Aleksandra Zajączkowa- lodowa kobieta
Mężczyźni na jej widok wstrzymywali oddech. Mimo podeszłego wieku, wciąż miała wielu adoratorów i to dużo od siebie młodszych. W wieku 90 lat wyglądała na nie więcej niż 50.
Jeśli eksperci od medycyny estetycznej dowiodą, że niskie temperatury mają zbawienny wpływ na nasz wygląd, Aleksandrę Zajączkową będziemy mogli uznać za prekursorkę stosowania krioterapii w dbaniu o urodę i młodość.
Kim była
Kobieta, która zachwycała do późnej starości urodą, urodziła się w 1754 roku w szlacheckiej, pochodzącej z Francji rodzinie Pernett. Jej wdzięk, uroda i zdolności towarzyskie zostały zauważone i docenione we wczesnej młodości. Jako młodziutka dziewczyna tańczyła na dworze hetmana wielkiego litewskiego Michała Kazimierza Ogińskiego, a gdy miała piętnaście lat została primadonną baletu dworskiego. Prawdopodobnie w słynącym z bogactwa domu Ogińskich w Siedlcach poznała sporo od siebie starszego nadwornego lekarza Jana Klemensa Branickiego, pana Isaure, Francuza z pochodzenia, za którego wyszła za mąż. Nie wiadomo jakim byli małżeństwem, pewne jest, że Isaure potrafił zapewnić małżonce dostatnie życie.
Mijał 10 rok małżeństwa, gdy piękna Aleksandra poznała starszego o dwa lata od siebie przystojnego i elokwentnego pułkownika Józefa Zajączka. Oczarowanie było obustronne i od pierwszego wejrzenia. Zakochany Zajączek zaczął czynić energiczne starania, aby jak najszybciej Aleksandra otrzymała unieważnienie małżeństwa. Korzystając z rozległych kontaktów ze szlacheckimi rodami Potockich czy Czartoryskich uzyskał zgodę papieską na unieważnienie jej małżeństwa.
Panią Zajączkową Aleksandra została w 1786 roku i od razu rozpoczęła ciekawe życie u boku swego nowego męża Józefa Zajączka – wpływowego urzędnika państwowego i późniejszego generała armii napoleońskiej. Zarówno w Warszawie jak i w Paryżu, gdzie mieszkała z mężem przez kilka lat, obracała się w najwyższych sferach towarzyskich. Wydawała przyjęcia i sama byli przyjmowana w najwyżej notowanych salonach warszawskich i paryskich. Jeszcze więcej splendoru spłynęło na nią w momencie, gdy gen. Zajączek został w 1815 roku mianowany przez cara Aleksandra I namiestnikiem Królestwa Polskiego, księciem i generałem piechoty. Zamieszkała wtedy w pałacu Namiestnikowskim (Pałac prezydencki) w Warszawie.Nawet wtedy, mając 61 lat stroiła się jak najmłodsza panna i ubierała według mody francuskiej.
Jak przystało na pierwszą damę Królestwa Polskiego zachowywała się adekwatnie i taktownie do sytuacji. Ceniono ją za wyjątkowy rozsądek i dowcip. W salonach księżnej-namiestnikowej spotykała się elita intelektualna i artystyczna Warszawy. Jeden z bywalców jej salonu tak opisał sześćdziesięciopięcioletnią Aleksandrę z domu Pernett Zajączkową:
„Pamiętam panią Zajączkową w gazowej sukni z różą we włosach, wachlarzem w ręku na balach i wyznam, że jeśli nie zachwycony, to zdziwiony stanąłem na jej widok. Zachowała czerstwość, wdzięk i ubiór młodego wieku, … Czuła i kochała, jak piętnastoletnia panienka”.
Faktycznie Zajączkowa miała wielu adoratorów i to dużo od siebie młodszych. Zdarzało się, że odbijała młodym pannom ich narzeczonych. Na najgłośniejszy romans pozwoliła sobie w wieku 70 lat. Młodszym od niej o 40 lat kochankiem był młody i przystojny Wojciech Grzymała – referendarz stanu w Królestwie Polskim. Miłosna przygoda wywołała powszechne oburzenie w całej Warszawie. Czułą opiekę zakochanej księżnej nad młodym mężczyzną opisał w swych pamiętnikach pułkownik Ignacy Prądzyński (późniejszy sławny generał armii powstania listopadowego), który uwięziony z Wojciechem Grzymałą w jednej celi napisał: „Pierwsza dla niego w rzędzie była, pomimo jej wieku podeszłego, księżna Zajączkowa, z którą od wielu już lat żył w najściślejszych stosunkach Była ona do później starości przyjemną i bardzo dowcipną”.
Nie wiadomo czy uczucie ze strony przystojnego Grzymały było szczere, pewnym jest, że namiestnikowa protegowała go na tyle, aby ten otrzymywał ważne urzędy.
Sposób na młodość według Aleksandry Zajączkowej –
Wydawać się może, że młody, świeży wygląd do późnej starości, pani Zajączkowa zawdzięczała wygodnemu i bogatemu życiu. Niczym nie utrudzona, poświęcająca czas na dbanie o toaletę, piękny ubiór i dobre towarzystwo mogła faktycznie odmłodzić się o kilka, a nawet kilkanaście lat. Ją jednak oceniano na 40 lat mniej niż miała w rzeczywistości. Sekret wiecznej urody musiał tkwić więc w czymś innym – być może w wyrzeczeniach, którym się poddawała…
Ze skąpych, zachowanych do naszych czasów informacji, dowiadujemy się, że dzień rozpoczynała od kąpieli w wannie z lodowatą wodą. Jadła owoce, warzywa i to najczęściej surowe lub ochłodzone po ugotowaniu, bo gorących potraw nie brała w ogóle do ust. Dla utrzymania dobrej kondycji odbywała codzienne dziesięciokilometrowe spacery i jeździła konno. Przez całe życie, sypiała przy szeroko otwartych oknach, trzymając pod łóżkiem chłodzące balie z bryłami lodu. By zupełnie nie zamarznąć otulała się na noc sarnią skórką (najlepiej młodą). Reżim, jaki sobie narzuciła, przynosił rezultaty – o jej młodym wyglądzie słyszała cała Europa.
Wieku Aleksandry Zajączkowej nie odgadł nawet koneser kobiecej urody Honoriusz de Balzak – powieściopisarz poznał ją dopiero w 1836 roku i zachwycony dawał jej najwyżej 35 lat (miała wtedy 82 lata). Podziw dla jej urody wyraził w słowach: „Podrwiwa ze śmierci, śmieje się z życia. Niegdyś zadziwiła Aleksandra (Aleksander I), dziś prześciga Mikołaja (Mikołaj I) wspaniałością przyjęć. Zaprawdę to jest bajka o wróżce, jeśli to nie jest w ogóle żywa wróżka z bajki – madame Zayonscek”.
Lodowa dama dożyła sędziwego wieku 91 lub 98 lat (jak podają różne źródła). Najprawdopodobniej zmarła w Warszawie 13 lutego 1845 roku i została pochowana w kościele o. Kapucynów przy ul. Miodowej. Na jednej ze ścian kościoła umieszczono tabliczkę pamiątkową poświęconą pamięci tej niezwykłej kobiety, której udało się oszukać czas.
Co na to lekarze –
Lekarze są zgodni co do tego, że ujemne temperatury mają wspaniałe działanie odmładzające- stymulują krążenie krwi w skórze, poprawiają jej jędrność i opóźniają procesy starzenia się komórek. Wyjaśnienie tego fenomenu wytłumaczy nam specjalista medycyny estetycznej – dr n. med. Maria Noszczyk
Jak zimno działa na naszą skórę? –
Dr n.med. Maria Noszczyk: Zimno powoduje zwężenie naczyń skóry a następnie reakcje przekrwienia – niezwykle dla skóry korzystną bo dokrwienie to jednocześnie odżywienie i dotlenienie skóry a naczynia z wiekiem doprowadzają do skóry coraz mniej potrzebnych składników. Poza tym zimno poprawia kondycję immunologiczną organizmu i skóry, a te procesy jak wiemy z wiekiem także są coraz słabsze. Każdy na pewno widział na własnej skórze i wie ze zimno napina skórę i zwężają się pory skóry. Ciepło z kolei powoduje ze staje się ona bardziej „luźna”, czyli wiotka.
Współczesnym pacjentom zaleca się przebywanie w kriokomorze przez czas od 3 do 5 minut, a generałowa spała w zimnie przez całą noc –
Dr n.med. Maria Noszczyk: W kriokomorze panuje temperatura rzędu -100C, generałowa stosowała zimno umiarkowane, ale przewlekłe. Wtedy naczynia krwionośne pozostają przez dłuższy czas zwężone, ukrwienie jest gorsze i dużo słabszy jest metabolizm. I w tym upatrywałabym „tajemnicy” generałowej- bo wolniejszy metabolizm, na co się coraz częściej zwraca uwagę i na co jest coraz więcej dowodów naukowych spowalnia procesy starzenia się. Tłumacząc bardziej obrazowo – zimno konserwuje organizm podobnie jak lodówka. Po nocy w lodówce generałowa dostawała „zastrzyk” składników odżywczych, bo w cieple poszerza się światło naczyń – pewnie miała wtedy lekko zaróżowioną w związku z tym cerę, może nawet trochę podpuchniętą, a w pewnym wieku mały obrzęk jest korzystny, bo na chwilę wypełniają się zmarszczki
Czy współcześnie w dermatologii estetycznej i kosmetologii stosuje się zabiegi zimnem –
Dr n.med. Maria Noszczyk: są zabiegi wykorzystujące zimno, poprawiają one dokrwienie, napinają i w efekcie bardzo się paniom podobają. I jeszcze jedno- generałowa bardzo chciała się podobać i prawdopodobnie czuła się młodszą niż była, a nie ma nic bardziej atrakcyjnego jak pewność siebie.
Przy pisaniu artykułu korzystałam z książki Jadwigi Nadziei „Od jakobina do księcia namiestnika” oraz książki Mariana Brandysa „Generał Arbuz” – Emilia Kunikowska