Bowen w mediach – „Wróżka”

13210955_10209346851329889_1520486577_o

Terapia Metodą Bowena – łagodny ucisk, który czyni cuda

E. Deren , Wróżka, 12.2014 , 09-12-2014

„Ma­saż, nie ma­saż. De­li­kat­ny ucisk nie po­bu­dza mię­śni… Ale wy­sy­ła prze­kaz do mó­zgu i uru­cha­mia na­tu­ral­ne mo­ce uzdra­wia­ją­ce. To dla­te­go te­ra­pia Bo­we­na po­ma­ga, gdy kon­wen­cjo­nal­ne me­to­dy le­cze­nia za­wo­dzą.

O te­ra­pii me­to­dą Bo­we­na po raz pierw­szy usły­sza­łam od zna­jo­mej. Kil­ka za­bie­gów, po­le­ga­ją­cych na de­li­kat­nym uci­sku wy­bra­nych miejsc na cie­le, uwol­ni­ło ją od bó­lu bar­ku, któ­ry nę­kał ją od ro­ku. I po­wo­do­wał bez­sen­ność. Wcze­śniej oka­zał się opor­ny na se­rię kla­sycz­nych za­bie­gów fizykote­ra­pii oraz środ­ki prze­ciw­bó­lo­we.

W Ka­to­wi­cach, pod­czas im­pre­zy po­świę­co­nej me­dy­cy­nie na­tu­ral­nej, mia­łam oka­zję zo­ba­czyć po­ka­zo­wy za­bieg tech­ni­ki Bo­we­na. Był na ty­le prze­ko­nu­ją­cy, że kie­dy i mnie do­padł kosz­mar­ny ból ple­ców, po­sta­no­wi­łam spró­bo­wać tej te­ra­pii. Zw­łasz­cza że po­le­co­na mi Iza­be­la Ka­miń­ska, dy­plo­mo­wa­na fi­zjo­te­ra­peut­ka z wyż­szym wy­kształ­ce­niem i wie­lo­let­nią prak­ty­ką, pro­wa­dzi ga­bi­net te­ra­pii Bo­we­na w mo­im re­jo­nie za­miesz­ka­nia. War­to do­dać, że jest to pierw­szy te­go ty­pu ga­bi­net, ja­ki po­wstał na Ślą­sku.

 

URUCHAMIANIE WEWNĘTRZNEGO DOKTORA

Pa­cjent, któ­ry zja­wia się po raz pierw­szy w ga­bi­ne­cie Iza­be­li Ka­miń­skiej, py­ta­ny jest nie tyl­ko o głów­ny pro­blem zdro­wot­ny. Tak­że o za­ży­wa­ne le­ki, ci­śnie­nie kr­wi oraz in­ne do­le­gli­wo­ści, ta­kie jak: bó­le gło­wy, za­bu­rze­nia tra­wie­nia, kło­po­ty ze snem. Jak się od­ży­wia, jak oce­nia swój po­ziom stre­su. Czy prze­cho­dził ja­kieś ope­ra­cje, czy miał wy­pad­ki. – Wszyst­kie te in­for­ma­cje po­ma­ga­ją mi po­łą­czyć fak­ty i zde­cy­do­wać, na co u da­nej oso­by zwró­cić szcze­gól­ną uwa­gę pod­czas za­bie­gu – wy­ja­śnia Iza­be­la Ka­miń­ska. – Ukła­dy ru­chów, ja­kie się wy­ko­nu­je na cie­le pa­cjen­ta, mo­gą być róż­ne, w za­leż­no­ści od kon­kret­ne­go pro­blemu. Pro­wa­dzę też do­ku­men­ta­cję każ­dej oso­by, co po­zwa­la mi śle­dzić po­stę­py jej zdro­wie­nia i mo­dy­fi­ko­wać te­ra­pię.

Le­żę na ko­zet­ce okry­ta cie­płym ple­dem. Za­bieg jest bar­dzo przy­jem­ny, roz­luź­nia cia­ło i po­zwa­la się wspa­nia­le od­prę­żyć. Tr­wa 45 mi­nut, któ­re mi­ja­ją jak z bi­cza strze­lił. Te­ra­peut­ka lek­ko uci­ska mo­je cia­ło w okre­ślo­nych punk­tach. Po każ­dej se­rii ta­kich ru­chów ro­bi dwu­mi­nu­to­wą prze­rwę. Te prze­rwy są in­te­gral­ną ce­ną za­bie­gu. Da­ją or­ga­ni­zmo­wi czas na re­ak­cję i uru­cho­mie­nie pro­ce­su le­cze­nia. Po­zwa­la­ją, by bo­dziec me­cha­nicz­ny roz­szedł się po cie­le. A im­puls wpro­wa­dzo­ny do ukła­du ner­wo­we­go zo­stał zin­te­gro­wa­ny  przez mózg.

Tech­ni­ka Bo­we­na tak na­praw­dę nie jest ma­sa­żem. Jej twór­ca, Tom Bo­wen, mó­wił o niej: „It’s not mas­sa­ge, it’s a me­sa­ge” (To nie ma­saż, to wia­do­mość). W te­ra­pii nie cho­dzi tyl­ko o to, by ugnia­tać cia­ło, ale by je pro­gra­mo­wać po­przez pre­cy­zyj­ne po­bu­dza­nie re­cep­to­rów. I wpro­wa­dza­nie za ich po­śred­nic­twem im­pul­sów sty­mu­lu­ją­cych układ ner­wo­wy. Wy­wo­łu­je to prze­pro­gra­mo­wa­nie or­ga­ni­zmu. De­li­kat­ne draż­nie­nie okre­ślo­nych punk­tów po­wo­du­je prze­bu­dze­nie „wew­nętrz­ne­go dok­to­ra”. Za­bu­rze­nia or­ga­ni­zmu zo­sta­ją wów­czas usu­nię­te na sku­tek przy­wró­ce­nia pier­wot­nej ma­try­cy, czy­li pra­wi­dło­we­go wzor­ca funk­cjo­no­wa­nia wszyst­kich sys­te­mów cia­ła. W prze­ci­wień­stwie do wie­lu te­ra­pii ma­nu­al­nych, tech­ni­ka Bo­we­na nie sto­su­je si­ło­wych ma­ni­pu­la­cji. Umoż­li­wia or­ga­ni­zmo­wi na­pra­wie­nie sa­me­go sie­bie, w je­go wła­snym tem­pie. Pro­ces ten jest kon­ty­nu­owa­ny jesz­cze przez kli­ka dni. Dla­te­go za­bie­gi wy­ko­nu­je się zwy­kle w od­stę­pach sied­mio­dnio­wych.

 

DLA KAŻDEGO I NA WSZYSTKO

– Jak to wła­ści­wie dzia­ła? – py­tam Iza­be­lę Ka­miń­ską, gdy już z po­wro­tem sie­dzę na­prze­ciw niej. Ple­cy na­dal mnie bo­lą, ale to do­pie­ro pierw­szy za­bieg. Czu­ję się jed­nak zde­cy­do­wa­nie ina­czej. Zni­kło na­pię­cie mię­śni, któ­re od­czu­wa­łam wcze­śniej w ca­łym cie­le. I je­stem wy­po­czę­ta jak po do­brze prze­spa­nej no­cy. Zau­wa­żam też, że od­dy­cham du­żo głę­biej niż przed za­bie­giem. Po­noć dla­te­go, że ru­chy wy­ko­ny­wa­ne pod­czas te­ra­pii roz­luź­nia­ją prze­po­nę.

– Tech­ni­ka Bo­we­na to zu­peł­nie no­wa kon­cep­cja pra­cy z cia­łem. Nie wy­ni­kła z in­nych me­tod lecz­ni­czych ani nie jest do nich po­dob­na – mó­wi Iza­be­la Ka­miń­ska. – Opar­ta jest na pra­cy z podwię­zia­mi. To tkan­ka łącz­na, o któ­rej do­pie­ro od nie­daw­na wia­do­mo, że peł­ni waż­ną ro­lę w or­ga­ni­zmie. Ota­cza za­rów­no po­szcze­gól­ne mię­śnie, jak i ca­łe ich gru­py. Po­wię­zie prze­cho­dzą przez cia­ło, łą­cząc róż­ne od­le­głe miej­sca. Dla­te­go pra­cu­jąc na ta­kim po­wię­zio­wym ukła­dzie, uzy­sku­je­my du­żo więk­sze i tr­wal­sze efek­ty le­cze­nia, niż dzia­ła­jąc lo­kal­nie. Przy­czy­na bó­lu jest bo­wiem czę­sto gdzie in­dziej, niż ból się ob­ja­wia. Bez ma­ni­pu­lo­wa­nia sta­wa­mi i ko­ść­mi, i bez agre­syw­ne­go po­bu­dza­nia, roz­luź­nia­my po­wię­zie i mię­śnie, do­ko­nu­jąc w niż prze­pro­gra­mo­wa­nia. Ale dzie­je się to nie tyl­ko na po­zio­mie struk­tu­ral­nym. W kon­se­kwen­cji rów­nież sys­tem ner­wo­wy, układ lim­fa­tycz­ny, na­czy­nia kr­wio­no­śne i wę­zły chłon­ne, znaj­du­ją­ce się w w roz­luź­nio­nej w ten spo­sób tkan­ce, mo­gą dzia­łać wy­daj­niej.

Tech­ni­ka Bo­we­na da­je bar­dzo do­bre re­zul­ta­ty w kon­tu­zjach spor­to­wych, przy rwie kul­szo­wej i pro­ble­mach z po­szcze­gól­ny­mi sta­wa­mi, czy mię­śnia­mi. Jest sku­tecz­na tak­że przy wszel­kich zmia­nach zwią­za­nych z roz­re­gu­lo­wa­niem or­ga­nów we­wnętrz­nych, za­bu­rze­niach tra­wien­nych czy hor­mo­nal­nych. Po­ma­ga le­czyć pro­ble­my z ner­ka­mi, mi­gre­ny, bez­płod­ność, a tak­że ast­mę i aler­gię. Nie mó­wiąc już o bez­sen­no­ści, lę­kach, nie­sta­bil­no­ści emo­cjo­nal­nej, chro­nicz­nym zmę­cze­niu i prze­wle­kłym stre­sie.

Zna­ko­mi­te efek­ty osią­ga się tą te­ra­pią w pra­cy z dzieć­mi, na­wet ty­mi naj­mniej­szy­mi, na przy­kład w przy­pad­ku kol­ki u nie­mow­ląt. Zna­czą­co po­ma­ga dzie­ciom z dys­pla­zją sta­wu bio­dro­we­go, dzie­cię­cym po­ra­że­niem mó­zgo­wym, mo­cze­niem noc­nym. Te­ra­pia me­to­dą Bo­we­na jest też jed­ną z nie­licz­nych, któ­re moż­na sto­so­wać u ko­biet w cią­ży. Usu­wa lub ła­go­dzi ty­po­we dla te­go sta­nu do­le­gli­wo­ści i przy­go­to­wu­je cia­ło do po­ro­du. Nie­jed­no­krot­nie zda­rza­ło się, że za­bie­gi tą tech­ni­ką po­mo­gły dziec­ku przy­jąć pra­wi­dło­wą po­zy­cję w ma­ci­cy. – Sa­ma mia­łam czte­ry przy­pad­ki, kie­dy źle uło­żo­ny w brzu­chu ma­lu­szek obró­cił się w ostat­nim mie­sią­cu cią­ży – mó­wi Iza­be­la Ka­miń­ska.

Gdy koń­czy­my roz­mo­wę, otrzy­mu­ję, jak każ­dy pa­cjent, kil­ka wska­zó­wek, jak na­le­ży się za­cho­wy­wać po za­bie­gu. Prze­de wszyst­kim mam uni­kać wy­sił­ku, zre­zy­gno­wać z ma­sa­ży i wszel­kich te­ra­pii ma­nu­al­nych. No i za­sto­so­wać za­sa­dę 3 x P: po­spa­ce­ro­wać, po­pi­jać wo­dę, po­cze­kać. Ruch w dniu za­bie­gu jest waż­ny, bo po­ma­ga or­ga­ni­zmo­wi się prze­or­ga­ni­zo­wać. Od­po­wied­nie na­wod­nie­nie wspie­ra pra­cę, ja­ką roz­po­czę­ły tkan­ki. A po­tem po­zo­sta­je już tyl­ko po­cze­kać, aż cia­ło prze­pra­cu­je pro­blem. Iza­be­la Ka­miń­ska oce­nia, że więk­szość do­le­gli­wo­ści ustę­pu­je po oko­ło 3-5 za­bie­gach. Choć nie­jed­no­krot­nie wy­star­czy je­den. Jak na przy­kład u pew­nej pa­cjentki, u któ­rej już po pierw­szej wi­zy­cie ustą­pi­ła rwa kul­szo­wa.

Ja jed­nak nie li­czy­łam na po­dob­ny efekt, zwa­żyw­szy na si­łę bó­lu, z ja­kim przy­szłam. Nie zdzi­wi­łam się więc, gdy na­stęp­ne­go dnia ra­ni z tru­dem zwle­kłam się z łóż­ka. Po­dob­nie jak ko­lej­ne­go. I na­gle, trze­cie­go dnia ból od­pu­ścił. Nie mi­nął zu­peł­nie, ale zde­cy­do­wa­nie zła­god­niał. Na­peł­ni­ło mnie to na­dzie­ją, że po ca­łej se­rii za­bie­gów po­zbę­dę się go raz na za­wsze.”

Zabiegi Techniki Bowena w Lublinie – „Pracownia Natury” 511 366 848 WRÓŻKA+2014

Zamieściła:

Elżbieta Katarzyna Kędzierska – Dyplomowany Terapeuta Technik Bowena  – Członek Stowarzyszenia Bowtech Polska – Przewodnicząca Sądu Cechowego Cechu Naturopatów i Hipnotyzerów

 

Bowen w mediach – „Uzdrawiacz”

Łagodny sposób na ciężkie choroby

DSC_2500

Maria Rojek , Uzdrawiacz, 08.2015, 8(297) , 23-09-2015

UZDRAWIACZ

Tech­ni­ka stwo­rzo­na przez Au­stra­lij­czy­ka To­ma Bo­we­na w XX wie­ku zo­sta­ła uzna­na za jed­ną z naj­bar­dziej sku­tecz­nych, ho­li­stycz­nych me­tod lecz­ni­czych na świe­cie. Od 40 lat prak­ty­ku­je się ją w 35 kra­jach świa­ta, m.in. w No­wej Ze­lan­dii, Po­łu­dnio­wej Afry­ce, Sta­nach Zjed­no­czo­nych, w Wiel­kiej Bry­ta­nii i wie­lu in­nych pań­stwach eu­ro­pej­skich. Pierw­szą Pol­ką, któ­ra zdo­by­ła dy­plom Au­stra­lij­skiej Aka­de­mii Te­ra­pii Bo­we­na, jest Han­na Opi­ła z Po­zna­nia, Po­znań­ska pre­kur­sor­ka zaj­mu­je się pra­cą te­ra­peu­tycz­ną oraz or­ga­ni­zo­wa­niem kur­sów Bow­tech. Jest au­tor­ką roz­dzia­łu po­świę­co­ne­go Tech­ni­ce Bo­we­na opu­bli­ko­wa­ne­go w trze­cim to­mie „Wiel­kiej Fi­zjo­te­ra­pii” pod red. prof. Zbi­gnie­wa Śli­wiń­skie­go.

„(…) Jak pi­sze Han­na Opi­ła: „Tech­ni­ka Bo­­we­na to sys­tem de­li­kat­ne­go, ale po­tęż­ne­go mo­bi­li­zo­wa­nia tka­nek mięk­kich opar­ty na ru­chu ro­lu­ją­cym pal­ca­mi przez mię­śnie, ścię­gna, po­więź w ce­lu po­bu­dze­nia, me­cha­ni­z­mów sa­mo­re­ge­ne­ra­cji or­ga­ni­­zmu”. Od­dzia­ły­wa­nie jest de­li­­kat­ne, ale ruch mu­si być wy­­ko­na­ny pre­cy­zyj­nie. Tej me­to­­dy nie moż­na się na­uczyć z pod­ręcz­ni­ka.

Do­świad­czo­ny in­struk­tor, w Pol­sce jest nim The­okli­tos Tsal­los, uczy ku­r­san­tów po­szcze­gól­nych pro­­ce­dur, kon­tro­lu­jąc po­pra­w­ność ich wy­ko­ny­wa­nia. Ade­­p­ci mu­szą też do­brze po­znać ana­to­mię. W prze­rwach mię­­dzy se­sja­mi (tzw. mo­du­ła­mi) uczest­ni­cy za­jęć są obo­wią­za­­ni do prak­ty­ko­wa­nia na zna­jo­­mych i człon­kach ro­dzi­ny. Rzecz ja­sna, tej tech­ni­ki nie moż­na opa­no­wać na kur­sie week­en­do­wym. Kurs pod­sta­­wo­wy obej­mu­je 7 mo­du­łów (se­sji w od­stę­pach kwar­ta­l­nych) po­mię­dzy któ­ry­mi od­by­­wa­ją się jesz­cze spo­tka­nia po­­w­tór­ko­we. Po ko­lej­nych 5 mo­­du­łach adept uzy­sku­je dy­p­lom mi­strzow­ski.

Ru­chy Bo­we­na są tak sku­­tecz­ne, gdyż od­dzia­łu­ją na po­­więź. Każ­da struk­tu­ra ko­mó­r­ko­wa na­sze­go or­ga­ni­zmu: mię­śnie, ner­ki, wą­tro­ba, na­­czy­nia kr­wio­no­śne, ser­ce i in. oto­czo­ne są przez po­więź. „Po­więź jest jak sieć, któ­ra owi­ja się wo­kół wszyst­kich na­­szych ko­mó­rek, or­ga­nów, ko­­­ści, ścię­gien, tka­nek, na­czyń. Dzia­ła jak sieć te­le­fo­nicz­na, zło­­żo­na z wie­lu li­nii, któ­­re nie­ustan­nie prze­­ka­zu­ją i przyj­mu­ją in­for­ma­cje. Po­więź jest zbu­do­wa­na głó­­w­nie z ko­la­ge­nu, któ­­ry pod wpły­wem stre­­su ule­ga usztyw­nie­­niu”. Na­der czę­sto znaj­du­je­my się pod wpły­wem stre­­su. Co gor­sza, dłu­go­trwa­ły stres stał się udzia­­łem wie­lu miesz­ka­ń­ców kra­jów cy­wi­li­za­­cji za­chod­niej. W efe­­k­cie na­czy­nia kr­wio­­no­śne, or­ga­ny we­­w­nętrz­ne są ści­śnię­­te, spię­te i nie mo­gą funk­cjo­no­wać pra­wi­dło­wo. Ła­god­na sty­mu­la­cja tech­ni­ką Bo­we­na przy­wra­ca po­wię­zi u-tra­co­ną ela­stycz­ność. Pier­w­szym ob­ja­wem jest uczu­cie głę­bo­kie­go od­prę­że­nia (re­la­k­su). Dr­ga­nia wy­wo­ły­wa­ne na skó­rze są prze­ka­zy­wa­ne tka­n­ce łącz­nej i po­wię­zi. Za po­śre­d­nic­twem tej „we­wnętrz­nej sie­­ci te­le­fo­nicz­nej” in­for­ma­cje tra­fia­ją do mó­zgu, do au­to­no­­micz­ne­go sys­te­mu ner­wo­we­­go. (…)

Każ­dy ruch w tech­ni­ce Bo­we­na, nie­za­leż­nie od te­go, gdzie zo­stał wy­ko­na­ny, od­dzia­łu­je na ca­ły or­ga­nizm. I to nie tyl­ko na ukła­dy ana­to­mi­­cz­ne: ner­wo­wy, mię­śnio­wy, kr­wio­no­śny i in­ne, ale rów­nież na­fi­zjo­lo­gię, emo­cje i psy­chi­kę cho­re­go. I choć naj­czę­ściej zgła­sza­ją się na te­ra­pię oso­by z dys­funk­cją ukła­du kost­no­-sta­wo­we­go, to jed­nak do­sko­­na­łe wy­ni­ki uzy­sku­je się w uzdra­wia­niu scho­rzeń ogól­no­ustro­jo­wych np. po­ra­że­nia mó­zgo­we­go, stward­nie­nia roz­sia­ne­go.

Ta te­ra­pia róż­ni się od in­­nych tym, że or­ga­ni­zmo­wi trze­ba dać czas na sa­mo­le­cze­nie. Stąd prze­rwy mię­dzy ko­­lej­ny­mi ru­cha­mi. Spot­ka­nia te­ra­peu­tycz­ne od­by­wa­ją się w od­stę­pach ty­go­dnio­wych. Mię­dzy se­sja­mi nie na­le­ży prze­cią­żać or­ga­ni­zmu nad­mier­nym wy­sił­kiem jak tre­­nin­gi, si­łow­nia, bie­gi. Nie­zbę­­d­ny jest czas i spo­kój, aby cho­ry mógł upo­rać się ze swo­­im pro­ble­mem.

(…) Tech­ni­kę Bo­we­na moż­na sto­so­wać od pierw­szych chwil ży­cia, eli­mi­nu­jąc szok po­po­ro­­do­wy u no­wo­rod­ka. Wy­ko­ny­­wa­no rów­nież te­ra­pię ko­bie­­tom w cią­ży i od­no­to­wa­no ki­l­ka przy­pad­ków zmia­ny nie­­pra­wi­dło­we­go uło­że­nia pło­du. (…) Kol­ki i in­ne pro­ble­my tra­­wien­ne nie­mow­ląt zni­ka­ją pod wpły­wem tej ła­god­nej, bez­stre­so­wej pro­ce­du­ry. Za­­a­wan­so­wa­ni wie­kiem se­nio­rzy mo­gą ko­rzy­stać z Bow­tech bez obaw o swo­je kru­che ko­ści. Za­pew­ne w swo­ich scho­rze­­niach ukła­du kost­no­-sta­wo­we­go nie otrzy­ma­ją aż tak spe­­k­ta­ku­lar­nej po­mo­cy jak lu­dzie mło­dzi, u któ­rych do­cho­dzi do li­kwi­da­cji sko­lioz, ale po­zbę­dą się do­le­gli­wo­ści bó­lo­wych.

(…) Niek­tó­rzy te­ra­peu­ci wy­spe­­cja­li­zo­wa­li się w pra­cy z cho­ry­­mi na stward­nie­nie roz­sia­ne. Na­le­ży do nich Ilo­na Wró­bel z Ru­mii (k. Gdy­ni), któ­ra na­u­czy­ła się tech­ni­ki Bo­we­na, aby po­móc mę­żo­wi, któ­ry le­­dwo cho­dził, czę­sto upa­dał, nie mógł już pro­­wa­dzić sa­mo­cho­du ani pra­co­wać. Co­dzien­ne czyn­no­ści spra­wia­ły mu co­raz wię­cej kło­po­tów. Se­rią za­bie­gów pa­ni Ilo­­na do­słow­nie „po­sta­wi­­ła mę­ża na no­gi”. Wró­cił do pra­cy i jaz­dy sa­mo­­cho­dem, a na­wet za­czął się wspi­nać na drze­wa w swo­im ogro­dzie. Le­­karz, wi­dząc tak spe­k­ta­ku­lar­ną po­pra­wę zdro­wia, stwier­dził, że gdy­by nie znał wcze­ś­niej te­go pa­cjen­ta, nie uwie­rzył­by w to, że cho­­ro­wał on na SM.

Pa­ni Han­na Opi­ła ubo­le­wa, że w na­szym kra­ju nie pod­da­je się te­ra­pii tech­ni­ką Bo­we­na ma­łych pa­c­jen­tów cho­rych na dzie­cię­ce po­ra­że­nie mó­zgo­we. Tym­cza­­sem z za­gra­ni­cy nad­cho­dzą do­nie­sie­nia o spek­ta­ku­la­r­nym od­dzia­ły­wa­niu Bow­tech w ta­kich przy­pad­kach. Nie­ste­­ty w na­szym kra­ju le­ka­rze, fi­zjo­te­ra­peu­ci i Sto­wa­rzy­sze­­nia Ro­dzi­ców lan­su­ją teo­rię, zgod­nie z któ­rą dziec­ko trze­ba nie­ustan­nie re­ha­bi­li­to­wać, pod­da­wać co­dzien­nym ćwi­­cze­niom i in­nym te­ra­piom. Trud­no za­in­te­re­so­wa­nym uwie­rzyć w to, że wy­star­czy kró­­t­ki za­bieg raz w ty­go­dniu, a dziec­ko, po­zo­sta­wio­ne w spo­­ko­ju, uru­cho­mi po­tęż­ne pro­­ce­sy au­to­re­ge­ne­ra­cji.

Do mo­jej roz­mów­czy­ni do­­cie­ra­ją też in­for­ma­cje o su­k­ce­sach w le­cze­niu au­tyzmu. Lu­cy­na Du­łak z Par­cho­wa za­­sto­so­wa­ła tech­ni­kę Bo­we­na, aby po­móc sy­no­wi cier­pią­ce­­mu na au­tyzm. Po se­rii za­bie­­gów chło­piec za­czął ro­bić wy­­raź­ne po­stę­py w mó­wie­niu, w wy­ra­ża­niu swo­ich my­śli i od­czuć. Znacz­nie wzro­sły szan­se na to, że bę­dzie w sta­nie sa­mo­­dziel­nie funk­cjo­no­wać.

Han­na Opi­ła ostrze­ga, że pra­ca z dzieć­mi do­tknię­ty­mi au­ty­zmem jest trud­na i wy­­ma­ga wie­le cza­su. War­to je­d­nak pod­jąć ten trud pod wa­­run­kiem, że ak­cep­tu­ją one do­­tyk ob­cej oso­by. Ma to ogro­m­ne zna­cze­nie, gdyż po­stę­po­­wa­nie wbrew wo­li au­ty­sty­cz­ne­go dziec­ka i zmu­sza­nie go do te­ra­pii nie tyl­ko nie przy­­nie­sie po­pra­wy, ale jesz­cze po­­gor­szy je­go stan.

(…) Tech­ni­ka Bo­we­na po­ma­ga nie tyl­ko w cho­ro­bach na­rzą­­du ru­chu, wa­dach po­sta­wy, na­pię­ciu mię­śni, w bó­lu ple­­ców, ko­lan, łok­ci i ja­ko wspo­­ma­ga­nie w le­cze­niu kon­tu­zji, zwich­nięć itp. Pod­da­ją się jej nie­do­ma­ga­nia sys­te­mu tra­wien­ne­go, od­de­cho­we­go, krą­­że­nia, ner­wo­we­go, mo­czo­wo­-ł­cio­we­go. Za­le­ca się ją w przy­pad­kach mi­gren, w sta­­nach na­pię­cia i wy­czer­pa­nia (tak­że w syn­dro­mie chro­ni­cz­ne­go zmę­cze­nia), w za­bu­rze­­niach men­stru­acyj­nych, przy bez­sen­no­ści, w sta­nach lę­ko­­wych i w aler­giach.

Han­na Opi­ła od­no­to­wa­ła po­­zy­tyw­ny sku­tek te­ra­pii w przy­­pad­kach mo­cze­nia noc­ne­go. Od­no­si też suk­ce­sy w zwal­cza­­niu de­pre­sji. Ostat­nio pa­ni Ha­­nia ma pod opie­ką ro­dzi­nę, któ­ra ule­gła po­waż­ne­mu wy­­pad­ko­wi dro­go­we­mu. W naj­go­­r­szym sta­nie jest osiem­na­sto­­let­ni chło­pak, któ­ry od­niósł bar­dzo cięż­kie obra­że­nia we­­w­nętrz­ne: m.in. ma bar­dzo uszko­dzo­ną śle­dzio­nę i ner­kę, któ­ra nada­je się do usu­nię­cia. W tech­ni­ce Bo­we­na jest ta­ki krót­ki za­bieg, zwa­ny po an­gie­l­sku ,,emer­gen­cy mo­ves”, a w ter­mi­no­lo­gii pol­skiej: pro­ce­du­­rą prze­ciw­szo­ko­wą. Za­bieg ten wy­ko­nu­je się ja­ko pierw­szą po­­moc za­rów­no po ura­zach fi­zy­­cz­nych jak i psy­chicz­nych. Skła­da się z czte­rech ru­chów, wy­ko­ny­wa­nych na ple­cach pa­cjen­ta, i da­je fan­ta­stycz­ne efe­­k­ty te­ra­peu­tycz­ne pod wa­ru­n­kiem, że za­sto­su­je się go za­raz po trau­ma­tycz­nym wy­da­rze­­niu. Pa­ni Ha­nia prze­pro­wa­dzi­­ła pro­ce­du­rę do­pie­ro trze­cie­go dnia po wy­pad­ku, bo do­pie­­ro wte­dy do­tar­ła do niej wia­do­mość o nie­szczę­ściu, któ­re przy­da­rzy­ło się tej ro­dzi­nie. Mi­mo to or­ga­nizm mło­de­go czło­wie­ka na­ty­ch­miast zmo­bi­li­zo­wał się do sa­mo­na­pra­wy: po­pra­wia się stan śle­dzio­ny, ta­k­że ner­ka za­czę­ła da­wać ozna­ki ży­cia. Le­ka­rze stwier­dzi­li, że da­dzą jej czas, być mo­że nie trze­ba bę­dzie jej usu­wać.

35 let­ni męż­czy­zna przy­szedł do ga­bi­ne­tu skar­żąc się na do­­le­gli­wo­ści krę­go­słupa. Do­ku­­cza­ły mu też bó­le gło­wy. Po­­nad­to od dzie­ciń­stwa cier­piał na ocię­ża­łość umy­sło­wą. Kie­dy chciał prze­czy­tać książ­kę lub ar­ty­kuł w ga­ze­cie, po kil­ku­na­s­tu mi­nu­tach od­czu­wał zmę­­cze­nie, tra­cił zdol­ność kon­ce­n­tra­cji i nie był w sta­nie zro­­zu­mieć tek­stu, któ­ry miał przed ocza­mi. Po dru­gim za­­bie­gu krę­go­słup mniej mu do­­le­gał, ale co cie­kaw­sze, stwie­r­dził, że coś się od­blo­ko­wa­ło w je­go gło­wie. Mógł już czy­tać bez prze­rwy ca­łą go­dzi­nę, i to ze zro­zu­mie­niem tre­ści lek­tu­ry.

42 let­nia pa­cjent­ka, nie dba­­ją­ca spe­cjal­nie o zdro­wie, cie­r­pia­ła na zwy­rod­nie­nie krę­go­­słu­pa lę­dź­wio­we­go, ast­mę, za­­w­ro­ty gło­wy z utra­tą przy­to­m­no­ści, pa­dacz­kę, ból stóp od stro­ny po­de­szwo­wej, re­fluks i pro­ble­my tra­wien­ne. Mi­mo iż nie sto­su­je się do za­le­ceń, uda­­ło się przy po­mo­cy za­bie­gów Bo­we­na wy­le­czyć fa­le na­pa­do­­we i za­wro­ty gło­wy, krę­go­słup i sto­py. Prze­wód po­kar­mo­wy też funk­cjo­nu­je du­żo le­piej.

War­to pod­kre­ślić, że pro­ce­­du­ry Bo­we­na za­wsze od­dzia­­łu­ją po­zy­tyw­nie, ale jed­ne or­ga­ni­zmy szyb­ciej roz­po­czy­na­­ją pro­ces zdro­wie­nia, a in­ne re­agu­ją wol­niej. Stąd trud­no z gó­ry prze­wi­dzieć, jak dłu­go po­trwa te­ra­pia.”

Zabiegi Techniki Bowena w Lublinie – „Pracownia Natury” 511 366 848

Zamieściła:

Elżbieta Katarzyna Kędzierska – Dyplomowany Terapeuta Technik Bowena  – Członek Stowarzyszenia Bowtech Polska – Przewodnicząca Sądu Cechowego Cechu Naturopatów i Hipnotyzerów

Bowen w mediach – „O czym lekarze ci nie powiedzą”

 Dziewczyna w śpiączce

O czym lekarze Ci nie powiedzą , 5(13),9-10/2015 , 13-01-2016 O+czym+lekarze

„(…) Po upad­ku z mu­ru Jes­si­ce Wil­lard nie da­wa­no szans na prze­ży­cie no­cy. Po­mi­mo to odzy­ska­ła przy­tom­ność, a obec­nie wra­ca do pet­ni zdro­wia. Dziew­czy­na przy­pusz­cza, że w du­żej mie­rze za­wdzię­cza to te­ra­pii zwa­nej tech­ni­ką Bo­we­na. (…)

Tom Bo­wen opra­co­wał swo­ja te­ra­pię, kie­dy zaj­mo­wał się le­cze­niem ura­zów oraz bó­lów ostrych i prze­wle­kłych u miej­sco­wych spor­tow­ców, przy­ja­ciół i człon­ków ro­dzi­ny w oko­li­cach Ge­elong w Au­stra­lii, gdzie miesz­kał. Me­to­dą prób i błę­dów, w znacz­nym stop­niu dzię­ki in­tu­icji udo­sko­na­lił pro­ste ru­chy i ro­lo­wa­nie skó­ry, któ­re te­ra­peu­ta po­słu­gu­ją­cy się tą tech­ni­ką wy­ko­nu­je ca­ły­mi dłoń­mi i kciu­ka­mi na mię­śniach, ścię­gnach, wię­za­dłach i tkan­ce mięk­kiej pa­cjen­ta. We­dług sto­wa­rzy­sze­nia Bo­wen The­ra­py Pro­fes­sio­nal As­so­cia­tion fa­li­ste ru­chy na po­wrót po­bu­dza­ją na­tu­ral­ny pro­ces le­cze­nia or­ga­ni­zmu po­przez sty­mu­la­cję do re­or­ga­ni­za­cji i wy­rów­ny­wa­nia za­bu­rzeń funk­cjo­no­wa­nia. Przyw­ra­ca­ją więc ho­me­osta­zę, czy­li rów­no­wa­gę fi­zjo­lo­gicz­ną.

Na krót­ko przed śmier­cią To­ma w 1982 r. w au­stra­lij­skim rzą­do­wym ra­por­cie do­ty­czą­cym me­dy­cy­ny al­ter­na­tyw­nej osza­co­wa­no, że z du­żą do­zą sku­tecz­no­ści le­czył on po­nad 13 tys. pa­cjen­tów. Obec­nie tech­ni­kę Bo­we­na wy­kła­da się w Au­stra­lii na ostat­nim ro­ku stu­diów z za­kre­su oste­opa­tii.

Ty­po­wa se­sja te­ra­pii Bo­we­na tr­wa od 30 mi­nut do go­dzi­ny. Krótkotr­wałe do­le­gli­wo­ści o ostrym prze­bie­gu moż­na za­zwy­czaj wy­eli­mi­no­wać w cią­gu jed­nej do trzech se­sji. Przew­le­kłe scho­rze­nia mo­gą wy­ma­gać dłuż­szej ku­ra­cji w za­leż­no­ści od pa­cjen­ta i roz­mia­ru je­go pro­ble­mu. (…)

Jen­ni­fer Web­ster po raz pierw­szy usły­sza­ła o te­ra­pii Bo­we­na w 1992 r., kie­dy ja­ko dy­plo­mo­wa­na pie­lę­gniar­ka pra­co­wa­ła ja­ko sio­stra ope­ra­cyj­na na sa­lach ope­ra­cyj­nych szpi­ta­li Por­tland i Wel­ling­ton. – Brz­mia­ło to in­te­re­su­ją­co, ale nie wy­ko­rzy­sta­łam tych in­for­ma­cji do mo­men­tu, kie­dy na pre­zen­ta­cji na­tra­fi­łam na kil­ku prak­ty­ków – mó­wi. To oży­wi­ło jej za­in­te­re­so­wa­nie tą me­to­dą i rok póź­niej, w 2008 r. zdo­by­ła kwa­li­fi­ka­cje te­ra­peu­ty.

Jen na­dal pra­cu­je do­ryw­czo ja­ko pie­lę­gniar­ka ope­ra­cyj­na, ale to te­ra­pii Bo­we­na i wła­snej prak­ty­ce w Tha­me, nie­wiel­kim mie­ście w hrab­stwie Oxford­shi­re, od­da­je się obec­nie ca­łym ser­cem. – Uwiel­biam by­cie pie­lę­gniar­ką i pra­cę na sa­li ope­ra­cyj­nej, ale je­stem rów­nież prze­ko­na­na o ro­li, ja­ką al­ter­na­tyw­ne for­my te­ra­pii peł­nią w ła­go­dze­niu ob­ja­wów i wspo­ma­ga­niu po­wro­tu do zdro­wia. W tech­ni­ce Bo­we­na od­na­la­złam me­to­dę, któ­ra speł­nia, a na­wet prze­wyż­sza sta­wia­ne im kry­te­ria. Cza­sa­mi in­ter­wen­cja me­dycz­na jest ko­niecz­na i nie­unik­nio­na. Jed­nak na­wet wte­dy ho­li­stycz­ne lecz­ni­cze ko­rzy­ści pły­ną­ce ze sto­so­wa­nia te­ra­pii Bo­we­na mo­gą dzia­łać w ści­słym po­wią­za­niu z opie­ką me­dycz­ną po­przez ra­dy­kal­ne ogra­ni­cza­nie bó­lu i przy­spie­sza­nie re­kon­wa­le­scen­cji – prze­ko­nu­je Jen. (…)

Przy­pa­dek Jes­si­ki to tyl­ko jed­na z wie­lu nie­zwy­kłych hi­sto­rii, z ja­ki­mi ze­tknę­łam się ja­ko te­ra­peut­ka ko­rzy­sta­ją­ca z tech­ni­ki Bo­we­na – mó­wi.”

 

Zabiegi Techniki Bowena w Lublinie – Pracownia Natury  511 366 848

DSC_2484

Zamieściła:

Elżbieta Katarzyna Kędzierska – Dyplomowany Terapeuta Technik Bowena  – Członek Stowarzyszenia Bowtech Polska – Przewodnicząca Sądu Cechowego Cechu Naturopatów i Hipnotyzerów

Warsztaty 5 Żywiołów

Temat przewodni warsztatów: KK śpiewa

„Uzdrawianie żywiołami – ziemia, woda, ogień, powietrze, eter”  

Ø  Szamańskie koło życia – podróże po kole życia, uzdrawianie życiowych problemów,

Ø  Szamańskie drzewo życia – podróże po światach szamańskich, uzdrawianie i rozwój podświadomości, świadomości, nadświadomości,

Ø  Zwierzęta mocy – rytuał masek transformacja wewnętrznego Ja, zdejmowanie masek życiowych, ról które gramy na co dzień – życie bez udawania i grania roli,

Ø  Medytacje przy bębnie szamańskim,

Ø  Rytuał uzdrawiania – lęków, strachów, fobii, natręctw czyli uwalnianie od wewnętrznych demonów,

Ø  Wieczorem w piątek  wspólne ognisko i rytuał chodzenia po ogniu – rytuał transformacji, oczyszczania, uzdrawiania.

Ø  W sobotę rytuał zakopywania do grobu – przeżycie własnej śmierci za życia.  

Termin:  26-28 sierpnia  2016  (piątek – zaczynamy o 16.00; niedziela –  kończymy o 17.00)

Miejsce: okolice Lublina – podane będzie po dokonaniu zgłoszenia i przedpłaty.

Organizator i zapisy : Katarzyna Kędzierska   tel. 511 366 848 (po godz. 16:00); email. k.2@op.pl www.harmonizowanie.pl

Prowadzący zajęcia: Cyprian Toruński  – Szaman Tęczowy Pies tel. 600 499 657;   508 863 168    email: cypriant@interia.pl  Energia kobieca – Szamanka Katarzyna tel. 511 366 848 (po godz. 16:00); email. k.2@op.pl www.cypriantorunski.pl

Inwestycja:  500,00 zł plus nocleg i obiady. Istnieje możliwość rezerwacji noclegu w Sali, w której odbywa się część zajęć (40 zł za pierwszą noc, druga noc – w grobie bądź przy ognisku jako strażnik ognia)  lub w Bistro Podolanka Bogucin (60 zł za noc z piątku na sobotę – proszę o informację do 15 sierpnia)

Miejsce spotkania: koło Lublina podane będzie po dokonaniu zgłoszenia i przedpłaty bezzwrotnej Przedpłata bezzwrotna: 200 zł (z dopiskiem: warsztaty szamańskie) na podane poniżej konto do dnia 10 sierpnia.

PKO  BP  S. A.  w Warszawie
Nr 50 1020 5558 1111 1356 3460 0025
Cyprian Grzegorz Toruński

Do zabrania karimata, koc (śpiwór) i poduszkę do siedzenia oraz na sobotę szpadel do kopania grobu i ciepłe ubranie.

sza KK

 

Medytacje przy dźwiękach bębna szamańskiego.

            Poszukiwanie swojego zwierzęcia mocy przy dźwiękach  szamańskiego bębna. Spotkanie ze swoją naturą – zwierzęcą mocą dającą możliwość poznania siebie, dokonania zmian. Pozbycie się negatywnych emocji i dokonanie transformacji – oczyszczenie z swojej wewnętrznej przestrzeni ukształtowanej przez życie – wychowanie, naukę, religię, poglądy. Poznanie ukrytych pokładów osobowości poprzez przeniesienie poprzez dźwięki bębna do swoich korzeni, przeniesienie do innych wymiarów rzeczywistości, w czasie

i przestrzeni, przeniesienie do innego wymiaru świadomości.

Dźwięki bębna szamańskiego pomagają w oczyszczeniu matrycy zdrowia, wprowadzają umysł w zmienione stany świadomości, głębokiej medytacji w stanie theta. Pozwalają na podróże po światach duchowych w wyższych wymiarach, doświadczania wolności i zadowolenia z życia. Takie doświadczenie medytacji wyzwala w Duchu – Miłość – Esencja Życia, Tu i Teraz

 

Szamańskie drzewo życia.

„Drzewo Życia” – symbol życia cielesnego człowieka na Ziemi. Obraz modelu troistości (trójcy świętej) budowy funkcjonalnej poziomów życia człowieka.

Korzenie – poziom podświadomości (niższego Ja).

Pień – poziom świadomości (średniego Ja).

Korona – poziom nadświadomości (wyższego Ja).

Podróże po poziomach szamańskiej świadomości nazywany podróżami po światach szamańskich.

Poznawanie i terapia poszczególnych poziomów to właśnie podróże przy dźwiękach bębna. Z tego poziomu głębokiej medytacji poznajemy rozwój i blokady naszej egzystencji. Rozwijamy i uzdrawiamy poszczególne poziomy aby osiągnąć równowagę

i harmonię, budujemy silną osobowość. Poznajemy możliwości naszego umysłu, podświadomości, nieuświadomionych emocji, stresu, lęków, programów i możliwości dokonania transformacji i metamorfozy. Odzyskujemy pełnię życia i scalamy zagubione siły.

 

Szamańskie koło życia.

Koło życia – symbolizuje etapy naszego ziemskiego życia, jak sama nazwa wskazuje, wszystko toczy się cyklicznie narodziny i śmierć, wzrost i upadek, początek i koniec. Cykl życiowy, dzienny, miesięczny, roczny.

Koło życia związane jest z kierunkami świata. Kierunek wschodni – narodziny, kiełkowanie i wzrost rośliny, powstawanie projektu. Kierunek południowy –pełnia życia i praca, wzrost i kwitnięcie rośliny,  realizacja projektu. Kierunek zachodni – emerytura i konsumpcja, zbieranie plonów, korzystanie z efektów projektu.

Kierunki symbolizują etapy życia, etapy biznesu, etapy choroby, nauki, pracy, zabawy, podróży każdego naszego działania. Wędrując po kole życia poznajemy jakości każdego działania, na tym etapie możemy poprawiać projekt, biznes, uzdrawiać nasze życie. Pozwala to na życie zgodne z naszą naturą, pozawala odnaleźć zgubione części naszej duszy. Poznajemy wewnętrzne obszary ciał, duszy i ducha. Poznajemy Nasz osobisty potencjał twórczy.

Do poszczególnych kierunków przypisujemy żywioły, opiekunów duchowych, nasze zwierzęta mocy, energie twórcze, planety, kamienie i wiele innych reprezentantów. W wędrówce po kole życia – w czasie i przestrzeni, w innych wymiarach duchowości i zmienionych stanach świadomości dokonujemy analizy i poznajemy samych siebie. Dokonujemy wglądu z poziomu wyższej świadomości, mamy możliwość dokonania poprawek i zobaczenia efektów naszych działań. Po prostu uzdrawiamy każdy poziom – uzdrawianie szamańskie – Ciała, Duszy i Ducha.

 

Rytuał zakopywania się.

Zakopywanie – to przeżycie własnej śmierci za życia. Podczas warsztatów stanowi głęboki proces wewnętrznych przemian, które zachodzą w każdym z nas. Doświadczenie śmierci na warsztatach dotyka bezpośrednio naszego ego. Śmierć jest czymś czego nie znamy i czego się boimy. Umierając tracimy wszystko – tj. dorobek całego życia (rodzinę, majątek, pozycję). Będąc sam na sam pod ziemią ze swoimi myślami – uwalniamy się od lęku przed śmiercią, przywiązania do osób, rzeczy lub niechcianego obrazu samego siebie. Podczas rytualnej nocy zachodzi transformacja a ranek jest symbolem ponownych narodzin. Odradzając się świadomie zaczynamy tworzyć swoje nowe życie.

Jeżeli chcesz uczestniczyć w rytuale, a nie jesteś do końca o tym przekonany możesz zostać Strażnikiem Ognia i być w Grupie Wsparcia. Grupa Wsparcia ma ogromne znaczenie dla osób dokonujących transformacji przez zakopanie. Zadaniem grupy wspierającej jest opiekowanie się ogniem, i w razie potrzeby służyć pomocą. Strażnik również uczestniczy w swojej transformacji. Jest to zmierzenie się z ciemnością nocy i odgłosami Ducha Lasu.

ognista ścieżka

Chodzenie po rozżarzonych węglach – rytuał ognia

W codziennym świecie wszystko może być powtarzalne i przewidywalne. Dzięki rytuałom pracy z żywiołami można uciec od „siły ciężkości dnia codziennego” oraz uciec od ograniczeń wynikających z przyziemnej egzystencji. Podczas „przejścia przez ogień” zyskuje się odporność na lęk przed działaniem. I dochodzisz do sedna – porzucasz dawną bierność wywołaną lękiem – na rzecz aktywnego działania – pozwalasz sobie na ODZYSKANIE władzy nad własnym życiem, umacniasz poczucia wolności i siły.

Chodzenie po rozżarzonych węglach ogniska jest starą umiejętnością stosowaną już w czasach starożytnych, natomiast polski inżynier Julian Ochorowicz w książce „Wiedza tajemna w Egipcie” opisuje pracowników huty przebiegających boso po rozżarzonym żelazie.

Chodzenie po ogniu to często spotykana ceremonia religijna, praktykowana w wielu regionach świata, w tym w Indiach, na Malajach, w Japonii, Fidżi, na Tahiti, w Nowej Zelandii, na Bałkanach oraz w Hiszpanii.

Czasem wykorzystywania ruchu i dźwięku jest między innymi misterium Anastenaria. Jest to rodzaj tańca sakralnego, w czasie którego jego uczestnicy wykonują boso taniec na czerwonym żarze z dogasającego ogniska. Jest to ekstatyczna modlitwa w tańcu, obyczaj będący reliktem dawnych wierzeń czasami w nowej oprawie. Tańcowi temu towarzyszy muzyka transowa, ułatwiająca to chodzenia po żarze. Obyczaj ten przetrwał w miejscowościach Langadas i Agia Eleni w Grecji.

Chodzenie po rozżarzonych węglach na Sri Lance to świąteczny rytuał religijny podczas dorocznej pielgrzymki do Kataragamy, największej świątyni na wyspie. Jako jedna z najbardziej ważniejszych atrakcji turystycznych fascynuje tłumy. Zwykle chodzi się po żarzących się węglach ogniska, ale na wyspach Fidżi chodzi się po rozpalonych kamieniach, a na Hawajach kahuni chodzą po ledwo zakrzepłej, gorącej lawie. Wszyscy ludzie, którzy zostaną odpowiednio poinstruowani i postępują zgodnie z tymi instrukcjami mogą boso przejść przez żarzące się ścieżki.

Jest to technika mająca silne działanie terapeutyczne na wielu płaszczyznach. Przede wszystkim pozwala na transformację wewnętrznych lęków i obaw, które blokują samorealizację w życiu.

Od tysięcy lat, lęk służył nam jako ważny mechanizm w walce o przetrwanie. Jeżeli jednak nosimy w sobie stłumione lęki, to kontrolują one ciebie z poziomu podświadomego i negatywnie wpływają na twoją percepcję, decyzje i zachowania. Jeżeli świadomy, lub nieświadomy lęk, jest obecny w twoim codziennym życiu, to traci ono na swej pełni, znaczeniu i jakości.

Ogień ma moc transformacji. Dzięki spotkaniu z mocą ognia możesz doświadczyć transformacji lęku w miłość, radość, moc i inspirację. Wejście w ogień, to podróż w głąb siebie, wejście w wewnętrzną duchową przestrzeń. Uzdrowienie na wielu poziomach, także na fizycznym- na stopach znajdują się receptory wszystkich organów wewnętrznych.

Rzuć wyzwanie lękowi! Zacznij panować nad swoim życiem! Rytuał chodzenia po ogniu to okazja, by doświadczyć swojej własnej wewnętrznej mocy. To niezapomniane doświadczenie transformacji lęku w miłość, radość, moc i inspirację, wyjście poza ograniczające schematy. Przejście przez ogień to potężny proces, kotwica łącząca Cię z wewnętrzną, duchową mocą i zdolnością czynienia tego, co dotychczas było dla Ciebie być może nieosiągalne.

 

Działanie terapeutyczne rytuału chodzenia po ogniu:

– doskonały trening motywacyjny;

– doświadczenie wewnętrznego skupienia i koncentracji na celu;

– pobudzenie atawistycznej zdolności do walki o przetrwanie, do zdobywania niedostępnych do tej pory rejonów;

– wzbogacenie o ciekawe doświadczenie z zakresu niemożliwych do wykonania; – poczucie własnej wartości; – wejście w wewnętrzną, duchową przestrzeń;

– pobudzenie uzdrowienia na płaszczyźnie fizycznej i duchowej;

– przezwyciężenie głęboko zakorzenionych oporów i lęków;

– transformacja lęku w miłość, radość, moc i inspirację;

– sięgnięcie po własną, wewnętrzną moc;

– wyzwolenie siły do przejęcia władzy nad swoim życiem; – pobudzenie punktów akupresurowych na stopach;

– pobudzenie autoregeneracji organizmu;

– wzbudzenie emocji radości i entuzjazmu;

– rozwijanie odwagi, zdecydowania i pewności siebie; –

pobudzenie wiary w zdolność do pokonywania trudności życiowych;

– doświadczenie poczucia wewnętrznej mocy.

 

rycerskość ognia