Dopadło mnie wiosenne rozkojarzenie. Chaotyczność myśli nie pozwala mi sie skupić. Natłok nowych pomysłów, rzeczy do zrobienia, wielość wybucha w mojej głowie, emocjach, ciele. Zamieszanie, zakrzątanie, aż w końcu zmęczył mnie ten chaos i siadam, by pozbierać myśli. I co? I nic, nie można zebrać myśli. Wojciech Cejrowski mówi właśnie, że Sobota Wielkiego Tygodnia w Ameryce Łacińskiej to Dzień Ciszy. A gra tak radośnie, że nie pomaga w zbieraniu.
Wczoraj podobno Marek Niedźwiecki w “Trójce” grał muzykę ciszy, więc poproszę. To była pierwsza audycja Pana Marka po powrocie do “Trójki” , nareszcie. Od zaprzyjaźnionego Chomika ściągam do rodzinnego archiwum. Jeszcze 7 minut. To nie koniec wiosennych prezentów mojej ukochanej stacji radiowej. Największa wspaniałość to wracający do zdrowia Piotr Kaczkowski.
Mistrz Muzyki Ciszy. Pamiętam od niepamiętnych czasów Jego wieczory Wszystkich Świętych, listy ulotne, słowa zasłuchane. Czekam Panie Piotrze. W moich wyobrażeniach szybko osiąga Pan zdrowie, zasiada przed mikrofonem i otwiera listy od słuchaczy, … Muzyka, której od Pana uczyłam sie słuchać sercem i ciałem subtelniejącym, rozprzestrzeniając się z nią w przestrzeń, poznając inne światy, które istnieją równolegle, a przenikają się nawzajem. Od 23 lat noszę w sobie Pana słowa o muzyce, która “rozsypuje się w niebo, a nie w drobny mak, więc spieszmy się cieszyć, rozsypując się w niebo, a nie w drobny mak”. Czekam Panie Piotrze i doczekam się niezawodnie.
Jest!! Marek Niedźwiecki zaczyna swoją pierwszą powrotną audycję: Archive “Again”. Pięknie.
Piotr Kaczkowski zamilkł w Trójce w marcu tamtego roku. Pamiętam ten czas rozstawania. Żegnałam w tamtym czasie kolegę z pracy. O umieraniu powinno się uczyć w szkole jak uczy się o seksualności i rodzeniu dzieci. Mam wrażenie, jakby nic tak naprawdę się nie kończyło, jak wieczny proces zmian, który jest jedynym pewnikiem. Wszystko wokół zmienia się, ale się nie kończy. W dniu śmierci kolegi przyszły nasionka cesarskiego drzewka szczęścia. To jedyne drzewo, na którym według legendy lubi przysiadać mityczny ptak Feniks, a może po staropolsku Żarptak. Maleńkie nasionka Paulowni wirowały w filiżance wypełnionej ciepłą wodą. Mieszałam je palcem, grzejąc filiżankę w dłoni, odprowadzając w myślach kolegę, jego marzenia o cudowności życia, jego odwagę sięgania po własne szczęście. Moja paulownia nie przetrwała zimy, wyglądała na zupełnie martwą, ale miałam w pamięci jej zdolność odradzania się przejętą od Feniksa. Nie rezygnowałam. Tak, cuda się zdarzają, korzonki wypuściły nową roślinkę. To niezwykła zdolność tego drzewka, spalone, przemrożone – odbija od korzenia. Osoby, które kochamy – zasilają nasze korzenie – pozwalają odradzać się wciąż na nowo.
Ciekawam wielce jak będzie brzmiała muzyka zapowiadana przez Piotra Kaczkowskiego po jego powrocie “znad brzegu”. Pamiętam jak opowiadał dawno temu o pewnym obrazku: chłopiec siedzący na ławce, patrzy na rzekę skutą lodem, odległy, zamyślony, a przy nim – książki ściągnięte paskiem. Takie odległe zamyślenia potrafią zmienić wszystko w życiu, prawda? I teraz “furtka, która do tej pory była zamknięta, wreszcie uchyliła się” przed Panem Piotrem.
Ciekawe ile z poetyckości mojego myślenia wywodzi się z inspiracji tego pięknego umysłu. Nauczyciel Muzyki Ciszy. W domowym archiwum – “Minimaxy” i “Trzeszczące płyty”. Na półce – trzy tomy “Rozmów Trzecich”. Życzę sobie Panie Piotrze następnego tomu. Ach, gdyby tak … spotkać Pana dłonią w dłoń, móc odczuć suchość, szorstkość lub wilgotność skóry, moc lub delikatność uścisku, bo z pewnością nie pospieszność, o nie. Już wiem, że marzenia potrafią się spełniać. No, i mam swój Dzień Ciszy, tak jak chciałam, z wczorajszą audycją “Trójki” w tle: Peter Gabriel, Genesis, Kate Bush, …, Pink Floyd “how I wish, how I wish you were here”.
Będzie brzmiała we mnie cały dzień, tak.