcąc ulżyć żo­nie w cier­pie­niu, na­uczył się wy­ko­ny­wa­nia kil­ku ru­chów, któ­re ła­go­dzi­ły na­pa­dy dusz­no­ści. Z cza­sem mał­żon­ka co­raz rza­dziej mie­wa­ła ata­ki, a po­tem od­sta­wi­ła le­ki i zu­peł­nie za­po­mnia­ła o ast­mie.

Pra­cu­jąc ja­ko sto­larz w ce­men­tow­ni w Ge­elong, Bo­wen z za­mi­ło­wa­niem upra­wiał róż­ne dys­cy­pli­ny spor­tu, m.in. pły­wa­nie, ko­lar­stwo i krę­gle; był też tre­ne­rem dzie­cię­ce­go klu­bu spor­to­we­go. Sty­ka­jąc się na co dzień z kon­tu­zja­mi, za­czął szu­kać spo­so­bu, aby je po­ko­nać. Wkrót­ce wy­pra­co­wał sku­tecz­ną me­to­dę nie­sie­nia po­mo­cy za­wod­ni­kom w przy­pad­ku ura­zów i cho­rób so­ma­tycz­nych.

Za dnia Tom pra­co­wał w ce­men­tow­ni, wie­czo­ra­mi przyj­mo­wał cho­rych. A że dzia­łał sku­tecz­nie, chęt­nych do pod­da­nia się je­go te­ra­pii wciąż przy­by­wa­ło.

Od po­cząt­ku lat sześć­dzie­sią­tych, dzię­ki wspar­ciu Re­ne Hor­wo­od, któ­ra uży­czy­ła mu lo­ka­lu w swo­im do­mu i po­dzie­li­ła się do­świad­cze­niem w pro­wa­dze­niu fir­my, Tom Bo­wen po­świę­cił się wy­łącz­nie dzia­łal­no­ści uzdro­wi­ciel­skiej. Przyj­mo­wał cho­rych od 9 ra­no (z prze­rwą obia­do­wą) do wie­czo­ra, a na we­zwa­nie od­wie­dzał po­trze­bu­ją­cych po­mo­cy, zwłasz­cza ast­ma­ty­ków, w ich do­mach, tak­że no­ca­mi i w świę­ta.

W każ­dą so­bo­tę drzwi kli­ni­ki To­ma by­ły otwar­te dla osób nie­peł­no­spraw­nych le­czo­nych nie­od­płat­nie. W tym dzie­le mi­ło­ści wspie­ra­li go dwaj ucznio­wie: Ke­vin Ray­an i Rom­ney Sme­eton.

Tom wy­kształ­cił tyl­ko sze­ściu te­ra­peu­tów. Je­go chłop­cy: to: Ke­ith Da­vis, No­gel Lo­ve, Ke­vin Ne­ave, Oswald Rentsch, Ke­vin Ray­an i Rom­ney Sme­eton. Sam Bo­wen przyj­mo­wał 14 cho­rych w cią­gu go­dzi­ny. W naj­lep­szych la­tach z je­go po­mo­cy ko­rzy­sta­ło 13 ty­się­cy osób rocz­nie.

Tak wiel­kie za­in­te­re­so­wa­nie te­ra­pią zwró­ci­ło uwa­gę władz sta­nu Wik­to­ria. W 1975 r. prze­ba­da­no kil­ka­na­ście ty­się­cy klien­tów kli­ni­ki To­ma Bo­we­na. Wy­ni­ki by­ły za­ska­ku­ją­co po­zy­tyw­ne: u 88 pro­cent pa­cjen­tów od­no­to­wa­no znacz­ną po­pra­wę sta­nu zdro­wia lub cał­ko­wi­te wy­le­cze­nie. Tyl­ko 12 pro­cent cho­rych nie od­czu­ło żad­nych skut­ków te­ra­pii. Nie zna­le­zio­no ani jed­ne­go przy­pad­ku, w któ­rym do­szło do po­gor­sze­nia sta­nu zdro­wia. Pod­sta­wo­wa za­sa­da me­dy­cy­ny: Pri­mum non no­ce­re (Po pierw­sze nie szko­dzić) zo­sta­ła więc za­cho­wa­na w stu pro­cen­tach.

13214492_10209346865930254_1996638526_o

Dar od Bo­ga

Każ­dy z chłop­ców chciał się do­wie­dzieć, w ja­ki spo­sób po­wsta­ła tech­ni­ka uzdra­wia­nia. Tom twier­dził, że otrzy­mał dar od Bo­ga, po­par­ty umie­jęt­no­ścią wni­kli­wej ob­ser­wa­cji i in­tu­icją. Po­nie­waż nie ode­brał wy­kształ­ce­nia me­dycz­ne­go, nie znał za­sad, na któ­rych opie­ra się me­dy­cy­na chiń­ska, i jak­by nie­za­leż­nie od niej od­krył punk­ty aku­punk­tu­ro­we, me­ri­dia­ny oraz tzw. punk­ty spu­sto­we, zwa­ne też ła­pa­cza­mi ne­ga­tyw­nej ener­gii.

Ruch Bo­we­na to tzw. prze­to­cze­nie się pal­ca­mi przez mię­sień. Pa­cjent le­ży na ko­zet­ce, a je­go za­da­niem jest wy­po­czy­wać i sku­pić ca­łą uwa­gę na so­bie. Nie na­le­ży my­śleć o spra­wach po­stron­nych, zaj­mo­wać się pro­ble­ma­mi in­nych, stre­so­wać nie­wy­ko­na­ny­mi ter­mi­no­wo obo­wiąz­ka­mi. Wspo­mnia­ny wcze­śniej The­okli­tos Tsal­los, grec­ko te­ra­peu­ta, na­uczy­ciel tech­ni­ki Bo­we­na z dzie­się­cio­let­nim sta­żem su­ge­ru­je, że oso­by, któ­re nie po­tra­fią się skon­cen­tro­wać na so­bie i wy­bie­ga­ją my­śla­mi po­za ga­bi­net, sko­rzy­sta­ją z do­bro­dziej­stwa za­bie­gu tyl­ko w nie­wiel­kim stop­niu.

W cza­sie pierw­sze­go za­bie­gu te­ra­peu­ta sto­su­je trzy pod­sta­wo­we pro­ce­du­ry re­lak­sa­cyj­ne: lę­dź­wi, ple­ców i kar­ku. Po­tem przy­cho­dzi czas na pro­ce­du­ry ukie­run­ko­wa­ne: tj. po­trzeb­ne cho­re­mu w je­go spe­cy­ficz­nych do­le­gli­wo­ściach. Pa­cjent – na po­le­ce­nie – wy­ko­nu­je wdech , na­to­miast pod­czas wy­de­chu na­stę­pu­je prze­ro­lo­wa­nie przez mię­sień. Jesz­cze póź­niej te­ra­peu­ta po­zo­sta­wia pa­cjen­ta na ko­zet­ce na 2, 3, 5 lub 10 mi­nut, a cza­sem na­wet dłu­żej. W ci­szy or­ga­nizm cho­re­go roz­po­czy­na pro­ces sa­mo uzdra­wia­nia. Je­śli ruch wy­wo­łu­je sil­ne wra­że­nia, kon­ty­nu­owa­nie pro­ce­du­ry mu­si zo­stać prze­rwa­ne. Or­ga­nizm już otrzy­mał za­da­nie do­mo­we.

Za­zwy­czaj se­sja te­ra­peu­tycz­na tr­wa z prze­rwa­mi oko­ło go­dzi­ny, po czym na­stę­pu­je ty­go­dnio­wa pau­za, aby cia­ło i duch mo­gły pod­jąć wy­si­łek sa­mo­uz­dra­wia­nia.

– Nie­ste­ty, nie mo­że­my z gó­ry prze­wi­dzieć, ilu se­an­sów po­trze­bu­je cho­ry, aby po­wró­cić do zdro­wia. Se­sję trze­ba do­brać do każ­dej oso­by in­dy­wi­du­al­nie, w za­leż­no­ści od re­ak­cji kon­kret­ne­go or­ga­ni­zmu. Naj­lep­szym spraw­dzia­nem sku­tecz­no­ści dzia­ła­nia jest stan re­lak­su, o któ­rym świad­czą m.in. sen­ność i gło­śna pra­ca je­lit – mó­wi Han­na Opi­ła.

 

Jak to dzia­ła?

Ru­chy Bo­we­na praw­do­po­dob­nie sty­mu­lu­ją pra­cę re­cep­to­rów czu­cia głę­bo­kie­go, ob­wo­do­we­go ukła­du ner­wo­we­go zwa­nych prio­prio­cep­to­ra­mi, któ­re znaj­du­ją się w tkan­ce łącz­nej, mię­śniach, wię­za­dłach i po­wię­ziach. No­cy­cep­tor to ten ro­dzaj re­cep­to­ra, któ­ry re­je­stru­je nie­przy­jem­ne bodź­ce. Naj­wię­cej no­cy­cep­to­rów jest w po­wię­zi (łac. fascia), cien­kiej bło­nie otu­la­ją­cej tkan­ki, mię­śnie, ich gru­py oraz po­szcze­gól­ne włók­na mię­śnio­we. To wła­śnie po­wieź na­da­je mię­śniom i or­ga­nom opty­mal­ny kształt.

Kie­dy do­cho­dzi do ura­zu, no­cy­cep­tor wy­sy­ła in­for­ma­cję do mó­zgu, a od­po­wiedź na bo­dziec na­stę­pu­je w po­sta­ci skur­cze­nia się po­wię­zi, jej usztyw­nie­nia i od­wod­nie­nia. Przy­kurcz ten utrzy­mu­je się tak­że wte­dy, gdy do­szło do wy­le­cze­nia ura­zu: np. zro­śnię­cia się zła­ma­nej ko­ści. W efek­cie na­wet po za­go­je­niu się te­go miej­sca pa­cjent ku­le­je, bo je­go mię­śnie nie pra­cu­ją tak jak przed wy­pad­kiem.

Ła­god­ne ru­chy w te­ra­pii Bo­we­na, wy­ko­ny­wa­ne kciu­ka­mi i pal­ca­mi dło­ni na tkan­kach łącz­nych i mię­śniach, od­dzia­łu­ją na znie­kształ­co­ną po­więź. Jej de­li­kat­ne draż­nie­nie wy­wo­łu­je wi­bra­cje prze­ka­zy­wa­ne do mó­zgu w for­mie in­for­ma­cji. Cen­tral­ny układ ner­wo­wy (mózg) otrzy­mu­je wia­do­mość o tym, że ne­ga­tyw­ny bo­dziec, któ­ry wy­wo­łał zmia­ny, prze­stał dzia­łać. Na za­sa­dzie sprzę­że­nia zwrot­ne­go do po­wię­zi do­cie­ra in­for­ma­cja na­ka­zu­ją­ca jej roz­luź­nie­nie. Mięk­ną bli­zny, po­więź roz­luź­nia się, a np. mię­sień mo­że wte­dy wró­cić do pier­wot­nej for­my. Przer­wy po­mię­dzy ru­cha­mi da­ją or­ga­ni­zmo­wi czas, po­trzeb­ny na wpro­wa­dze­nie zmian na lep­sze, za­ini­cjo­wa­nie i kon­ty­nu­owa­nie pro­ce­su zdro­wie­nia.

Te­ra­pia Bo­we­na wpły­wa na au­to­no­micz­ny układ ner­wo­wy kon­tro­lu­ją­cy 80 pro­cent funk­cji or­ga­ni­zmu. Przew­le­kły stres po­wo­du­je, że więk­szość osó ży­je w sta­nie na­pię­cia po­wsta­ją­ce­go wsku­tek nadmier­nej sty­mu­la­cji ukła­du współ­czul­ne­go (po­bu­dza­ją­ce­go). Pro­ce­sy zdro­wie­nia na­stę­pu­ją po uru­cho­mie­niu ukła­du przywspół­czul­ne­go (ha­mu­ją­ce­go). W efek­cie prze­sta­wie­nia na do­mi­na­cję ukła­du przy­współ­czul­ne­go po­ja­wia się głę­bo­kie od­prę­że­nie, mi­ły stan re­lak­su.

DSC_7174

Co pa­ni zro­bi­ła mo­jej ma­mie?

Do Han­ny Opi­ły zgło­si­ła się scho­ro­wa­na ko­bie­ta, u któ­rej zdia­gno­zo­wa­no: nie­do­czyn­ność krą­że­nia, ner­wi­ce, mi­gre­no­we bó­le gło­wy, reu­ma­tycz­ne za­pa­le­nie sta­wów, fi­bro­mial­gię i skrzy­wie­nie krę­go­słu­pa. Już w pro­gu ga­bi­ne­tu cho­ra skar­ży­ła się  na mi­gre­nę, któ­ra drę­czy ją nie­prze­rwa­nie od dwóch ty­go­dni. Żad­ne środ­ki – ani me­dy­cy­ny aka­de­mic­kiej, ani al­ter­na­tyw­nej – nie przy­nio­sły ulgi.

Po za­bie­gu klient­ka nie za­te­le­fo­no­wa­ła, ale czte­ry dni po­tem na te­ra­pię przy­szła jej cór­ka cier­pią­ca na aler­gię. Do­pie­ro pod ko­niec spo­tka­nia wy­zna­ła, że tak na­praw­dę nic jej nie do­le­ga. – Ch­cia­łam zo­ba­czyć, co pa­ni zro­bi­ła mo­jej mat­ce, bo czu­je się tak świet­nie, jak ni­gdy do­tąd – wy­ja­śni­ła. Do­daj­my, że star­sza pa­ni kon­ty­nu­owa­ła te­ra­pię, w efek­cie cze­go – po kon­sul­ta­cji z le­ka­rzem – od­sta­wi­ła 80 pro­cent przyj­mo­wa­nych wcze­śniej le­ków.

biomasaż

Od pierw­sze­go dnia ży­cia

Te­ra­pię Bo­we­na moż­na za­sto­so­wać już od pierw­szych chwil po­czę­cia. Cz­te­ry ru­chy, wy­ko­na­ne na ple­cach no­wo­rod­ka, li­kwi­du­ją szok po­ro­do­wy. Co cie­kaw­sze, tech­ni­ka ta ma po­zy­tyw­ny wpływ na dzie­ci jesz­cze nie­na­ro­dzo­ne. W Ru­mu­nii, gdzie au­stra­lij­ska te­ra­pia cie­szy się co­raz więk­szą po­pu­lar­no­ścią, od­no­to­wa­no kli­ka przy­pad­ków zmia­ny po­ło­że­nia pło­du. W jed­nym z nich kil­ka dni przed roz­wią­za­niem dziec­koprze­krę­ci­ło się w ło­nie mat­ki przyj­mu­jąc ty­po­wą po­zy­cję. Po­ród mógł więc od­być się si­ła­mi na­tu­ry, ce­sar­skie cię­cie nie by­ło już ko­niecz­ne.

Ko­le­żan­ka pa­ni Ha­ni po­mo­gła przy­szłej mat­ce cier­pią­cej na atak ka­mi­cy ber­ko­wej, cze­mu to­wa­rzy­szył sil­ny stan za­pal­ny z wy­so­ką go­rącz­ką. Le­ka­rze su­ge­ro­wa­li ope­ra­cję, cią­ża by­ła za­gro­żo­na. Na szczę­ście po trzech za­bie­gach ka­mie­nie ner­ko­we roz­kru­szy­ły się i wy­pły­nę­ły, a dziec­ko uro­dzi­ło się zdro­we.

Ła­god­ne pro­ce­du­ry Bo­we­na spraw­dza­ją się m.in. u dzie­ci z po­ra­że­niem mó­zgo­wym, choć na skut­ki trze­ba cze­kać na­wet kil­ka mie­się­cy. Jak w przy­pad­ku cał­ko­wi­cie bez­wład­nej dwu­let­niej dziew­czyn­ki: ma­ła nie po­tra­fi­ła na­wet sie­dzieć. Le­ża­ła i wo­dzi­ła oczy­ma za mat­ką. Po ośmiu mie­sią­cach za­bie­gów dziec­ko po­tra­fi­ło usiąść i utrzy­mać tę po­zy­cję cia­ła, chwy­ta­ło i od­kła­da­ło za­baw­ki, ga­wo­rzy­ło, śmia­ło się.

Cza­sem Bo­wen po­ma­ga na­tych­miast. Tak by­ło z sied­mio­let­nim chłop­cem cier­pią­cym na cie­śnio­we za­pa­le­nie kr­ta­ni. Już po jed­nym za­bie­gu su­chy, szcze­ka­ją­cy ka­szel za­mie­nił się w ka­szel mo­kry. Ste­ry­dy i le­ki wziew­ne oka­za­ły się nie­po­trzeb­ne, obe­szło się bez stre­su­ją­cej wi­zy­ty w szpi­ta­lu.

13265977_978221962226486_1322930376890395739_n

Od­czu­cia i ob­ser­wa­cje

W tech­ni­ce Bo­we­na trze­ba bacz­nie ob­ser­wo­wać pa­cjen­ta. Sa­mo wy­py­ty­wa­nie go o od­czu­cia nie za­wsze bo­wiem da­je obiek­tyw­ny obraz te­go, co dzie­je się w or­ga­ni­zmie. Theo ostrze­ga, że są oso­by, któ­re nie czu­ją swo­je­go cia­ła, są prze­ko­na­ne, że nie od­bie­ra­ją żad­nych wra­żeń. Jed­nak te­ra­peu­ta do­strze­ga zmia­ny: np. za­czer­wie­nie twa­rzy i przy­spie­sze­nie od­de­chu.

In­ni pa­cjen­ci, choć ob­ser­wu­ją u sie­bie skut­ki od­dzia­ły­wa­nia ru­chów Bo­we­na, wo­lą o tym nie mó­wić. W na­dziei na szyb­szą po­pra­wę zdro­wia chcą przejść jak naj­wię­cej pro­ce­dur. Nie ro­zu­mie­ją, że mu­szą dać so­bie czas na po­wrót do rów­no­wa­gi. Wresz­cie trze­cia ka­te­go­ria to oso­by wraż­li­we, któ­re od­bie­ra­ją wra­że­nia i po­tra­fią o nich opo­wia­dać. Naj­czę­ściej od­czu­wa­ją cie­pło, mro­wie­nie, ból, sen­ność itp.

The­okli­tos Tsal­los wy­ja­śnia, że ru­chów Bo­we­na nie moż­na na­uczyć się na wła­sną rę­kę. W ro­ku 1982, już po śmier­ci To­ma oka­za­ło się, że nie ist­nie­je pod­ręcz­nik tej tech­ni­ki. Bo­wen nie przy­go­to­wał ma­te­ria­łów edu­ka­cyj­nych, gdyż nie przy­wią­zy­wał wa­gi do two­rze­nia do­ku­men­ta­cji. Do­pie­ro czte­ry la­ta póź­niej chło­piec To­ma, Oswald Rentsch wraz z żo­ną Ela­ine roz­po­czę­li na­ucza­nie tech­ni­ki Bo­we­na na ca­łym świe­cie.

Ucz­niem Oswal­da Rent­scha zo­stał An­drew Zop­pos, Cy­pryj­czyk, lek­ko­atle­ta i pił­karz, któ­ry wy­emi­gro­wał do Au­stra­lii. W 1983 r. w wy­pad­ku do­znał po­waż­ne­go ura­zu krę­go­słu­pa szyj­ne­go. Przez 5 lat cho­dził w koł­nie­rzu or­to­pe­dycz­nym, a upo­rczy­we mi­gre­ny unie­moż­li­wia­ły mu spo­koj­ny sen. Or­to­pe­da uwa­żał, że je­dy­nym wyj­ściem bę­dzie ope­ra­cja.

An­drew Zop­pos szu­kał me­tod al­ter­na­tyw­nych, ale nie przy­no­si­ły one spo­dzie­wa­ne­go re­zul­ta­tu. Kie­dy usły­szał o tech­ni­ce Bo­we­na, bez wa­ha­nia pod­dał się za­bie­go­wi, zwłasz­cza, że te­ra­peu­ta obie­cał mu, iżprze­pro­gra­mu­je po­now­nie cia­ło tak, aby ule­czy­ło się sa­mo.

Po pierw­szym se­an­sie czuł się dziw­nie, ale za­uwa­żył znacz­ną po­pra­wę, a po czte­rech wi­zy­tach wy­rzu­cił koł­nierz or­to­pe­dycz­ny. Na­stęp­nie An­drew Zop­pos za­pi­sał się na szko­le­nie, po czym sam za­czął przyj­mo­wać w kli­ni­ce sto­su­ją­cej Bow­tech. Obec­nie pra­cu­je ja­ko mię­dzy­na­ro­do­wy star­szy in­struk­tor Aka­de­mii Te­ra­pii Bo­we­na, szko­ląc przy­szłych te­ra­peu­tów a Au­stra­lii, Gre­cji, Ru­mu­nii, Gru­zji, Buł­ga­rii, Niem­czech, na Cy­prze i Fi­li­pi­nach. Theo Tsal­los, in­struk­tor pol­skich adep­tów, jest uczniem Zop­po­sa.

War­to za­zna­czyć, że Aka­de­mia Te­ra­pii Bo­we­na w Au­stra­lii czu­wa nad sys­te­mem edu­ka­cji i go kon­tro­lu­je, a sa­ma tech­ni­ka To­ma Bo­we­na zo­sta­ła ob­ję­ta pa­tro­na­tem rzą­du te­go kra­ju.

Adep­ci kur­su mu­szą po­znać pod­sta­wy ana­to­mii, er­go za­opa­trzyć się wcze­śniej w do­bry atlas ana­to­micz­ny. Otrzy­mu­ją też pod­ręcz­nik z opi­sa­mi wszyst­kich pro­ce­dur i ru­chów. Po­cząt­ku­ją­cy te­ra­peu­ci – w prze­rwach na re­laks pa­cjen­ta – po­win­ni do nie­go za­glą­dać, aby nie po­mi­nąć żad­ne­go szcze­gó­łu pro­ce­du­ry. Jed­nak, co z mo­cą pod­kre­śla in­struk­tor, o suk­ce­sie de­cy­du­ją umie­jęt­no­ści prak­tycz­ne, któ­re adep­ci zdo­by­wa­ją na kur­sie.

Tech­ni­ka Bo­we­na jest w za­sa­dzie dość pro­sta, ist­nie­je więc po­ku­sa wpro­wa­dza­nia do niej mo­dy­fi­ka­cji i au­tor­skich roz­wią­zań, o któ­re mo­gli­by się po­ku­sić kre­atyw­ni te­ra­peu­ci. Au­stra­lij­ska aka­de­mia pil­nu­je jed­nak, by prze­kaz wie­dzy i umie­jęt­no­ści prak­tycz­nych To­ma Bo­we­na na­stę­po­wał w ory­gi­nal­nej, nie­zmie­nio­nej po­sta­ci.

 

Pro­ce­du­ra mied­ni­cy

Wraz z uczest­ni­ka­mi kur­su Tech­ni­ki Bo­we­na przy­glą­dam się na­ucza­niu pro­ce­du­ry mied­ni­cy. Wy­ko­nu­je się ją u osób cier­pią­cych na bó­le krzy­ża i dol­nej par­tii ple­ców. Na­le­ży do pro­ce­dur lim­fa­tycz­nych o sil­nym od­dzia­ły­wa­niu, sto­su­je się ją w przy­pad­ku asy­me­trycz­nej po­sta­wy cia­ła, w skrzy­wie­niach bocz­nych mied­ni­cy, przy nie­rów­nej dłu­go­ści nóg, w bó­lach lę­dź­wi i ko­lan, osła­bie­niu krą­że­nia ob­wo­do­we­go, ży­la­kach i w in­nych do­le­gli­wo­ściach. In­struk­tor po­ka­zu­je, jak szu­kać przy­cze­pu od­po­wied­nie­go mię­śnia, w ja­ki spo­sób pre­cy­zyj­nie wy­brać miej­sce wy­ko­na­nia ru­chu i jak pra­wi­dło­wo wy­ko­nać sam ruch. W cza­sie za­jęć od­by­wa­ją­cych się pod okiem mi­strza każ­dy z uczest­ni­ków tre­nu­je ru­chy Bo­we­na na swo­im part­ne­rze.

Na na­ukę tech­ni­ki Bo­we­na trze­ba po­świę­cić rok. Co trzy mie­sią­ce od­by­wa się czte­ro­dnio­we szko­le­nie. (…) Przez trzy mie­sią­ce, ja­kie dzie­lą po­szcze­gól­ne szko­le­nia, ucznio­wie mo­gą i po­win­ni wy­ko­ny­wać za­bie­gi, roz­po­czy­na­jąc od człon­ków ro­dzi­ny i zna­jo­mych. 70 proc. Ru­chów Bo­we­na moż­na prze­ćwi­czyć na so­bie, ale le­piej prak­ty­ko­wać na in­nych. Bo po pro­stu, apli­ku­jąc te­ra­pię sa­me­mu so­bie, trud­no się zre­lak­so­wać, co jest wa­run­kiem jej sku­tecz­no­ści. (…)

 

Dla ko­go tech­ni­ka Bo­we­na?

(…) z do­bro­dziejstw tech­ni­ki Bo­we­na ko­rzy­sta­ły oso­by po ura­zach, cier­pią­ce na zwy­rod­nie­nia czy skrzy­wie­nia krę­go­słu­pa, rwę kul­szo­wą, za­pa­le­nia sta­wu bar­ko­we­go itp. Jed­nak me­to­dą tą moż­na też po­ma­gać cho­rym na stward­nie­nie roz­sia­ne, uda­ry i po­ra­że­nia mó­zgu, bez­płod­ność, ast­mę, ka­tar sien­ny i in­ne scho­rze­nia aler­gicz­ne, za­pa­le­nia oskrze­li, pro­ble­my z ner­ka­mi, mo­cze­nie noc­ne. Le­cze­niu pod­da­ją się też za­bu­rze­nia emo­cjo­nal­ne, stres, chro­nicz­ne zmę­cze­nie.

W grun­cie rze­czy te­ra­pia, o ja­kie mo­wa, to przy­kład ho­li­stycz­ne­go od­dzia­ły­wa­nia na or­ga­nizm. Jed­na z hi­po­tez tłu­ma­czy sku­tecz­ność jej dzia­ła­nia sty­mu­lo­wa­niem głę­bo­kich me­cha­ni­zmów po­rząd­ku­ją­cych, ak­tyw­nych w sta­dium em­brio­nal­nym or­ga­ni­zmu, a ukry­tych w bu­du­ją­cym go ko­la­ge­nie. Do­tar­cie do tych me­cha­ni­zmów po­przez draż­nie­nie po­wię­zi umoż­li­wia zmia­nę wa­dli­we­go pro­gra­mu i po­wrót do zdro­wia.

Tech­ni­ka Bo­we­na jest uwa­ża­na za jed­no z naj­waż­niej­szych od­kryć XX wie­ku. Mo­gą się jej na­uczyć za­rów­no pra­cow­ni­cy służ­by zdro­wia i na­tu­ro­te­ra­peu­ci, jak i oso­by nie­zwią­za­ne pro­fe­sjo­nal­nie z me­dy­cy­ną aka­de­mic­ką czy al­ter­na­tyw­ną. (…)”

Zamieściła:

Elżbieta Katarzyna Kędzierska – Dyplomowany Terapeuta Technik Bowena  – Członek Stowarzyszenia Bowtech Polska – Przewodnicząca Sądu Cechowego Cechu Naturopatów i Hipnotyzerów

Zabiegi w Lublinie – Pracownia Natury 511 366 848

Bowen w mediach – Magazyn Nieznany Świat

Iskierki

M. Rojek , Magazyn Nieznany Świat, 12.2012 , 30-12-2012

Nieznany+Świat2012

„(…) Do tej po­ry wy­ni­ki ba­dań me­dycz­nych po­twier­dza­ły wy­so­ką sku­tecz­ność te­ra­pii ge­nial­ne­go Au­stra­lij­czy­ka, ale nie wie­dzia­no do koń­ca, co się dzie­je w trak­cie wy­ko­ny­wa­nia ru­chów Bo­we­na. Dziś to się zmie­nia. (…) W trak­cie za­bie­gu Bow­tech pa­cjent le­ży na ko­zet­ce, a te­ra­peu­ta za­chę­ca go do te­go, aby sku­pił ca­łą uwa­gę na so­bie. Na po­le­ce­nie klient wy­ko­nu­je wdech, a wy­de­cho­wi to­wa­rzy­szy ucisk („ro­lo­wa­nie”) mię­śnia. Po­tem na­stę­pu­je kil­ku- lub kil­ku­na­sto­mi­nu­to­wa prze­rwa. W tym cza­sie or­ga­nizm cho­re­go roz­po­czy­na pro­ces sa­mo­uz­dra­wia­nia. Je­śli ruch wy­wo­łu­je sil­ny ból, kon­ty­nu­owa­nie pro­ce­du­ry mu­si być prze­rwane. W cza­sie pierw­sze­go za­bie­gu te­ra­peu­ta od­dzia­ły­wu­je na lę­dź­wie, ple­cy i kark, póź­niej przy­cho­dzi czas na pro­ce­du­ry ukie­run­ko­wa­ne, tj. po­trzeb­ne cho­re­mu w je­go spe­cy­ficz­nych do­le­gli­wo­ściach.

Za­zwy­czaj se­sja te­ra­peu­tycz­na tr­wa oko­ło go­dzi­ny, po czym na­stę­pu­je ty­go­dnio­wa prze­rwa, aby cia­ło i duch mo­gły pod­jąć wy­si­łek sa­mo uzdra­wia­nia.

DSC_2456

Ła­god­ne ru­chy w te­ra­pii Bo­we­na, wy­ko­ny­wa­ne kciu­ka­mi i pal­ca­mi dło­ni na tkan­kach łącz­nych i mię­śniach, od­dzia­łu­ją na znie­kształ­co­ną po­więź – bło­nę ota­cza­ją­cą mię­śnie. Pod wpły­wem bodź­ców bó­lo­wych w po­wię­zi po­wsta­ją bli­zny i przy­kur­cze. To dla­te­go po ura­zach mię­śnie nie mo­gą odzy­skać opty­mal­ne­go kształ­tu. De­li­kat­ne draż­nie­nie po­wię­zi po­wo­du­je roz­luź­nie­nie blizn i przy­kur­czów. Cen­tral­ny układ ner­wo­wy otrzy­mu­je in­for­ma­cję, że ne­ga­tyw­ny bo­dziec, któ­ry wy­wo­łał zmia­ny – prze­stał dzia­łać. Przer­wy mię­dzy ru­cha­mi da­ją or­ga­ni­zmo­wi czas po­trzeb­ny na za­ini­cja­li­zo­wa­ni i kon­ty­nu­owa­nie pro­ce­su zdro­wie­nia.

Te­ra­pia Bo­we­na wpły­wa na au­to­no­micz­ny układ ner­wo­wy, kon­tro­lu­ją­cy 80 pro­cent funk­cji or­ga­ni­zmu. Przew­le­kły stres spra­wia, że ży­je­my w sta­nie na­pię­cia, po­wsta­ją­ce­go wsku­tek nadmier­nej sty­mu­la­cji ukła­du współ­czul­ne­go (po­bu­dza­ją­ce­go). Pro­ce­sy zdro­wie­nia na­stę­pu­ją po uru­cho­mie­niu ukła­du przy­współ­czul­ne­go (ha­mu­ją­ce­go). W efek­cie za­bie­gu Bo­we­na do­cho­dzi do „prze­sta­wie­nia” na do­mi­na­cję ukła­du przy­współ­czul­ne­go. Z te­go po­wo­du po­ja­wia się głę­bo­kie od­prę­że­nie i mi­ły stan re­lak­su. (…)

Do gnieź­nień­skiej te­ra­peut­ki zgła­sza­ją się oso­by cier­pią­ce na bó­le krę­go­słu­pa i od­krę­go­słu­po­we, ta­kie jak rwa kul­szo­wa czy bar­ko­wa, bó­le ko­rzon­ków i dys­funk­cje na­rzą­du ru­chu. Oka­zu­je się, że wy­bór pro­ce­du­ry nie jest wca­le pro­sty, pod­sta­wo­wy pro­blem zdro­wot­ny by­wa bo­wiem ukry­ty i nie rzu­ca się w oczy. A trze­ba do­trzeć do pier­wot­nej przy­czy­ny do­le­gli­wo­ści, gdyż w prze­ciw­nym ra­zie na­wet po za­sto­so­wa­niu tech­ni­ki Bo­we­na scho­rze­nie nie do koń­ca ustę­pu­je.

Przy­kład: na te­ra­pię zde­cy­do­wa­ła się in­struk­tor­ka ae­ro­bi­ku, któ­rej do­ku­cza­ły bó­le ko­rzon­ków. Po za­bie­gach prze­sta­ła je od­czu­wać, ale po­zo­sta­ła sztyw­ność ple­ców, zda­rza­ło się drę­twie­nie nóg. W roz­mo­wie klient­ka zwie­rzy­ła się, że w dzie­ciń­stwie cier­pia­ła na zga­gę. Po wy­ko­na­niu pro­ce­du­ry na zga­gę ple­cy odzy­ska­ły peł­ną ela­stycz­ność, a pro­ble­my z no­gą ustą­pi­ły w 80 pro­cen­tach.

13210955_10209346851329889_1520486577_o

Aby po­znać przy­czy­nę pro­ble­mów zdro­wot­nych klien­ta, Mag­da­le­na Bi­go­szew­ska­-Witz­ke nie ża­łu­je cza­su na szcze­gó­ło­wy wy­wiad. Re­zul­ta­ty by­wa­ją za­ska­ku­ją­ce: oka­zu­je się np., że u osób skar­żą­cych się za za­par­cia przy­czy­ną do­le­gli­wo­ści są scho­rze­nia na­rzą­du ru­chu! Gdy cho­ry cier­pi na bó­le ko­la­na, te­ra­peut­ka roz­po­czy­na ku­ra­cję od pro­ce­du­ry mied­ni­cy al­bo szy­i… Nie ma tu jed­nej re­gu­ły; na­wet je­śli ob­ja­wy są iden­tycz­ne, ich przy­czy­ny by­wa­ją od­mien­ne. (…)

Ga­bi­net Źró­dło od­wie­dza­ją przy­szłe mat­ki, któ­rym le­ka­rze nie za­pi­su­ją stan­dar­do­wych le­ków i do­ra­dza­ją te­ra­pie na­tu­ral­ne. (…)

Nie­daw­no w Gnieź­nie przy­szło na świat pierw­sze dziec­ko Bo­we­na. (…) Na ko­lej­ne dzie­ci Bo­we­na ocze­ku­je obec­nie kil­ka na­stęp­nych pań ca­ły­mi la­ta­mi le­czą­cych nie­płod­ność.

Mo­ja roz­mów­czy­ni ce­ni wy­so­ko tech­ni­kę Bo­we­na, uwa­ża­jąc, że ten ro­dzaj te­ra­pii naj­wszech­stron­niej od­dzia­łu­je na cho­re­go. (…)

Do ga­bi­ne­tu Mag­da­le­ny Bi­go­szew­skie­j-Witz­ke tra­fia wie­le osób roz­cza­ro­wa­nych wy­ni­ka­mi ope­ra­cji krę­go­słu­pa czy wsta­wie­nia en­do­pro­te­zy. Cho­rzy ci wy­obra­ża­li so­bie, że odzy­ska­ją peł­nię spraw­no­ści: Bę­dą cho­dzić, bie­gać jak za daw­nych lat. Tym­cza­sem po­pra­wa za­zwy­czaj się­ga 20 pro­cent, rza­dziej 50, nie mó­wiąc o 80, a to nie ozna­cza po­wro­tu do nor­mal­ne­go ży­cia. (…) Stąd pro­sty wnio­sek: wa­dom po­sta­wy, scho­rze­niom krę­go­słu­pa i na­rzą­du ru­chu na­le­ży za­po­bie­gać od dzie­ciń­stwa. (…)

Tech­ni­ka Bo­we­na po­le­ga na prze­ka­zie in­for­ma­cji uzdra­wia­ją­cej or­ga­nizm. Z na­tu­ry jest de­li­kat­na i po­dat­na na za­kłó­ce­nia. Pod­czas jej sto­so­wa­nia na­le­ży uni­kać ma­sa­ży, for­sow­nych ćwi­czeń, so­la­rium, go­rą­cych i zim­nych ką­pie­li. (…) Aby po­wró­cić do zdro­wia, pa­cjent mu­si roz­po­znać ne­ga­tyw­ne emo­cje, któ­re wy­wo­ła­ły cho­ro­bę, i się ich po­zbyć. Kto prze­ży­wa cią­gły strach (np. o utra­tę pra­cy), au­to­ma­tycz­nie uno­si ra­mio­na, co skut­ku­je sztyw­nie­niem kar­ku. Złość po­wo­du­je za­ci­ska­nie szczęk, nie­na­wiść – ból żo­łąd­ka, bez­rad­ność – gar­bie­nie się. Klient mu­si sam od­kryć swo­ją ne­ga­tyw­ną emo­cję i zna­leźć miej­sce w cie­le, gdzie się ona ukry­wa, co wca­le nie jest ła­twe. (…)”

Zamieściła:

Elżbieta Katarzyna Kędzierska – Dyplomowany Terapeuta Technik Bowena  – Członek Stowarzyszenia Bowtech Polska – Przewodnicząca Sądu Cechowego Cechu Naturopatów i Hipnotyzerów

Zabiegi w Lublinie – Pracownia Natury 511 366 848

Bowen w mediach – Magazyn Sens

Uruchomić samonaprawę

A. Domańska , Magazyn Sens 07.2013 , 30-07-2013

Magazyn+Sens2013

„(…) Tech­ni­ka Bo­we­na skład­nia or­ga­nizm do te­go, by sam się uzdra­wiał, da­je mu im­puls do au­to­re­gu­la­cji. Po­le­ga na wy­ko­ny­wa­niu cha­rak­te­ry­stycz­nych, de­li­kat­nych, ale bar­dzo do­kład­nych ru­chów, zwa­ny­mi chwy­ta­mi.

Pierw­szy raz na­tknę­łam się na wzmian­kę o tech­ni­ce Bo­we­na, ro­dza­ju ma­nu­al­nej te­ra­pii cia­ła, i In­ter­ne­cie: jed­no z war­szaw­skich cen­trów me­dy­cy­ny na­tu­ral­nej re­kla­mo­wa­ło ją sło­wa­mi: „po­mo­że prak­tycz­nie na wszyst­ko”. Hm, z do­świad­cze­nia wiem, że jak na wszyst­ko, to nie po­ma­ga na nic, ale po­sta­no­wi­łam spró­bo­wać. Ostat­nio źle sy­pia­ła­m…

 

Pro­blem na ce­low­ni­ku

Uda­łam się do Be­aty Jań­czuk, spe­cja­li­zu­ją­cej się w tech­ni­ce Bo­we­na. Z uśmie­chem od­no­si się do ha­sła re­kla­mo­we­go. – Po­ma­ga pra­wie na wszyst­ko – pro­stu­je i za­czy­na wy­li­czać. Tech­ni­ka Bo­we­na jest do­sko­na­łym spo­so­bem na na­pię­cia wy­wo­ła­ne dłu­go­trwa­łym stre­sem (czę­sto ich już nie czu­je­my, bo na­sze cia­ło stop­nio­wo się usztyw­nia­ło, ale są i unie­moż­li­wia­ją po­wrót do rów­no­wa­gi), re­gu­lu­je ape­tyt i układ hor­mo­nal­ny, li­kwi­du­je mi­gre­ny. Spra­wia, że mie­siącz­ki prze­sta­ją wią­zać się z cier­pie­niem. Po­ma­ga na wszel­kie do­le­gli­wo­ści zwią­za­ne z prze­cią­żo­nym sie­dzą­cym apa­ra­tem mię­śnio­wym i ukła­dem kost­nym. Ze­spół je­li­ta nadw­raż­li­we­go le­czy wręcz spek­ta­ku­lar­nie. Po­ma­ga przy pro­ble­mach z wy­próż­nia­niem, świet­nie re­gu­lu­je pra­cę ukła­du po­kar­mo­we­go. Zno­si bez­sen­ność, zmniej­sza aler­gie, wspo­ma­ga le­cze­nie nie­płod­no­ści. „A nadwa­ga?” – chcę wie­dzieć. Jak więk­szość ko­biet, wciąż je­stem na ja­kieś die­cie… – Układ ner­wo­wy za­rzą­dza me­ta­bo­li­zmem. Pra­cu­jąc z nim, po­wo­du­je­my wy­ci­sze­nie ukła­du tra­wien­ne­go – uspo­ka­ja mnie te­ra­peut­ka.

Mó­wi, że moż­na oczy­wi­ście wy­ko­nać za­bieg ogól­nie wzmac­nia­ją­cy, o któ­rym pier­wot­nie my­śla­łam, ale le­piej ce­lo­wać w kon­kret­ny pro­blem. Wte­dy te­ra­pia jest sku­tecz­niej­sza. De­cy­du­ję się więc osta­tecz­nie na wal­kę z do­dat­ko­wy­mi ki­lo­gra­ma­mi…

Naj­pierw jed­nak mu­szę wy­peł­nić an­kie­tę i od­po­wie­dzieć na sze­reg py­tań do­ty­czą­cych mo­jej kon­dy­cji i prze­by­tych cho­rób.

Be­ata Jań­czuk uspo­ka­ja mnie, że na­wet je­śli pa­cjent za­po­mni o ja­kimś scho­rze­niu, te­ra­peu­ta wy­cią­gnie wła­sne wnio­ski: – Pa­trzę, jak czło­wiek stoi, cho­dzi, sia­da; czy gdzieś się prze­krzy­wia, w ja­ki spo­sób mó­wi. Wszyst­ko jest dla mnie źró­dłem in­for­ma­cji. Cza­sem kil­ka zdań wy­star­czy, by się zo­rien­to­wać, że ktoś ma w gar­dle wę­zeł, któ­ry tłu­mi je­go głos, zmie­nia ton. To się prze­kła­da na płyt­kie, szyb­kie od­de­chy i nie­tle­nie­nie ca­łe­go or­ga­ni­zmu al­bo na scho­rze­nia tar­czy­cy, któ­rą ta­kie za­ci­śnię­cie w oko­li­cy gar­dła tłam­si i za­du­sza. Pod­krą­żo­ne oczy mo­gą wska­zy­wać na nie­wy­dol­ne ner­ki. Ale mo­że to też być tyl­ko nie­prze­spa­na noc.

 

Pre­cy­zja przede wszyst­kim

Za­czy­na­my za­bieg. Pa­ni Be­ata uno­si ręcz­nik, któ­rym je­stem przy­kry­ta, od­sła­nia mo­je no­gi. Czu­ję, że zo­sta­łam zła­pa­na za oko­lic ko­stek, naj­pierw w jed­nej, po­tem dru­giej no­dze. Ch­wyt jest przy­jem­ny, ale zde­cy­do­wa­ny. Tr­wa se­kun­dę, pół­to­rej i dło­nie od­da­la­ją się. Te­raz czu­ję ko­lej­ny, tym ra­zem w oko­li­cy ko­lan – i jesz­cze je­den, po ze­wnętrz­nej stro­nie uda. I ręcz­nik wę­dru­je z po­wro­tem na miej­sce.

– Te­raz po­cze­ka­my chwi­lę, da­my or­ga­ni­zmo­wi czas na re­ak­cję – mó­wi te­ra­peut­ka i tłu­ma­czy: – Za­bieg po­le­ga na za­sto­so­wa­niu se­rii tzw. chwy­tów, w róż­nych se­kwen­cjach. Po­przez do­tyk do­star­cza­my cia­łu im­puls te­ra­peu­tycz­ny, któ­ry wę­dru­je do mó­zgu. Każ­dy chwyt mu­si być wy­ko­na­ny bar­dzo pre­cy­zyj­nie, w kon­kret­nym miej­scu, na­wet dło­nie mu­szą być uło­żo­ne w od­po­wied­ni spo­sób.

A je­śli bę­dzie ina­czej? Je­śli te­ra­peu­ta do­tknie cen­ty­metr da­lej, niż trze­ba? Wte­dy chwyt nie da efek­tu lub spo­wo­duje in­ny niż po­żą­da­ny. Pre­cy­zja jest wa­run­kiem po­wo­dze­nia za­bie­gu. Z te­go po­wo­du pra­cu­ją­cy tech­ni­ką Bo­we­na są szcze­gó­ło­wo przy­go­to­wy­wa­ni (sam kurs ma kil­ka stop­ni, po­mię­dzy ko­lej­ny­mi trze­ba od­być spo­rą ilość prak­tyk, a koń­co­wy cer­ty­fi­kat wy­da­je In­sty­tut Bo­we­na w Au­stra­lii).

Czy­li ma­sa­żu nie bę­dzie? I za­bieg po­le­ga tyl­ko na kil­ku do­tknię­ciach?

– Ow­szem – po­twier­dza Be­ata Jań­czuk i, wi­dząc mo­je za­sko­cze­nie (a na­wet de­li­kat­ne roz­cza­ro­wa­nie), wy­ja­śnia. – Je­stem do ta­kich re­ak­cji przy­zwy­cza­jo­na, więk­szość mo­ich pa­cjen­tów jest „wy­cho­wa­na” na ma­sa­żach. Tech­ni­ka Bo­we­na bar­dzo się od ma­sa­żu róż­ni. Tu­taj nie cho­dzi o to, że­by do­tknąć pa­cjen­ta wszę­dzie – tyl­ko tam, gdzie trze­ba. Po­bu­dzić or­ga­nizm do sa­mo­na­pra­wy, sa­mo­re­ge­ne­ra­cji, po­wro­tu do wła­snej, na­tu­ral­nej har­mo­nii. To dzia­ła jak efekt do­mi­na: każ­dy chwyt da­je im­puls, któ­ry pły­nie da­lej, uru­cho­mia­jąc po dro­dze ko­lej­ne – przez cia­ło wę­dru­je la­wi­na in­for­ma­cji. Ale uwa­ga – chwy­tów nie mo­że być za du­żo! Bo choć do­tyk jest de­li­kat­ny, to im­puls wy­sy­ła­ny do sys­te­mu ner­wo­we­go po­tra­fi być bar­dzo sil­ny, a wy­od­ręb­nio­ny mo­że „wy­brz­mie­ć”, sku­tecz­niej za­dzia­łać.

 

Z sza­cun­kiem dla krę­go­słu­pa

Te­ra­peut­ka znów podno­si ręcz­nik i do­ty­ka mnie w kil­ku miej­scach: wzdłuż krę­go­słu­pa, w oko­li­cy ło­pa­tek, nie­da­le­ko szyi. Przy­kry­wa mnie i wy­cho­dzi z po­ko­ju. Da­je mi czas, by wsłu­chać się w cia­ło, w je­go re­ak­cje. Pro­si też, by opo­wie­dzieć jej o wszyst­kich od­czu­ciach, na­wet naj­lżej­szych, jak mro­wie­nie w koń­czy­nach, po­czu­cie cięż­ko­ści, ja­kiś ból, któ­ry się gdzieś błą­ka, a na­we­t… bur­cze­nie w brzu­chu! Mój wła­śnie bur­czy, a prze­cież nie­daw­no ja­dłam. Ale to po­dob­no jest zwią­za­ne z dzia­ła­niem sym­pa­tycz­ne­go ukła­du ner­wo­we­go. Czu­ję, jak roz­luź­nia­ją się mo­je ra­mio­na. My­śla­łam, że je­stem od­prę­żo­na, ale do­pie­ro te­raz za­czy­na­ją na­praw­dę swo­bod­nie opa­dać.

Gdy te­ra­peut­ka wra­ca, py­tam, czy je­śli ktoś ma czy­stą, zdro­wą pa­mięć ko­mór­ko­wą, to też po­trze­bu­je ta­kich za­bie­gów. – Jak naj­bar­dziej – mó­wi Be­ata Jań­czuk. – Na­szym cia­łom brak dziś sil­ne­go im­pul­su sa­moleczenia. Tro­chę nie na­dą­ża­my za współ­cze­snym cza­sa­mi: tem­pem ży­cia, zmia­ną spo­so­bu od­ży­wia­nia, ilo­ścią che­mii wo­kół nas. Or­ga­nizm sta­ra się upo­rać ze skut­ka­mi po­stę­pu cy­wi­li­za­cyj­ne­go, a na­pra­wę kon­kret­nych na­rzą­dów od­kła­da na póź­niej. Trze­ba go do te­go pro­ce­su na­kło­nić. A kie­dy już to zro­bi­my, cia­ło sa­mo wy­bie­rze, gdzie za­cznie na­pra­wę. Z re­gu­ły za­czy­na tam, gdzie po­moc jest naj­bar­dziej po­trzeb­na.

Te­raz le­żę na brzu­chu. Te­ra­peut­ka pro­si o na­bra­nie po­wie­trza i pod­czas wy­de­chu uci­ska mnie po­ni­żej że­ber. Z pra­wej, z le­wej; z pra­wej, z le­wej. Prze­no­si dło­nie na ra­mio­na, śmiesz­nie ukła­da­jąc pal­ce, i wy­ko­nu­je ni­mi skom­pli­ko­wa­ny gest. Od­cze­ku­je pa­rę mi­nut. Te­raz lek­ko uno­si mo­ją gło­wę, uci­skając pal­ca­mi miej­sce u na­sa­dy czasz­ki. Bar­dzo to przy­jem­ne… Ale tr­wa tyl­ko przez chwi­lę, bo przy­cho­dzi po­ra na twarz – tu­taj cze­ka­ją mnie dwa ko­lej­ne chwy­ty. Znów chwi­la prze­rwy. Po­tem jesz­cze je­den chwyt i… ko­niec! Ale pa­ni Bar­ba­ra pro­si, że­bym od ra­zu nie wsta­wa­ła. Le­piej po­le­żeć chwi­lę, do­pie­ro po­tem po­wo­li, ostroż­nie i z mi­ło­ścią unieść cia­ło. Po­ka­zu­je, jak to zro­bić pra­wi­dło­wo, z sza­cun­kiem dla krę­go­słu­pa. O re­ty, ca­łe ży­cie źle wsta­wa­łam!

 

Że­gnaj, cze­ko­la­do

Kie­dy ko­lej­ny za­bieg? Za ty­dzień. Trze­ba dać or­ga­nizmowi czas na „prze­tra­wie­nie” im­pul­sów, któ­re do­stał. Ile bę­dzie wi­zyt? Te­go nie da się okre­ślić. Za­le­ży w ja­kim sta­nie jest or­ga­nizm, jak bę­dzie re­ago­wać. Je­śli ktoś jest ogól­nie zdro­wy, war­to wy­ko­nać za­bieg raz w mie­sią­cu – w ce­lu do­stro­je­nia or­ga­nizmu do pra­wi­dło­wych czę­sto­tli­wo­ści.

Be­ata Jań­czuk za­zna­cza: – W cią­gu ty­go­dnia mię­dzy za­bie­ga­mi pro­szę nie upra­wiać in­ten­syw­ne­go spor­tu, wska­za­ne są na­to­miast spa­ce­ry. Do­brze też uni­kać moc­nych uży­wek. I du­żo pić, ma­ły­mi ły­ka­mi – to po­ma­ga w de­tok­sy­ka­cji.

Po dwóch za­bie­gach mo­gę już śmia­ło po­wie­dzieć, że wi­dzę efek­ty. Jed­nym z nich jest mniej­szy ape­tyt: prze­sta­łam tak żar­łocz­nie rzu­cać się na cze­ko­la­dę. W ogó­le ja­koś mniej chce mi się sło­dy­czy. Dru­gi to lep­szy sen. Za­pa­dam się w po­dusz­kę i za­sy­piam jak ka­mień – a wcze­śniej róż­nie by­wa­ło. Środ­ki prze­ciw­bó­lo­we scho­wa­łam głę­bo­ko do szu­fla­dy – choć przez kil­ka dni po pierw­szym za­bie­gu po­bo­le­wa­ła mnie gło­wa. Ale to po­dob­no nor­mal­ne: or­ga­nizm się prze­stra­ja, więc mo­gą po­ja­wić się te­go ty­pu efek­ty ubocz­ne. Za­czę­ło mi też być nie­wy­god­nie w sta­rej, prze­krzy­wio­nej po­zy­cji przed kom­pu­te­rem. To do­bry znak: cia­ło sa­mo wy­mu­sza zmia­nę po­sta­wy. Zwy­czaj­nie nie po­zwa­la mi sie­dzieć w szko­dli­wej po­zy­cji. Cie­szę się, że mam z nim kon­takt.

 

KOMÓRKA PAMIĘTA

Tech­ni­ka Bo­we­na, po­dob­nie jak in­ne te­ra­pie po­le­ga­ją­ce na pra­cy z cia­łem, wy­ko­rzy­stu­je tzw. efekt po­wię­zio­wy, czy­li pa­mięć pier­wot­ne­go wzor­ca, zdro­wej ma­try­cy. Sta­nu, w któ­rym jest nie­mow­lę, jesz­cze czy­ste, nie znę­ka­ne cho­ro­ba­mi. Te­ra­peu­ta wy­sy­ła ukła­do­wi ner­wo­we­mu im­puls, któ­ry wy­mu­sza po­wrót do na­tu­ral­ne­go sta­nu, za­pi­sa­ne­go w tej ko­mór­ko­wej pa­mię­ci. Twór­ca tech­ni­ki – au­stra­lij­ski te­ra­peu­ta Tom Bo­wen – opra­co­wał ją na pod­sta­wie wie­lo­let­niej pra­cy z kon­tu­zjo­wa­ny­mi spor­tow­ca­mi. Jak na me­to­dę na­tu­ral­ną (któ­ra z re­gu­ły wy­ma­ga dłuż­szych te­ra­pii), zdro­wie­nie po za­bie­gach tech­ni­ką Bo­we­na na­stę­pu­je wy­jąt­ko­wo szyb­ko. Zda­rza się, że po 2-3 wi­zy­tach pa­cjen­ci za­uwa­ża­ją, że ich or­ga­nizm uwal­nia się od do­le­gli­wo­ści, któ­re mę­czy­ły ich la­ta­mi! Z do­świad­cze­nia Be­aty Jań­czuk wy­ni­ka, że 80 proc. przy­pad­ków te­ra­pii jest zwień­czo­nych suk­ce­sem. To wła­śnie dzię­ki swej sku­tecz­no­ści tech­ni­ka Bo­we­na do­tar­ła do Pol­ski. Od 40 lat sto­so­wa­na jest z po­wo­dze­niem w po­nad 25 kra­jach na świe­cie. Wi­zy­ta kosz­tu­je oko­ło 100 zło­tych.”

DSC_2500

Zamieściła:

Elżbieta Katarzyna Kędzierska – Dyplomowany Terapeuta Technik Bowena  – Członek Stowarzyszenia Bowtech Polska – Przewodnicząca Sądu Cechowego Cechu Naturopatów i Hipnotyzerów

Zabiegi w Lublinie – Pracownia Natury 511 366 848

Bowen w mediach – Gwiazdy mówią

Technika Bowena

A. Forecka , Gwiazdy mówią – niezwykłe terapie 31.07.2013 , 31-07-2013

Gwiazdy+mówią+-2013

„(…) Au­stra­lij­czyk Tom Bo­wen przez la­ta przy­pa­try­wał się cier­pie­niom swo­jej żo­ny. Jes­sie cho­ro­wa­ła na ast­mę. Ata­ki z bie­giem cza­su na­si­la­ły się i ko­bie­ta co­raz czę­ściej tra­fia­ła do szpi­ta­la. Pew­ne­go dnia jed­nak nie­spo­dzie­wa­nie wy­zdro­wia­ła! Po­mógł jej mąż, i to tyl­ko w so­bie wia­do­my spo­sób. Jes­sie opo­wia­da­ła, że do­ty­kał de­li­kat­nie punk­tów na jej cie­le, a po kil­ku ty­go­dniach ata­ki dusz­no­ści mi­nę­ły. Męż­czy­zna po ta­jem­ni­czym ule­cze­niu zó­ny mógł za­po­mnieć o spo­ko­ju. Ra­no szedł do pra­cy w sto­lar­ni, a wie­czo­rem przyj­mo­wał rze­sze cho­rych, któ­rzy cze­ka­li na je­go po­wrót w dłu­giej ko­lej­ce. W koń­cu, w la­tach 60. Ubie­głe­go wie­ku, po­sta­no­wił otwo­rzyć ga­bi­net i za­czął szko­lić pierw­szych uczniów.

– Me­to­da, któ­rą od­krył, na­zwa­na zo­sta­ła tech­ni­ką Bo­we­na – wy­ja­śnia Ma­te­usz Mar­kie­wicz, ab­sol­went re­ha­bi­li­ta­cji AWF-u, któ­ry sto­su­je ją w swo­jej pra­cy. – Jest to spo­sób le­cze­nia, któ­ry nie przy­po­mi­na żad­ne­go in­ne­go, a sam Tom Bo­wen ni­gdy do koń­ca nie zdra­dził, jak do­kład­nie uda­ło mu się go od­kryć. Pow­ta­rzał, że to dar od Bo­ga. I je­stem prze­ko­na­ny, że to praw­da.

Or­ga­nizm po­trze­bu­je rów­no­wa­gi

– Po trzech la­tach pra­cy za po­mo­cą tej tech­ni­ki wciąż za­ska­ku­je mnie jej sku­tecz­ność – mó­wi te­ra­peu­ta. – Dzię­ki niej pro­stu­ją się skrzy­wie­nia – i to bez tak sil­ne­go na­ci­sku jak w krę­gar­stwie, na­pię­cia mię­śni zni­ka­ją – i to bez żad­ne­go ma­sa­żu.

Me­to­da Bo­we­na jest za­ska­ku­ją­co pro­sta. Wi­zy­ta za­czy­na się od roz­mo­wy. Te­ra­peu­tę in­gre­sją cho­ro­by, któ­re czło­wiek w ży­ciu prze­szedł, py­ta o zła­ma­nia, ura­zy, za­pa­le­nia. Po­tem pa­cjent kła­dzie się na ko­zet­ce, mo­że mieć na so­bie ubra­nie. Za­bieg, cał­ko­wi­cie bez­bo­le­sny, skła­da się z do­tknięć pal­ca­mi wy­bra­nych miejsc (przy­po­mi­na tro­chę aku­pre­su­rę), dwu­mi­nu­to­wej prze­rwy, ko­lej­nych do­tknięć i przerw. – Za­nim przy­stą­pię do pra­cy, opra­co­wu­ję se­kwen­cję ru­chów – mó­wi te­ra­peu­ta. – Bo w tej me­to­dzie nie ma przy­pad­ku. W za­leż­no­ści od miej­sca na cie­le i ro­dza­ju cho­ro­by sto­su­je się po­szcze­gól­ne pro­ce­du­ry, np. pro­ce­du­rę ne­rek, od­de­cho­wą, ko­ści ogo­no­wej, mied­ni­cy …

Za­bieg tr­wa oko­ło go­dzi­ny. Efek­ty nie na­stę­pu­ją jed­nak na­tych­miast – or­ga­nizm mu­si za­re­ago­wać na do­star­czo­ne im­pul­sy, co tr­wa do 7 dni.

Za­da­niem te­ra­peu­ty jest przy­wró­ce­nie rów­no­wa­gi w or­ga­ni­zmie, któ­rą trud­no za­cho­wać we współ­cze­snych cza­sach. Lu­dzie wiecz­nie się spie­szą, do­świad­cza­ją stre­su, nie ma­ją cza­su za­dbać o die­tę, od­dy­cha­ją za­nie­czysz­czo­nym po­wie­trzem, za ma­ło się ru­sza­ją. (…)

– Tra­fi­łam do pa­na Ma­te­usza kil­ka mie­się­cy te­mu. Bo­la­ła mnie le­wa no­ga i le­ka­rze nie po­tra­fi­li po­sta­wić dia­gno­zy – opo­wia­da pa­ni Ma­rze­na z Po­zna­nia. – Już pierw­szy za­bieg bar­dzo mi się spodo­bał, nie pa­mię­tam kie­dy ostat­nio by­łam tak zre­lak­so­wa­na. Trzy dni póź­niej po­czu­łam ból w pod­brzu­szu i „u­ro­dzi­ła­m” ka­mień. Oka­za­ło się, że przy­czy­ną mo­ich do­le­gli­wo­ści by­ła ka­mi­ca. Po ko­lej­nych dwóch za­biegach ból cał­ko­wi­cie mi­nął. (…)

– Tom Bo­wen oce­nił sku­tecz­ność swo­jej me­to­dy na 88 proc. – wy­ja­śnia pan Ma­te­usz. – My­ślę jed­nak, że jest ona wyż­sza. Lu­dzie, któ­rym ona nie po­mo­gła, to głów­nie ci, któ­rzy nie mie­li cier­pli­wo­ści cze­kać na re­zul­ta­ty. Wa­run­kiem po­wo­dze­nia jest bo­wiem pod­da­nie się kil­ku za­bie­gom.”

Zamieściła:

Elżbieta Katarzyna Kędzierska – Dyplomowany Terapeuta Technik Bowena  – Członek Stowarzyszenia Bowtech Polska – Przewodnicząca Sądu Cechowego Cechu Naturopatów i Hipnotyzerów

Zabiegi w Lublinie – Pracownia Natury 511 366 848

13210955_10209346851329889_1520486577_o DSC_2494  13265977_978221962226486_1322930376890395739_n

Bowen w mediach – Rewia

 Technika Bowena, Nie tylko na bóle kręgosłupa

DSC_2524

Rewia nr 17, 23.04.2014 , 23-04-2014

Rewia+2014

„KOMU ZALECANA JEST TERAPIA TĄ METODĄ?

Zwy­rod­nie­nia krę­go­słu­pa, w tym dys­ko­pa­tię i zwią­za­ne z nią rwy – kul­szo­wą i bar­ko­wą, moż­na le­czyć za po­mo­cą zu­peł­nie nie­in­wa­zyj­nej tech­ni­ki, któ­ra na świe­cie sto­so­wa­na jest z po­wo­dze­niem już od po­nad 50 lat. To tzw. tech­ni­ka Bo­we­na.

 

CO TO JEST?

Za­bieg opie­ra się na je­dy­nym w swo­im ro­dza­ju ru­chu Bo­we­na. Po­le­ga on na po­bu­dze­niu pal­ca­mi mię­śnia, ścię­gna czy wię­za­dła, a na­stęp­nie ta­kim prze­su­nię­ciu pal­ców, by wpra­wić na­pię­te miej­sce w de­li­kat­ną wi­bra­cję. Te­ra­peu­ta ro­bi to i od ra­zu za­bie­ra rę­ce – nie­zbęd­ny jest mi­ni­mal­ny kon­takt rąk z cia­łem pa­cjenta. W ten spo­sób wy­sy­ła sy­gna­ły, któ­re uru­cha­mia­ją pa­mięć ko­mó­rek o zre­lak­so­wa­nym i zhar­mo­ni­zo­wa­nym sta­nie do­bre­go samopoczu­cia. Mię­dzy ru­cha­mi na­stę­pu­ją kil­ku­mi­nu­to­we prze­rwy, kie­dy pa­cjent le­ży i od­po­czy­wa. To sza­le­nie istot­ny ele­ment tej tech­ni­ki – zda­niem te­ra­peu­tów, dzię­ki tym pau­zom or­ga­nizm otrzy­mu­je nie­zbęd­ny czas na re­ak­cję, prze­two­rze­nie wy­sy­łanych sy­gna­łów i roz­po­czę­cie pro­ce­su le­cze­nia. Głów­nym za­da­niem me­to­dy Bo­we­na jest bo­wiem uru­cho­mie­nie w or­ga­nizmie uśpio­nych pro­ce­sów sa­mo­le­cze­nia. Ist­nie­je kil­ka teo­rii, któ­re sta­ra­ją się wy­ja­śnić me­cha­ni­zmy dzia­łania tech­ni­ki Bo­we­na. Jed­ni uzna­ją, że dzia­ła tu efekt pla­ce­bo, in­ni, że ru­chy wy­ko­ny­wa­ne przez te­ra­peu­tów sty­mu­lu­ją pra­cę re­cep­to­rów czu­cia głę­bo­kie­go ob­wo­do­we­go ukła­du ner­wo­we­go, któ­re znaj­du­ją się w tkan­ce łącz­nej, mię­śniach ścię­gnach, wię­za­dłach i podwię­ziach. Fak­tem jest, że każ­dy ruch w tej tech­ni­ce ma swo­je zna­cze­nie. Więk­szość z nich wy­ko­nu­je się w miej­scu przy­cze­pu mię­śnia. Na­stę­pu­je roz­cią­gnię­cie mię­śnia i ból zni­ka. In­ne wy­ja­śnie­nia fe­no­me­nu tech­ni­ki Bo­we­na wska­zu­ją na to, że ob­sza­ry, w któ­rych wy­ko­nu­je się ma­saż, czę­sto po­kry­wa­ją się z tzw. punk­ta­mi spu­sto­wy­mi. Ich oczysz­cze­nie przy­no­si ulgę w bó­lu i po­pra­wę ko­or­dy­na­cji mię­śni oraz ru­chli­wo­ści sta­wów. Co cie­ka­we, więk­szość ru­chów prze­bie­ga w tych sa­mych miej­scach cia­ła, gdzie znaj­du­ją się punk­ty aku­punk­tu­ro­we, a niektó­re z nich prze­ci­na­ją dwa lub trzy me­ri­dia­ny, czy­li ka­na­ły ener­ge­tycz­ne jed­no­cze­śnie.

 

KTO MOŻE SKORZYSTAĆ?

Tech­ni­ka Bo­we­na za­le­ca­na jest przede wszyst­kim oso­bom po ura­zach, cier­pią­cym na zwy­rod­nie­nia, skrzy­wie­nia krę­go­słu­pa, rwę kul­szo­wą, wa­dy po­sta­wy, za­pa­le­nia sta­wu bar­ko­we­go, ze­spo­łu cie­śni nad­garst­ka, do­le­gli­wo­ści ko­lan, łok­ci, bar­ków, bio­der itp. Za­bie­gi przy­no­szą też ulgę przy bó­lach i za­wro­tach gło­wy, mi­gre­nach, a tak­że za­bu­rze­niach snu. Są po­moc­ne też przy za­par­ciach, ze­spo­le je­li­ta draż­li­we­go, nie­trzy­ma­nia mo­czu czy stward­nie­niu roz­sia­nym.

 

JAK WYGLĄDA SESJA?

Te­ra­peu­ta py­ta o do­le­gli­wo­ści. (…) Na­stęp­nie przez 40-60 mi­nut co pe­wien czas gła­dzi i uci­ska kon­kret­ne dla da­ne­go scho­rze­nia punk­ty. Jest to bez­bo­le­sne. Za­bieg jest bar­dzo re­lak­su­ją­cy, pa­cjen­tów ogar­nia spo­kój, wręcz bło­go­stan. Czę­sto zda­rza się, że za­sy­pia­ją w trak­cie se­sji.

Po­pra­wa mo­że być wi­docz­na już po pierw­szym za­bie­gu, jed­nak naj­czę­ściej po­trze­ba kil­ku se­sji, by uwol­nić się od bó­lu. Zwy­kle wy­ko­nu­je się od  trzech do pię­ciu za­bie­gów. Zda­niem te­ra­peu­tów nie na­le­ży wy­ko­ny­wać se­sji dzień po dniu. Cia­ło mu­si mieć bo­wiem czas, by kon­ty­nu­ować pro­ces sa­mo­le­cze­nia. Z te­go po­wo­du za­le­ca­ją oni, aby se­sje po­wta­rzać co 7-10 dni. Waż­ne jest, by tech­ni­ki Bo­we­na nie łą­czyć w tym sa­mym cza­sie z in­ny­mi te­ra­pia­mi. (…)”

Zamieściła:

Elżbieta Katarzyna Kędzierska – Dyplomowany Terapeuta Technik Bowena  – Członek Stowarzyszenia Bowtech Polska – Przewodnicząca Sądu Cechowego Cechu Naturopatów i Hipnotyzerów

Zabiegi w Lublinie – Pracownia Natury 511 366 848

Bowen w mediach – Magazyn Joga

Technika Bowena

P. Czerniak , Magazyn Joga 1(5)2014, www.jogamagazyn.com , 30-05-2014

„Ży­je­my w trud­nych cza­sach. Me­dy­cy­na aka­de­mic­ka na­dal nie po­tra­fi sta­wić czo­ła pro­ble­mom zdro­wot­nym współ­cze­snych lu­dzi. Wsze­cho­obec­ny stres, ma­ło war­to­ścio­we po­ży­wie­nie, za­nie­czysz­cze­nie śro­do­wi­ska – wszyst­ko to two­rzy zdro­wot­ną pu­łap­kę. Po­trze­bu­je­my sku­tecz­nej, na­tu­ral­nej i nie­in­wa­zyj­nej te­ra­pii dla każ­de­go. Po­znaj­cie tech­ni­kę Bo­we­na.

Czym jest Bow­tech? Jest to ho­li­stycz­na te­ra­pia, któ­ra re­se­tu­je nasz or­ga­nizm. Uru­cha­mia pro­ce­sy sa­mo­na­pra­wy, w któ­re każ­dy z nas zo­stał wy­po­sa­żo­ny. W pa­mię­ci ko­mór­ko­wej na­sze­go cia­ła za­pi­sa­ny jest stan wzor­co­wy, ma­try­ca, w któ­rej znaj­du­je się nie­mow­lę, czy­ste, nie­ska­żo­ne jesz­cze cho­ro­ba­mi. Za­bie­gi tech­ni­ką Bo­we­na po­wo­du­ją, że or­ga­nizm po­dej­mu­je wal­kę o po­wrót do sta­nu wyj­ścio­we­go.

Twór­cą me­to­dy był Tho­mas Am­bro­se Bo­wen (1916-1982), sto­larz ży­ją­cy w Ge­elong w Au­stra­lii. Jest to je­go au­tor­ska me­to­da. Od za­wsze in­te­re­so­wa­ło go przy­no­sze­nie ulgi w ludz­kim cier­pie­niu. Zau­wa­żył, że pew­ne ru­chy wy­ko­ny­wa­ne na cie­le przy­no­szą okre­ślo­ne efek­ty. Nau­czył się po­ma­gać swo­jej żo­nie pod­czas ata­ku ast­my. Ro­zwi­nął swą tech­ni­kę bez ja­kie­go­kol­wiek uprzed­nie­go wy­kształ­ce­nia me­dycz­ne­go czy te­ra­peu­tycz­ne­go. Zwykł twier­dzić, że to dar od Bo­ga. Był bar­dzo za­pra­co­wa­nym czło­wie­kiem, wy­ko­nu­jąc oko­ło 13 tys. Za­bie­gów rocz­nie. Je­go kli­ni­ka mia­ła wy­zna­czo­ne go­dzi­ny przyj­mo­wa­nia nie­od­płat­nie lu­dzi bied­nych i osób nie­peł­no­spraw­nych. Miał sze­ściu uczniów, ale tyl­ko jed­ne­mu po­wie­rzył za­da­nie sze­rze­nia swo­jej me­to­dy. Je­go ży­cze­niem by­ło, aby każ­dy le­karz czy go­spo­dy­ni do­mo­wa mo­gli dzię­ki niej nieść po­moc cier­pią­cym.

Jak dzia­ła te­ra­pia?

Te­ra­peu­ta po­przez se­rię spe­cy­ficz­nych ru­chów wy­sy­ła in­for­ma­cję do ukła­du ner­wo­we­go. Po­tem na­stę­pu­je prze­rwa, pod­czas któ­rej or­ga­nizm ana­li­zu­je tę in­for­ma­cję i po­dej­mu­je re­ak­cję. Na­stę­pu­je po­now­na se­kwen­cja ru­chów i zno­wu prze­rwa. Ma­my tu do czy­nie­nia z efek­tem do­mi­na – każ­dy ruch wy­wo­łu­je od­po­wied­nią re­ak­cję i jest przy­go­to­wa­niem do na­stęp­ne­go kro­ku. We­dług teo­rii Bo­we­na uru­cho­mie­nie we­wnętrz­ne­go dok­to­ra na­stę­pu­je po osią­gnię­ciu głę­bo­kie­go roz­luź­nie­nia, któ­ry to­wa­rzy­szy se­sji. W efek­cie układ współ­czul­ny ustę­pu­je miej­sca przy­współ­czul­ne­mu. Or­ga­nizm zmie­nia tryb z on/stand by na off, z try­bu wal­ki lub ocze­ki­wa­nia na nią prze­łą­cza się na tryb od­po­czyn­ku, od­prę­że­nia i re­ge­ne­ra­cji. Tyl­ko w ta­kich wa­run­kach zdro­wie­je­my, a o to w dzi­siej­szych cza­sach podwyż­szo­ne­go tem­pa ży­cia co­raz trud­niej.

Na co po­ma­ga? Prze­de wszyst­kim bar­dzo re­lak­su­je i roz­luź­nia, od­blo­ko­wu­je me­cha­nizm na­pię­cie – ból – na­pię­cie. Na­pra­wa jest grun­tow­na, na po­zio­mie ko­mór­ko­wym. Oczysz­czo­ny z tok­syn or­ga­nizm roz­wi­ja peł­ną moc. Z ta­kim po­ten­cja­łem i ener­gią za­czy­na re­ge­ne­ro­wać or­ga­ny, na któ­rych naj­bar­dziej mu za­le­ży, przy czym ona sam o tej ko­lej­no­ści de­cy­du­je. Zau­faj­my mu, on wie le­piej niż nie­je­den spe­cja­li­sta.

 

Z prak­ty­ki ga­bi­ne­tu

Bow­tech bar­dzo do­brze spraw­dza się u osób z bó­la­mi ple­ców i rwą kul­szo­wą. Są to czę­sto pa­cjen­ci o sła­bej ener­gii ner­ko­wej. Spe­cjal­ne pro­ce­du­ry umoż­li­wia­ją wzmoc­nie­nie jej, co prze­kła­da się na znie­sie­nie do­le­gli­wo­ści oko­lic krzy­ża. Za­bie­gi re­gu­lu­ją pra­cę ukła­du tra­wien­ne­go i wy­dal­ni­cze­go, mie­siącz­ko­wa­nia i ukła­du hor­mo­nal­ne­go. Jest to pa­na­ceum na bó­le ucha, pro­ble­my ze sta­wem żu­ch­wo­wo­-skro­nio­wym, mi­gre­ny i in­ne bó­le gło­wy, fi­bro­mial­gia i mia­ste­nie, a tak­że scho­rze­nia bio­der, ko­lan i stóp. Per­fek­cyj­nie roz­pra­wia się z pro­ble­ma­mi kar­ku i ra­mion. Przy­no­si po­moc w bó­lach oko­li­cy pa­ch­win, skrzy­wie­niu mied­ni­cy, nie­rów­nej dłu­go­ści nóg, scho­rze­niach ukła­du od­de­cho­we­go, przy ka­ta­rze sien­nym. Do­brze re­agu­ją tak­że ura­zy na sku­tek chro­nicz­ne­go prze­cią­że­nia mię­śni, ta­kie jak ło­kieć te­ni­si­sty, cieśń nad­garst­ka, a tak­że kon­tu­zje spor­to­we i in­ne ura­zy.

 

Jak wy­glą­da za­bieg?

Po pierw­sze dłu­gi i wy­czer­pu­ją­cy wy­wiad spo­rzą­dzo­ny na pod­sta­wie do­kład­nej an­kie­ty. Te­ra­peu­ta nie tyl­ko słu­cha, lecz tak­że ob­ser­wu­je pa­cjen­ta. Ła­two zo­rien­tu­je się choć­by po po­sta­wie, spe­cy­fi­ce od­de­chu czy skó­ry, co mo­że mu do­le­gać. Czę­sto ob­ja­wy to­wa­rzy­szą­ce po­zwa­la­ją traf­nie okre­ślić dia­gno­zę, a dla pa­cjen­ta mo­gą wy­da­wać się ma­ło istot­ne.

Sam za­bieg tr­wa 40-60 mi­nut. Za­da­niem pa­cjen­ta jest wy­po­czy­wać i sku­piać ca­łą uwa­gę na so­bie – to bar­dzo istot­ne, po­nie­waż wy­bie­ga­nie my­śla­mi po­za ga­bi­net, do nie­za­ła­twio­nych spraw czy in­nych pro­ble­mów, mo­że znacz­nie ogra­ni­czyć efekt za­bie­gu. Na pierw­szej wi­zy­cie te­ra­peu­ta wy­ko­nu­je trzy pod­sta­wo­we pro­ce­du­ry roz­luź­nia­ją­ce lę­dź­wie, ple­cy i kark. Do­pie­ro po­tem przy­cho­dzi czas na pro­ce­du­ry ukie­run­ko­wa­ne – ści­śle do­sto­so­wa­ne do do­le­gli­wo­ści cho­re­go. Spe­cy­ficz­ny ruch Bo­we­na to de­li­kat­ne, ale wy­raź­ne prze­ro­lo­wa­nie przez mię­sień, wy­ko­ny­wa­ne na wy­de­chu. Po krót­kiej se­kwen­cji ta­kich ru­chów okry­wa się pa­cjen­ta i da­je mu po­le­żeć w zu­peł­nej ci­szy przez 2,3,5 lub 10 mi­nut – w za­leż­no­ści od je­go re­ak­cji. Je­śli ta jest sil­na i nie prze­mi­ja po 25 mi­nutach, ozna­cza to, że or­ga­nizm do­stał sil­ny bo­dziec i pod­jął pra­cę, któ­rej nie na­le­ży mu prze­ry­wać wy­ko­ny­wa­niem ko­lej­nych ru­chów. Tu­taj spraw­dza się me­to­da im mniej, ty, le­piej. W odróż­nie­niu od ma­sa­żu nie jest tu ce­lem, aby do­tknąć pa­cjen­ta wszę­dzie, tyl­ko tam, gdzie trze­ba. Naj­lep­szym spraw­dzia­nem sku­tecz­no­ści dzia­ła­nia jest stan re­lak­su, w ja­ki za­pa­da pa­cjent, o czym świad­czyć mo­że trud­na do ukry­cia sen­ność i gło­śna pra­ca je­lit bę­dą­ca wskaź­ni­kiem ak­ty­wa­cji ukła­du przy­współ­czul­ne­go. Czas po za­bie­gu to chwi­la od­po­czyn­ku i re­flek­sji, zda­nie re­la­cji te­ra­peu­cie, co od­czu­wa­li­śmy. Pa­cjent do­sta­je od­po­wied­nie ćwi­cze­nia i za­le­ce­nia 3 x P: po­pi­jać wo­dę, pójść na spa­cer, po­cze­kać. Mo­że mi­nąć na­wet 10 dni, za­nim na­sze cia­ło w peł­ni za­re­agu­je. Prze­chadz­ka na świe­żym po­wie­trzu sprzy­ja tej re­ak­cji, a od sta­nu na­wod­nie­nia na­szych tka­nek zle­ży ich pra­wi­dło­we funk­cjo­no­wa­nie prze­cież!

Cze­go się spo­dzie­wać? Prze­de wszyst­kim po­czu­je­my po­zy­tyw­ny za­strzyk ener­gii, zim­ne rę­ce i no­gi za­czną ema­no­wać przy­jem­nym cie­płem. Je­śli by­li­śmy bar­dzo za­nie­czysz­cze­ni, pro­ces de­tok­sy­ka­cji na pew­no da nam o so­bie znać. Każ­da re­ak­cja bę­dzie in­na, bo in­ne ma­my or­ga­ni­zmy. Po­pra­wa i na­ma­cal­ne efek­ty po­win­ny po­ja­wić się po trzech, czte­rech za­bie­gach. O sku­tecz­no­ści tech­ni­ki Bo­we­na  świad­czą nie­ma­łe re­zul­ta­ty przy le­cze­niu nie­mow­ląt i zwie­rząt, któ­rych nie da się za­su­ge­ro­wać.”

Zamieściła:

Elżbieta Katarzyna Kędzierska – Dyplomowany Terapeuta Technik Bowena  – Członek Stowarzyszenia Bowtech Polska – Przewodnicząca Sądu Cechowego Cechu Naturopatów i Hipnotyzerów

Zabiegi w Lublinie – Pracownia Natury 511 366 848

Bowen w mediach – Hipoalergiczni

Bez skalpela i pigułki. Holistyczna terapia Techniką Bowena

K. Paszkiewicz , Hipoalergiczni, 02.07.2014 , 02-07-2014

Przyzwyczajeni do szpikowania się lekami przy każdej dolegliwości, nie zdajemy sobie sprawy z tego, że zwalczamy jedynie objawy chorób. Punktowe podejście do problemów ze zdrowiem jest podstawą medycyny konwencjonalnej. Często jednak istota sprawy tkwi w tym, co trapi nasz umysł i cały organizm. O całościowym, holistycznym podejściu do medycyny i tym, jak trudy codziennego życia mogą wpływać na stan całego naszego ciała opowiada magister fizjoterapii Mateusz Markiewicz.

  

Hipoalergiczni: Coraz częściej słyszymy słowo “holistyczny” w odniesieniu do sposobów leczenia człowieka, co to znaczy?
Mateusz Markiewicz: Leczenie holistyczne to leczenie całego organizmu, a nie tylko poszczególnych jego części. Takie podejście znane jest ludzkości od zarania dziejów i jest ponadczasowe. W obecnych czasach ludzie nękani są wieloma problemami. W dodatku ich życie pędzi coraz szybciej. To sprawia, że nasze organizmy często odmawiają posłuszeństwa. A to na skutek stresu i ogromnego wysiłku nieodpłaconego relaksem, a także z powodu braku wiary we własne możliwości w zaistniałej sytuacji. Takie załamanie może przyczynić się do niekorzystnego efektu domina w poszczególnych układach ciała.
Holistyczne leczenie uwzględnia każdy aspekt ludzkiego życia, poprzez pracę z ciałem, a także poprzez dotarcie do sfery emocjonalnej i mentalnej. Terapeuta zajmujący się takim leczeniem nie skupia się na jednym elemencie ciała pacjenta, które ten wskazuje i opisuje, jako źródło jego problemów. Nie ma narządu, czy też części ciała, która funkcjonowałaby odrębnie od reszty organizmu. Wszystko jest ze sobą ściśle połączone. A praca danego organu, wynika z pracy innego. Może się zdarzyć, że ci którzy cierpieli i nie zaznali leczenia holistycznego mogą teraz cierpieć podwójnie. Stąd bierze się coraz większe zainteresowanie usługami, jakie oferujemy.
Oczywiście postęp medycyny jest ogromny i lekarze wielokrotnie ratują ludzkie zdrowie i życie. W wielu sytuacjach nie pomogłaby holistyczna terapia. Ale zdarza się również, że decyzja o operacji czy też o leczeniu farmakologicznym jest zbyt pochopna, bądź też chory lub jego lekarz prowadzący nie wie o innych możliwościach pomocy.

H: Jako Polacy, jesteśmy przyzwyczajeni do pigułek, zastrzyków i sterydów. Jak lekarz nie poda nam antybiotyku, czujemy się potraktowani lekceważąco, lekarz nie potraktował nas wystarczająco poważnie. Statystyki mówią, że w Europie zajmujemy pierwsze miejsce, jeśli chodzi o zużycie “leków” bez recepty, które może doradzić farmaceuta lub reklama w telewizji. Co to znaczy przyjść na “terapię holistyczną, od czego zaczyna się wizyta?
MM: Technika Bowena to całkowicie innowacyjna australijska metoda leczenia holistycznego. Oparta jest na pracy z powięziami, czyli prawdopodobnie z najważniejszą tkanką ludzkiego ciała. To w niej zakodowane są nasze emocje, które znajdują swoje odzwierciedlenie na naszym ciele i odwrotnie – to jak odczuwamy nasze ciało wpływa na naszą sferę psychiczną. Mam tu na myśli zjawiska psychosomatyczne. Technika ta ma niesamowicie wysoką skuteczność działania – aż 88% – a to oznacza, że ponad 8 na 10 Pacjentów wychodzi z gabinetu z tym, po co przyszli.
Wizyta w gabinecie terapii holistycznej niewiele różni się od wizyty w każdym innym gabinecie lekarskim, czy fizjoterapeutycznym. Cel jest ten sam – pomoc pacjentowi. Żeby go osiągnąć musimy poznać problemy zdrowotne chorego, a także jego potrzeby. Dlatego wszystko zaczyna się od szczegółowego wywiadu. Najbardziej interesuje mnie to, co pacjent ma do przekazania, zarówno w sposób werbalny jak i niewerbalny. Nie pomijam również cennych opisów lekarskich dołączanych do kartoteki. Najlepiej jeśli pacjent podzieli się kontaktem do swojego lekarza, na wypadek gdybym chciał coś z nim skonsultować. Coraz więcej lekarzy docenia taką współpracę i niekiedy razem rozwiązujemy problemy. Dobrze jest kiedy Pacjent przed wizytą przygotuje się do niej, zbierając stosowne informacje dotyczące swojego zdrowia (nawet z odległej przeszłości) i zrobi sobie “zdrowotny rachunek sumienia”. Zawsze zmierzam do chronologicznego ustawienia wydarzeń dotyczących zdrowia w życiu pacjenta. Wiemy, że coś wynika z czegoś, zawsze jest akcja i reakcja. Jeżeli poznamy schemat postępujących problemów w efekcie domina, łatwiej nam będzie odwrócić ten łańcuch wydarzeń.
Terapia przebiega według zasad i specyfikacji metody leczenia holistycznego. Podczas terapii wykonywanych w Manual Clinic, pacjenci mają możliwość przebrania się we własną cienką, wygodną odzież przylegającą do ciała. Następnie kładzie się na kozetce i zostaje okryty ciepłym kocykiem. Terapeuta wykonuje zabieg stosując wcześniej omówioną procedurę. W seriach wykonuje charakterystyczne chwyty terapeutyczne. Pomiędzy nimi następują około 2 minutowe przerwy – jest to część zabiegu. W tym czasie impulsy wprowadzone do układu nerwowego zostają zintegrowane przez mózg. Na początku zabiegu pacjent leży na brzuchu albo przyjmuje wygodną dla siebie pozycję, następnie kładzie się na plecach. Kilkanaście łagodnych chwytów odpowiadających ściśle określonym procedurom daje pacjentowi i jego organizmowi realne poczucie odprężenia. Wszystko to trwa około 45 minut. Po sesji terapeuta przeprowadza z pacjentem krótką rozmowę zakończoną zaleceniami odnośnie profilaktyki.
Nasi pacjenci często przychodzą na terapie po konsultacjach z innymi lekarzami. Nierzadkimi są przypadki odstawiania leków pod wpływem działania naszych terapii. Mam na myśli nie tylko leki bez recepty, ale także i silne sterydy itp. Wśród moich pacjentów jest kilka rodzin z małymi dziećmi, u których roczne zużycie leków i odbytych wizyt u lekarza drastycznie zmalało. Są to przykłady ludzi, które pozwalają mi wierzyć, że w naszym kraju dojdzie do rewolucji w myśleniu o zdrowiu i sposobach leczenia.

H: Na Targu Śniadaniowym w Poznaniu oferujecie masaże, które są nieco inne niż te, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Na czym one polegają i do kogo są adresowane? Gdzie można przyjść na pełny masaż?
MM: Technika Bowena nie jest masażem. Tom Bowen, twórca metody, mówił o niej: “it’s not massage, it’s a message” (to nie masaż- to wiadomość, informacja). Podczas terapii nie masujemy ciała, a programujemy je poprzez precyzyjne pobudzanie receptorów i wprowadzanie za ich pośrednictwem impulsów stymulujących układ nerwowy. Taka sytuacja powoduje wewnętrzne przeprogramowanie organizmu. Wtedy to zaczyna dominować układ przywspółczulny nad układem współczulnym. Ta dominacja pozwala organizmowi odpocząć, zregenerować się i powrócić do stanu równowagi wewnętrznej. Zabiegi są efektywne i jednocześnie bardzo bezpieczne, dlatego adresujemy je do wszystkich, bez względu na wiek, płeć czy też rodzaj schorzenia. Nie zamykamy drogi nikomu, ponieważ każdy przypadek jest inny, a dodatkowo doświadczenia i rezultaty z przeprowadzonych terapii mogą wnieść coś nowego do świata nauki.
„Klinika na łące” to inicjatywa realizowana na dużym poznański evencie, jakim jest odbywający się co weekend Targ Śniadaniowy. Zabiegi wykonujemy w specjalnie przygotowanych namiotach z profesjonalnymi kozetkami używanymi na co dzień w naszych gabinetach. Leczenie w otoczeniu zieleni Parku Kasprowicza i Parku Sołackiego daje jeszcze większą możliwość relaksu. Jest to świetny moment na spróbowanie naszych terapii leczniczych i relaksacyjnych przez poznaniaków. Jest to dla nas też szczególna okazja, ponieważ już od sierpnia otwieramy naszą klinikę w Plewiskach.
Dotychczas nasze działania lecznicze odbywały się również na terenie Plewisk w zaprzyjaźnionej przychodni lekarskiej – Koramed. Możliwość badania Techniki Bowena i jej rezultatów w licznym gronie lekarzy o takich specjalizacjach jak: pediatria, ortopedia, dermatologia, laryngologia, okulistyka, kardiologia, endokrynologia, chirurgia i psychologia pozwoliły nam na dogłębne poznanie tematu i opracowanie skutecznych strategii leczenia. Cały ten rozwój przyczynił się do wzrostu zainteresowania naszymi usługami, a to z kolei pozwoliło nam na odważny ruch jakim jest otwarcie własnej, niezależnej kliniki.

H: Czy są również korzyści przewidziane dla kobiet w ciąży? Na czym one polegają?
MM: Jak najbardziej tak. Nasze drzwi otwarte są dla wszystkich, a więc i dla kobiet w ciąży, a nawet dla kobiet, które pragną macierzyństwa, ale z różnych powodów mają z tym problem. Oprócz leczenia niepłodności i zabiegów dla mam, przygotowaliśmy także ofertę dla karmiących mam i dla ich dzieci.
Dzielne przyszłe mamy bywają niekiedy bardzo aktywne w okresie ciąży. Pracują w domu i poza nim, a do tego wszystkie czynności wykonują z dodatkowym obciążeniem. Manual Clinic docenia ich trud i starania włożone z potrzeby serca i wyróżnia je darmową pomocą w postaci zabiegów “Mama i ja”. Przynoszą one ulgę m.in. w bólach pleców, a także uspokajają dziecko umożliwiając mu prawidłowe ustawienie się względem kanału rodnego przed porodem. Bywa, że kobieta w ciąży zachoruje na coś, a lekarz ma związane ręce, ponieważ ciąża w wielu przypadkach jest przeciwwskazaniem do stosowania leczenia farmakologicznego. W takich przypadkach Manual Clinic nie zawodzi. Potrafimy leczyć szereg chorób wykorzystując do tego jedynie własne ręce oraz zdobytą wiedzę anatomiczną i fizjologiczną.
Dzięki zabiegom dla przyszłych mam dajemy motywację i pomagamy przebrnąć przez ten nierzadko ciężki etap. Redukujemy stres, dbamy o to, aby organizm nie chorował, a metabolizm działał poprawnie oraz by ciało znajdowało się w równowadze kwasowo-zasadowej. Mało tego, te wszystkie korzyści dotyczą również dziecka rozwijającego się w łonie matki. Dzięki temu ma ono idealne warunki do rozwoju o zmniejszonym ryzyku wystąpienia niedotlenienia i innych zagrożeń czyhających w okresie płodowym.
Sam poród też bywa ogromnym wysiłkiem i stresem dla kobiety. Po takim akcie kobiecie należy się wypoczynek i możliwość regeneracji. Zabiegi Techniką Bowena pomogą jej w tym, a także w odzyskaniu odpowiedniej kondycji psycho-ruchowej.
Po przyjściu dziecka na świat wykonujemy zabiegi Baby Bowen, które kierowane są nie tylko do chorych dzieci. Holistczne działanie terapii poprawia funkcjonowanie wszystkich układów i narządów organizmu dziecka, a co za tym idzie, pomagają zniwelować szok poporodowy, wyrównują wszelkie asymetrie, polepszają sen, poprawiają metabolizm, tym samym usuwając kolki, gazy, a nawet przepukliny. Dzieci objęte tym programem znacznie szybciej nabierają nowych umiejętności. Zaczynają wcześniej mówić i chodzić w porównaniu ze swoimi rówieśnikami.

H: Często mamy w rodzinie osobę, która ma atopię lub wieloletnią, postępującą egzemę, czy może ona znaleźć u Was rozwiązanie?
MM: Oczywiście, że tak. Leczenie tych schorzeń polega przede wszystkim na eliminacji alergenu. Pomagamy więc starannie dobrać m.in. kosmetyki do ciała i chemię gospodarczą. Zapoznajemy także Pacjenta z zasadami profilaktyki. Gdy ten krok mamy już za sobą, możemy spokojnie rozpocząć terapię. Dzięki zabiegom Techniką Bowena, pacjenci z problemami alergicznymi początkowo zauważają drobne zmiany w organizmie takie jak głębszy sen, lepszy metabolizm, pozytywne myślenie itp. To wszystko prowadzi do remisji choroby. W dalszych etapach obserwują oni ustępowanie uporczywego swędzenia, a nawet zanikanie wyprysków atopowych skóry.

H: Jakiego typu schorzenia można skutecznie wyleczyć w Manual Clinic?
MM: Technika Bowena, którą wykorzystujemy podczas leczenia w Manual Clinic, pozwala nam na dotarcie do rzeszy ludzi zainteresowanych zarówno pozbyciem się najprostszych dolegliwości związanych z przeciążeniami, jak i uwolnieniem swojego organizmu od toczącej się w nim najbardziej zaawansowanej choroby. Zasięg działania naszych metod jest bardzo szeroki i zahacza o liczne specjalizacje medyczne tj. ortopedia, neurologia, gastrologia, endokrynologia, a także ginekologia, laryngologia, pulmonologia, a nawet chirurgia i wiele innych. Podczas zabiegów wpływamy na wszystkie układy, organy i części ciała poprawiając ich dotychczasowe funkcjonowanie. Wielokrotnie udało nam się uniknąć operacji. Pomagamy także przygotować organizm, jeśli ta została już zlecona przez lekarza. Po jej wykonaniu nasze działania mogą znacznie przyspieszyć proces rekonwalescencji.
Mieliśmy również niesamowitą możliwość uratowania ludzkiego życia w czasie ataku niedokrwistości u jednej z pacjentek. Ta metoda ma naprawdę nieograniczone możliwości i czasem trudno stwierdzić z uwagi na złożoność problemów, w jakich przypadkach może okazać się najlepszym rozwiązaniem. A dlaczego działa i skąd tak duża rozmaitość schorzeń na jakie może pozytywnie wpłynąć? Okazuje się, i wiemy to nie od dziś, że zdecydowana większość chorób ma wspólny mianownik, jakim jest stres. Eliminując tego cichego zabójcę, organizm rośnie w siłę, a jego zdolności samoobronne oraz samoregeneracyjne nabierają większego rozmachu. Pracując na powięziach uwalniamy organizm Pacjenta od negatywnych emocji, a także wyciszamy go i sprawiamy, że w jego odczuciu strach i niepewność, które mu towarzyszą schodzą na dalszy plan. Dzięki temu wykazuje on większą koncentracje przy jednoczesnym “spokoju ducha”. Na naszej stronie www.manualclinic.com w zakładce “Dowody skuteczności” publikujemy najciekawsze historie leczenia w naszej klinice. Nie sposób oczywiście wymienić wszystkich przypadków, ale lista którą prowadzimy stale rośnie. Zachęcamy także naszych pacjentów do dzielenia się swoimi własnymi doświadczeniami. Każdy przypadek traktujemy jak wyzwanie, któremu chcemy sprostać i staramy się na jego przykładzie poszerzyć naszą wiedzę i doświadczenie.

H: Skąd wzięła się ta metoda i od jak dawna funkcjonuje w Polsce? Czy jest to w każdym mieście?
MM: Technika Bowena pochodzi z Australii. W ubiegłym stuleciu wynalazł ją Tom Bowen. Po jego śmierci w 1982 roku, małżeństwo Rentsch, które Bowen nauczył swej techniki, rozpropagowało ją na całym świecie. Do Polski trafiła ona 4 lata temu wraz z organizowanymi szkoleniami. Miałem okazję być na pierwszym kursie tej metody i cały czas rozwijam swoje umiejętności u boku doświadczonej kadry instruktorów z Australii i Grecji. Gdy otworzymy w sierpniu klinikę w Plewiskach, osiągnę poziom mistrzowski, na który z upragnieniem czekam. Cieszymy się, że Technika zdobywa coraz większe zaufanie nie tylko wśród pacjentów, ale także wśród terapeutów, a nawet lekarzy, którzy także chcą pomagać używając Techniki Bowena. Już dziś można spotkać terapeutów tej rewolucyjnej metody, niemalże w każdym większym polskim mieście. Szczegółowe dane na ten temat dostępne są w sieci. Jako członek zarządu Stowarzyszenia Techniki Bowena w Polsce, mogę z dumą powiedzieć, że mamy już ponad 130 zapisanych członków i ta liczba systematycznie rośnie.

H: Ile kosztuje podstawowa sesja, a ile pełny cykl terapii?
MM: Ceny terapii Techniką Bowena w Europie Zachodniej wahają się od 50€ nawet do 120€. W Polsce są to ceny od 50 zł do 140 zł za sesję. Ważną informacją jest to, że sesje wykonuje się raz w tygodniu, co nie obciąża pacjenta czasowo i finansowo. Ponadto terapia przynosi korzyści najczęściej już po pierwszym zabiegu, a około 3 – 5 spotkań pozwalają odzyskać zdrowie. Niekiedy jednak problemy zdrowotne są bardziej złożone, a skuteczność ich wyleczenia zależy również od postępowania pacjenta pomiędzy poszczególnym wizytami w gabinecie. Chodzi tu o jego tryb życia, dietę, sen oraz stosowanie się do zaleceń dotyczących profilaktyki. Trudno zatem określić dokładną ilość potrzebnych sesji w całym cyklu, gdyż każdy przypadek jest zupełnie inny. Często zdarza się, że nasi Pacjenci przychodzą do nas na terapie lecznicze, po czym stosują profilaktycznie nasze zabiegi relaksacyjne. Zapobiegają one nawrotom chorób i dolegliwości. Polecamy je szczególnie tym, którzy borykają się z nieprawidłowymi wzorcami psycho-ruchowymi wynikającymi najczęściej ze specyfiki pracy wykonywanej na co dzień.

Zamieściła:

Elżbieta Katarzyna Kędzierska – Dyplomowany Terapeuta Technik Bowena  – Członek Stowarzyszenia Bowtech Polska – Przewodnicząca Sądu Cechowego Cechu Naturopatów i Hipnotyzerów

Zabiegi w Lublinie – Pracownia Natury 511 366 848

Bowen w mediach – „Superlinia” 2014

Technika Bowena – pomaga w otyłości, nadciśnieniu, bólach kręgosłupa DSC_7174

E. Bogusławska-Przybysz , Superlinia 07.2014 (247) , 30-07-2014

Superlinia+2014

Tech­ni­ka Bo­we­na, me­to­da uzdra­wia­nia po­pra­wia­ją­ca pra­cę ca­łe­go or­ga­ni­zmu, wspo­ma­ga też wal­kę z nadwa­gą i oty­ło­ścią. Z jej pro­pa­ga­to­ra­mi, The­okli­to­sem Tsal­lo­sem z Gre­cji i Han­ną Opi­łą z Po­zna­nia, roz­ma­wia Elż­bie­ta Bo­gu­sław­ska­-Przy­bysz.

 

Za­­bieg jest pro­­sty: te­­ra­­peu­­ta w okre­­ślo­­ny spo­­sób do­­ty­­ka nie­­k­tó­­rych pun­k­tów na cie­le pa­­cjen­ta. Po kil­ku ta­­kich chwy­­tach ro­bi ki­l­ku­­mi­­nu­­to­­wą prze­­r­wę, po­tem wra­ca, znów do­­ty­­ka pa­­cje­n­ta, tyl­ko w in­­nych mie­j­scach, od­cho­­dzi… I tak przez go­­dzi­­nę. W ja­ki spo­­sób to dzia­­ła na or­ga­­nizm?

 

The­okli­tos Tsal­los: Tu jest ina­czej niż w ma­sa­żu, gdzie te­ra­peu­ta wy­ko­nu­je ca­łą pra­cę i uży­wa wła­snej si­ły, by zmu­sić cia­ło pa­cjen­ta do pod­da­nia się mu. W tech­ni­ce Bo­we­na dzia­ła­my nie­in­wa­zyj­nie: te­ra­peu­ta nie spra­wia dru­giej oso­bie bó­lu, a je­dy­nie de­li­kat­ny­mi ru­cha­mi za­chę­ca jej cia­ło do pod­ję­cia dzia­ła­nia. Or­ga­nizm czło­wie­ka od uro­dze­nia ma ten­den­cję do au­to­na­pra­wy. Po­tra­fi sam sie­bie uzdro­wić. Nie­ste­ty, dziś czę­sto ta na­tu­ral­na zdol­ność jest za­blo­ko­wa­na, bo je­ste­śmy na­ra­że­ni na wpływ róż­nych szko­dli­wych czyn­ni­ków. Nie od­ży­wia­my się pra­wi­dło­wo, bo nie­ła­two zdo­być na­praw­dę war­to­ścio­we je­dze­nie bez che­mii, od­dy­cha­my za­nie­czysz­czo­nym po­wie­trzem, ota­cza nas ha­łas. Ży­je­my też w cią­głym stre­sie i to on jest naj­gor­szy. Tech­ni­ka Bo­we­na po­ma­ga przy­wró­cić rów­no­wa­gę, dzię­ki niej odzy­sku­je­my zdol­ność do sa­mo­re­gu­la­cji.

Jak czę­sto na­le­ży ko­rzy­stać z za­bie­gów?

Han­na Opi­ła: Nie czę­ściej niż co ty­dzień. Sam za­bieg to do­pie­ro po­czą­tek uzdra­wia­nia. Mo­że­my go po­rów­nać do pra­cy do­mo­wej, któ­rą or­ga­nizm odra­bia przez kil­ka dni – zwy­kle przez pierw­sze dwa pra­cu­je bar­dzo in­ten­syw­nie, a przez ko­lej­ne trzy sła­biej. Po­trze­bu­je cza­su, aby po­kom­bi­no­wać, co w so­bie zmie­nić, by le­piej funk­cjo­no­wać. Je­śli mu te­go cza­su nie da­my, za­bie­gi nie przy­nio­są dłu­go­trwa­łych efek­tów. Przy­cho­dzą do mnie oso­by, któ­re sto­su­ją die­tę i in­ten­syw­nie ćwi­czą: jed­ne­go dnia bie­ga­ją, dru­gie­go upra­wia­ją nor­dic wal­king, trze­cie­go idą na si­łow­nię… A zdro­wie szwan­ku­je: bo­lą krę­go­słup i no­gi, do­ku­cza­ją cho­re za­to­ki. Mó­wię wte­dy: „Wy­lu­zuj­cie tro­chę. Je­śli sta­le ob­cią­ża­cie or­ga­nizm, nie­wie­le mo­gę po­móc. Przy­chodź­cie po ćwi­cze­niach, by po­tem już nic nie ro­bić. Dwa dni po za­biegu nie tre­nuj­cie in­ten­syw­nie. Spa­cer tak, ale si­łow­nia, bie­gi już nie”. Na­ra­że­ni na cią­gły stres też po­win­ni przy­cho­dzić, do­pie­ro kie­dy w per­spek­ty­wie ma­ją od­po­czy­nek, np. przed week­en­dem, w pią­tek wie­czo­rem.

Stres jest jed­ną z przy­czyn pod­ja­da­nia, a więc oty­ło­ści. Tech­ni­ka Bo­we­na, dzię­ki zre­lak­so­wa­niu, sprzy­ja więc chy­ba od­chu­dza­niu?

The­okli­tos Tsal­los: Nie mo­że­my stwier­dzić wprost, że po­ma­ga zrzu­cić ty­le i ty­le ki­lo­gra­mów, czy że przy­spie­sza me­ta­bo­lizm o ileś pro­cent, bo nie prze­pro­wa­dzo­no ta­kich ba­dań. Z ca­łą pew­no­ścią jed­nak wpły­wa na dzia­ła­nie wszyst­kich ukła­dów, tak­że tra­wien­ne­go. Jed­ni po za­biegu nie od­czu­wa­ją cią­głej po­trze­by się­ga­nia po prze­ką­ski, u in­nych po­ja­wia się na­gła chęć zje­dze­nia po­sił­ku. Tak by­ło z pew­nym pa­nem, któ­ry zgło­sił się na za­bieg po­ka­zo­wy. Od dwóch lat nie miał ape­ty­tu. Jadł tyl­ko z roz­sąd­ku, by do­star­czyć cia­łu pa­li­wa. Po za­biegu roz­ma­wia­li­śmy i na­gle on prze­rwał tę po­ga­węd­kę sło­wa­mi: „Prze­pra­szam, ale po­czu­łem się głod­ny i bie­gnę do żo­ny, któ­ra cze­ka z obia­dem. Na pew­no się ucie­szy, że wresz­cie z chę­cią zjem to, co ugo­to­wa­ła…”.

Część osób po za­bie­gu cho­dzi du­żo czę­ściej niż wcze­śniej do to­a­le­ty…

The­okli­tos Tsal­los: Tak, bo zda­rza się, że pa­cjen­ci ma­ją róż­ne blo­ka­dy lim­fa­tycz­ne. Dzię­ki tech­ni­ce Bo­we­na układ lim­fa­tycz­ny za­czy­na pra­co­wać spraw­niej, or­ga­nizm się oczysz­cza po­przez ner­ki, układ żyl­ny itd. Efek­tem jest zwięk­szo­na pro­duk­cja mo­czu. Niek­tó­rzy od ra­zu po za­biegu bie­gną do ła­zien­ki. Kie­dyś mło­da fi­zjo­te­ra­peut­ka, któ­ra chcia­ła spraw­dzić, jak dzia­ła tech­ni­ka Bo­we­na, po­ło­ży­ła się na za­bieg, ale po 20 mi­nu­tach krę­ci­ła się i krę­ci­ła, aż w koń­cu wsta­ła. Stwier­dzi­ła, że tak ją ener­gia za­czę­ła roz­pie­rać. Czę­ściej jed­nak lu­dzi ogar­nia sen­ność. Ich or­ga­nizm po­trze­bu­je od­po­czyn­ku, bo na co dzień za du­żo pra­cu­je.

A ci­śnie­nie, czę­sto podwyż­szo­ne u osób oty­łych?

The­okli­tos Tsal­los: W te­ra­pii nad­ci­śnie­nia ta tech­ni­ka jest bar­dzo po­moc­na. Nie­daw­no le­ka­rze fran­cu­scy we współ­pra­cy z ame­ry­kań­ski­mi prze­pro­wa­dzi­li w USA ba­da­nia, z któ­rych wy­ni­ka­ło, że po­wo­dem 90 proc. pro­ble­mów krą­że­nio­wych jest prze­wle­kły stres. Na­sze za­bie­gi po­ma­ga­ją w roz­luź­nie­niu wszyst­kich mię­śni, tak­że tych wo­kół na­czyń kr­wio­no­śnych, więc krew swo­bod­nie pły­nie, a ser­ce nie jest zmu­sza­ne do więk­sze­go wy­sił­ku. U wie­lu osób, któ­re na­uczą się od­stre­so­wy­wać, ob­ni­ża się też po­ziom cho­le­ste­ro­lu.

Jak jesz­cze tech­ni­ka Bo­we­na mo­że po­móc lu­dziom oty­łym i z nadwa­gą?

The­okli­tos Tsal­los: Czę­sto przy­czy­ną oty­ło­ści są pro­ble­my z tar­czy­cą, a te u wie­lu osób wy­ni­ka­ją z au­to­agre­sji or­ga­ni­zmu. Wy­ma­ga­ją cier­pli­wej, dłu­go­trwa­łej te­ra­pii i na­sze za­bie­gi da­ją tu do­bre efek­ty. Ma­my też wy­ni­ki w ni­we­lo­wa­niu bó­lów krę­go­słupa, któ­ry u lu­dzi z nadmier­ną ma­są cia­ła jest moc­no prze­cią­żo­ny. To jed­na z nie­licz­nych me­tod, któ­ra nie­in­wa­zyj­nie le­czy sko­lio­zę, zwłasz­cza u mło­dych osób. U doj­rza­łych trud­no li­czyć, by krę­go­słup się wy­pro­sto­wał, ale przy­naj­mniej zni­ka ból. Lu­dzie oty­li bar­dzo czę­sto ma­ją roz­re­gu­lo­wa­ną współ­pra­cę ukła­du od­de­cho­we­go, krą­że­nia, mo­czo­we­go, wy­dal­ni­cze­go, tra­wien­ne­go itd. Tech­ni­ka Bo­we­na po­zwa­la przy­wró­cić rów­no­wa­gę.”

Zamieściła:

Elżbieta Katarzyna Kędzierska – Dyplomowany Terapeuta Technik Bowena  – Członek Stowarzyszenia Bowtech Polska – Przewodnicząca Sądu Cechowego Cechu Naturopatów i Hipnotyzerów

Zabiegi w Lublinie – Pracownia Natury 511 366 848

Bowen w mediach – „O czym lekarze Ci nie powiedzą” 2014

Dotyk, który leczy ból 13230932_10209346859050082_1790069544_o

(-) , O czym lekarze Ci nie powiedzą 5(7),9-10/2014 , 30-10-2014

O_czym_lekarze_2014

Hen­ry Wyn­dham, pre­zes do­mu au­kcyj­ne­go So­the­by, przez pół ro­ku cier­piał na do­kucz­li­we bó­le ple­ców – gdy za­wio­dły wszyst­kie zna­ne mu me­to­dy le­cze­nia, mógł już li­czyć tyl­ko na cu­d…

 

(…) Przy wzro­ście nie­mal dwóch me­trów Hen­ry Wyn­dham przy­wykł do oka­zjo­nal­ne­go kłu­cia w ple­cach. Ale w koń­cu ból stał się nie­zno­śny i nie ustę­po­wał przez sześć mie­się­cy.

Dy­sko­pa­tia, jak­że czę­sta o lu­dzi star­szych, spo­wo­do­wa­ła u 59-let­nie­go Hen­ry­’e­go rwę kul­szo­wą, a me­dy­cy­na kon­wen­cjo­nal­na ofe­ru­je na tym po­lu nie­wie­le, oprócz cie­płych okła­dów, od­po­czyn­ku, ćwi­czeń i le­ków prze­ciw­bó­lo­wych. Kie­dyś już po­da­wa­no mu znie­czu­le­nie ze­wną­trzo­po­no­we, ale nie przy­no­si­ło ono więk­szej po­pra­wy.

Rów­nież me­dy­cy­na al­ter­na­tyw­na nie­wie­le tu zdzia­ła­ła. (…) Hen­ry mu­siał po­go­dzić się z fak­tem, że cze­ka go ope­ra­cja. Wte­dy wła­śnie przy­pad­ko­wa uwa­ga na­pro­wa­dzi­ła go na wła­ści­wy trop do po­zby­cia się bó­lu. Pod­czas wa­ka­cji na He­bry­dach zna­jo­my wspo­mniał mu o tech­ni­ce Bo­we­na, o któ­rej Hen­ry ni­gdy wcze­śniej nie sły­szał, i o spe­cja­li­ście re­zy­du­ją­cym na wy­spie, sto­su­ją­cym tę me­to­dę.

Hen­ry stwier­dził, że nie ma nic do stra­ce­nia, po­sta­no­wił więc za­re­zer­wo­wać wi­zy­tę.  Ku je­go ogrom­ne­mu za­sko­cze­niu, po pierw­szym za­bie­gu po­czuł ulgę. Co wy­da­ło mu się wy­jąt­ko­wo za­dzi­wia­ją­ce to, to że pod­czas ma­sa­żu nie do­świad­czył żad­nych gwał­tow­nych po­cią­gnięć czy ude­rzeń, a za­miast te­go bar­dzo de­li­kat­ne prze­su­wa­nie pal­ca­mi i kciu­ka­mi po okre­ślo­nych miej­scach cia­ła.

Efek­tem te­go za­bie­gu, jak twier­dzą prak­ty­cy tech­ni­ki Bo­we­na, jest ak­ty­wa­cja na­tu­ral­nej mo­cy uzdra­wia­ją­cej mó­zgu, o któ­rej za­po­mnia­no w dzi­siej­szym świe­cie peł­nym po­śpie­chu i stre­su. (…)

Tech­ni­ka Bo­we­na „bu­dzi” wro­dzo­ne zdol­no­ści au­to­le­cze­nia na­sze­go mó­zgu, dla­te­go teo­re­tycz­nie mo­że ule­czyć każ­dą cho­ro­bę. Naj­czę­ściej apli­ku­je się  ją lu­dziom cier­pią­cym z po­wo­du bó­lu w ple­cach, kon­tu­zji spor­to­wych, mi­gre­ny oraz kon­se­kwen­cji wy­pad­ków dro­go­wych.

(…) Wie­lu pa­cjen­tów by­wa zdu­mio­nych tym, jak ma­ło się wła­ści­wie dzie­je pod­czas ma­sa­żu: bar­dzo de­li­kat­ny do­tyk, le­d­wo od­czu­wal­ny w pew­nych par­tiach cia­ła. By­wa, że ja­kieś miej­sce zo­sta­je do­tknię­te tyl­ko raz. Te­ra­peu­ta mo­że wy­ko­ny­wać tzw. ruch Bo­we­na, czy­li roz­ma­so­wa­nie po­wię­zi w ści­śle okre­ślo­nym miej­scu za po­mo­cą kciu­ka i po­zo­sta­łych pal­ców.

W tech­ni­ce Bo­we­na waż­ne są tzw. sto­pe­ry, czy­li miej­sca w po­bli­żu od­cin­ka lę­dź­wio­we­go krę­go­słu­pa, któ­re  wy­ni­ku spe­cy­ficz­ne­go ma­sa­żu za­trzy­mu­ją ne­ga­tyw­ne bodź­ce dzia­ła­ją­ce na or­ga­nizm, dzię­ki cze­mu otwie­ra się on na przy­ję­cie bodź­ców po­zy­tyw­nych. Naj­czę­ściej od­czu­wal­na re­ak­cja przy­po­mi­na swe­go ro­dza­ju bło­go­stan – głę­bo­ki re­laks oraz spo­kój we­wnętrz­ny – czę­sto więc zda­rza się pa­cjen­tom za­snąć pod­czas se­sji.

(…) Z po­cząt­ku bę­dziesz pew­nie przy­cho­dzić na co­ty­go­dnio­we wi­zy­ty, mię­dzy któ­ry­mi nie trze­ba wy­ko­ny­wać ćwi­czeń czy prze­strze­gać spe­cjal­nych za­le­ceń ży­wie­nio­wych. Je­dy­ne przy­ka­za­nie jest ta­kie, by nie pod­da­wać się w mię­dzy­cza­sie żad­nej in­nej te­ra­pii, po­nie­waż mo­gła­by ona za­kłó­cać kie­ro­wa­ne do cia­ła prze­ka­zy. Po­za roz­luź­nie­niem, na po­cząt­ku mo­żesz nie od­czu­wać żad­nych in­nych skut­ków te­ra­pii. Czę­sto jed­nak pa­cjen­ci za­uwa­ża­ją dia­me­tral­ne zmia­ny w swo­im or­ga­ni­zmie do­pie­ro wie­le dni po wi­zy­cie. (…)

Za­bieg tech­ni­ką Bo­we­na tr­wa 40-60 min. Po­le­ga na de­li­kat­nych ru­chach wy­ko­ny­wa­nych pal­ca­mi na mię­śniach i tkan­ce łącz­nej, bez­po­śred­nio na na­giej skó­rze, ewen­tu­al­nie przez cien­ka odzież. Po­mię­dzy ze­sta­wa­mi ru­chów sto­su­je się kil­ku­mi­nu­to­we prze­rwy. Są one waż­nym ele­men­tem tech­ni­ki, dzię­ki tym pau­zom or­ga­nizm otrzy­mu­je nie­zbęd­ny czas na re­ak­cję i roz­po­czę­cie pro­ce­su le­cze­nia.”

Bowen w mediach – „Wróżka”

13210955_10209346851329889_1520486577_o

Terapia Metodą Bowena – łagodny ucisk, który czyni cuda

E. Deren , Wróżka, 12.2014 , 09-12-2014

„Ma­saż, nie ma­saż. De­li­kat­ny ucisk nie po­bu­dza mię­śni… Ale wy­sy­ła prze­kaz do mó­zgu i uru­cha­mia na­tu­ral­ne mo­ce uzdra­wia­ją­ce. To dla­te­go te­ra­pia Bo­we­na po­ma­ga, gdy kon­wen­cjo­nal­ne me­to­dy le­cze­nia za­wo­dzą.

O te­ra­pii me­to­dą Bo­we­na po raz pierw­szy usły­sza­łam od zna­jo­mej. Kil­ka za­bie­gów, po­le­ga­ją­cych na de­li­kat­nym uci­sku wy­bra­nych miejsc na cie­le, uwol­ni­ło ją od bó­lu bar­ku, któ­ry nę­kał ją od ro­ku. I po­wo­do­wał bez­sen­ność. Wcze­śniej oka­zał się opor­ny na se­rię kla­sycz­nych za­bie­gów fizykote­ra­pii oraz środ­ki prze­ciw­bó­lo­we.

W Ka­to­wi­cach, pod­czas im­pre­zy po­świę­co­nej me­dy­cy­nie na­tu­ral­nej, mia­łam oka­zję zo­ba­czyć po­ka­zo­wy za­bieg tech­ni­ki Bo­we­na. Był na ty­le prze­ko­nu­ją­cy, że kie­dy i mnie do­padł kosz­mar­ny ból ple­ców, po­sta­no­wi­łam spró­bo­wać tej te­ra­pii. Zw­łasz­cza że po­le­co­na mi Iza­be­la Ka­miń­ska, dy­plo­mo­wa­na fi­zjo­te­ra­peut­ka z wyż­szym wy­kształ­ce­niem i wie­lo­let­nią prak­ty­ką, pro­wa­dzi ga­bi­net te­ra­pii Bo­we­na w mo­im re­jo­nie za­miesz­ka­nia. War­to do­dać, że jest to pierw­szy te­go ty­pu ga­bi­net, ja­ki po­wstał na Ślą­sku.

 

URUCHAMIANIE WEWNĘTRZNEGO DOKTORA

Pa­cjent, któ­ry zja­wia się po raz pierw­szy w ga­bi­ne­cie Iza­be­li Ka­miń­skiej, py­ta­ny jest nie tyl­ko o głów­ny pro­blem zdro­wot­ny. Tak­że o za­ży­wa­ne le­ki, ci­śnie­nie kr­wi oraz in­ne do­le­gli­wo­ści, ta­kie jak: bó­le gło­wy, za­bu­rze­nia tra­wie­nia, kło­po­ty ze snem. Jak się od­ży­wia, jak oce­nia swój po­ziom stre­su. Czy prze­cho­dził ja­kieś ope­ra­cje, czy miał wy­pad­ki. – Wszyst­kie te in­for­ma­cje po­ma­ga­ją mi po­łą­czyć fak­ty i zde­cy­do­wać, na co u da­nej oso­by zwró­cić szcze­gól­ną uwa­gę pod­czas za­bie­gu – wy­ja­śnia Iza­be­la Ka­miń­ska. – Ukła­dy ru­chów, ja­kie się wy­ko­nu­je na cie­le pa­cjen­ta, mo­gą być róż­ne, w za­leż­no­ści od kon­kret­ne­go pro­blemu. Pro­wa­dzę też do­ku­men­ta­cję każ­dej oso­by, co po­zwa­la mi śle­dzić po­stę­py jej zdro­wie­nia i mo­dy­fi­ko­wać te­ra­pię.

Le­żę na ko­zet­ce okry­ta cie­płym ple­dem. Za­bieg jest bar­dzo przy­jem­ny, roz­luź­nia cia­ło i po­zwa­la się wspa­nia­le od­prę­żyć. Tr­wa 45 mi­nut, któ­re mi­ja­ją jak z bi­cza strze­lił. Te­ra­peut­ka lek­ko uci­ska mo­je cia­ło w okre­ślo­nych punk­tach. Po każ­dej se­rii ta­kich ru­chów ro­bi dwu­mi­nu­to­wą prze­rwę. Te prze­rwy są in­te­gral­ną ce­ną za­bie­gu. Da­ją or­ga­ni­zmo­wi czas na re­ak­cję i uru­cho­mie­nie pro­ce­su le­cze­nia. Po­zwa­la­ją, by bo­dziec me­cha­nicz­ny roz­szedł się po cie­le. A im­puls wpro­wa­dzo­ny do ukła­du ner­wo­we­go zo­stał zin­te­gro­wa­ny  przez mózg.

Tech­ni­ka Bo­we­na tak na­praw­dę nie jest ma­sa­żem. Jej twór­ca, Tom Bo­wen, mó­wił o niej: „It’s not mas­sa­ge, it’s a me­sa­ge” (To nie ma­saż, to wia­do­mość). W te­ra­pii nie cho­dzi tyl­ko o to, by ugnia­tać cia­ło, ale by je pro­gra­mo­wać po­przez pre­cy­zyj­ne po­bu­dza­nie re­cep­to­rów. I wpro­wa­dza­nie za ich po­śred­nic­twem im­pul­sów sty­mu­lu­ją­cych układ ner­wo­wy. Wy­wo­łu­je to prze­pro­gra­mo­wa­nie or­ga­ni­zmu. De­li­kat­ne draż­nie­nie okre­ślo­nych punk­tów po­wo­du­je prze­bu­dze­nie „wew­nętrz­ne­go dok­to­ra”. Za­bu­rze­nia or­ga­ni­zmu zo­sta­ją wów­czas usu­nię­te na sku­tek przy­wró­ce­nia pier­wot­nej ma­try­cy, czy­li pra­wi­dło­we­go wzor­ca funk­cjo­no­wa­nia wszyst­kich sys­te­mów cia­ła. W prze­ci­wień­stwie do wie­lu te­ra­pii ma­nu­al­nych, tech­ni­ka Bo­we­na nie sto­su­je si­ło­wych ma­ni­pu­la­cji. Umoż­li­wia or­ga­ni­zmo­wi na­pra­wie­nie sa­me­go sie­bie, w je­go wła­snym tem­pie. Pro­ces ten jest kon­ty­nu­owa­ny jesz­cze przez kli­ka dni. Dla­te­go za­bie­gi wy­ko­nu­je się zwy­kle w od­stę­pach sied­mio­dnio­wych.

 

DLA KAŻDEGO I NA WSZYSTKO

– Jak to wła­ści­wie dzia­ła? – py­tam Iza­be­lę Ka­miń­ską, gdy już z po­wro­tem sie­dzę na­prze­ciw niej. Ple­cy na­dal mnie bo­lą, ale to do­pie­ro pierw­szy za­bieg. Czu­ję się jed­nak zde­cy­do­wa­nie ina­czej. Zni­kło na­pię­cie mię­śni, któ­re od­czu­wa­łam wcze­śniej w ca­łym cie­le. I je­stem wy­po­czę­ta jak po do­brze prze­spa­nej no­cy. Zau­wa­żam też, że od­dy­cham du­żo głę­biej niż przed za­bie­giem. Po­noć dla­te­go, że ru­chy wy­ko­ny­wa­ne pod­czas te­ra­pii roz­luź­nia­ją prze­po­nę.

– Tech­ni­ka Bo­we­na to zu­peł­nie no­wa kon­cep­cja pra­cy z cia­łem. Nie wy­ni­kła z in­nych me­tod lecz­ni­czych ani nie jest do nich po­dob­na – mó­wi Iza­be­la Ka­miń­ska. – Opar­ta jest na pra­cy z podwię­zia­mi. To tkan­ka łącz­na, o któ­rej do­pie­ro od nie­daw­na wia­do­mo, że peł­ni waż­ną ro­lę w or­ga­ni­zmie. Ota­cza za­rów­no po­szcze­gól­ne mię­śnie, jak i ca­łe ich gru­py. Po­wię­zie prze­cho­dzą przez cia­ło, łą­cząc róż­ne od­le­głe miej­sca. Dla­te­go pra­cu­jąc na ta­kim po­wię­zio­wym ukła­dzie, uzy­sku­je­my du­żo więk­sze i tr­wal­sze efek­ty le­cze­nia, niż dzia­ła­jąc lo­kal­nie. Przy­czy­na bó­lu jest bo­wiem czę­sto gdzie in­dziej, niż ból się ob­ja­wia. Bez ma­ni­pu­lo­wa­nia sta­wa­mi i ko­ść­mi, i bez agre­syw­ne­go po­bu­dza­nia, roz­luź­nia­my po­wię­zie i mię­śnie, do­ko­nu­jąc w niż prze­pro­gra­mo­wa­nia. Ale dzie­je się to nie tyl­ko na po­zio­mie struk­tu­ral­nym. W kon­se­kwen­cji rów­nież sys­tem ner­wo­wy, układ lim­fa­tycz­ny, na­czy­nia kr­wio­no­śne i wę­zły chłon­ne, znaj­du­ją­ce się w w roz­luź­nio­nej w ten spo­sób tkan­ce, mo­gą dzia­łać wy­daj­niej.

Tech­ni­ka Bo­we­na da­je bar­dzo do­bre re­zul­ta­ty w kon­tu­zjach spor­to­wych, przy rwie kul­szo­wej i pro­ble­mach z po­szcze­gól­ny­mi sta­wa­mi, czy mię­śnia­mi. Jest sku­tecz­na tak­że przy wszel­kich zmia­nach zwią­za­nych z roz­re­gu­lo­wa­niem or­ga­nów we­wnętrz­nych, za­bu­rze­niach tra­wien­nych czy hor­mo­nal­nych. Po­ma­ga le­czyć pro­ble­my z ner­ka­mi, mi­gre­ny, bez­płod­ność, a tak­że ast­mę i aler­gię. Nie mó­wiąc już o bez­sen­no­ści, lę­kach, nie­sta­bil­no­ści emo­cjo­nal­nej, chro­nicz­nym zmę­cze­niu i prze­wle­kłym stre­sie.

Zna­ko­mi­te efek­ty osią­ga się tą te­ra­pią w pra­cy z dzieć­mi, na­wet ty­mi naj­mniej­szy­mi, na przy­kład w przy­pad­ku kol­ki u nie­mow­ląt. Zna­czą­co po­ma­ga dzie­ciom z dys­pla­zją sta­wu bio­dro­we­go, dzie­cię­cym po­ra­że­niem mó­zgo­wym, mo­cze­niem noc­nym. Te­ra­pia me­to­dą Bo­we­na jest też jed­ną z nie­licz­nych, któ­re moż­na sto­so­wać u ko­biet w cią­ży. Usu­wa lub ła­go­dzi ty­po­we dla te­go sta­nu do­le­gli­wo­ści i przy­go­to­wu­je cia­ło do po­ro­du. Nie­jed­no­krot­nie zda­rza­ło się, że za­bie­gi tą tech­ni­ką po­mo­gły dziec­ku przy­jąć pra­wi­dło­wą po­zy­cję w ma­ci­cy. – Sa­ma mia­łam czte­ry przy­pad­ki, kie­dy źle uło­żo­ny w brzu­chu ma­lu­szek obró­cił się w ostat­nim mie­sią­cu cią­ży – mó­wi Iza­be­la Ka­miń­ska.

Gdy koń­czy­my roz­mo­wę, otrzy­mu­ję, jak każ­dy pa­cjent, kil­ka wska­zó­wek, jak na­le­ży się za­cho­wy­wać po za­bie­gu. Prze­de wszyst­kim mam uni­kać wy­sił­ku, zre­zy­gno­wać z ma­sa­ży i wszel­kich te­ra­pii ma­nu­al­nych. No i za­sto­so­wać za­sa­dę 3 x P: po­spa­ce­ro­wać, po­pi­jać wo­dę, po­cze­kać. Ruch w dniu za­bie­gu jest waż­ny, bo po­ma­ga or­ga­ni­zmo­wi się prze­or­ga­ni­zo­wać. Od­po­wied­nie na­wod­nie­nie wspie­ra pra­cę, ja­ką roz­po­czę­ły tkan­ki. A po­tem po­zo­sta­je już tyl­ko po­cze­kać, aż cia­ło prze­pra­cu­je pro­blem. Iza­be­la Ka­miń­ska oce­nia, że więk­szość do­le­gli­wo­ści ustę­pu­je po oko­ło 3-5 za­bie­gach. Choć nie­jed­no­krot­nie wy­star­czy je­den. Jak na przy­kład u pew­nej pa­cjentki, u któ­rej już po pierw­szej wi­zy­cie ustą­pi­ła rwa kul­szo­wa.

Ja jed­nak nie li­czy­łam na po­dob­ny efekt, zwa­żyw­szy na si­łę bó­lu, z ja­kim przy­szłam. Nie zdzi­wi­łam się więc, gdy na­stęp­ne­go dnia ra­ni z tru­dem zwle­kłam się z łóż­ka. Po­dob­nie jak ko­lej­ne­go. I na­gle, trze­cie­go dnia ból od­pu­ścił. Nie mi­nął zu­peł­nie, ale zde­cy­do­wa­nie zła­god­niał. Na­peł­ni­ło mnie to na­dzie­ją, że po ca­łej se­rii za­bie­gów po­zbę­dę się go raz na za­wsze.”

Zabiegi Techniki Bowena w Lublinie – „Pracownia Natury” 511 366 848 WRÓŻKA+2014

Zamieściła:

Elżbieta Katarzyna Kędzierska – Dyplomowany Terapeuta Technik Bowena  – Członek Stowarzyszenia Bowtech Polska – Przewodnicząca Sądu Cechowego Cechu Naturopatów i Hipnotyzerów