3.A. Dr Ashkar metoda NIA

21 marca 2010 r.

Dr George E. Ashkar jest fizykiem. Ten prawie osiemdziesięcioletni, spokojnie uśmiechnięty pan siedzi przede mną wyprostowany, emanujący życzliwą godnością, a ja zastanawiam się jak wyglądał i “emanował”, gdy był dwunastoletnim chłopcem. Właśnie tyle lat miał, gdy podjął poważny eksperyment medyczny na swojej mamie. Dwanaście lat.

Pamiętam jak moja córka była w tym wieku. Właśnie wtedy czytałyśmy drugi tom Harrego Pottera, Harry trafił do drugiej klasy Hogwartu. Już wiedział, że jest wyjątkowy, wiedział też jak wiele musi się jeszcze nauczyć. Tak krytykowana książka otwierała mi wtedy oczy na niezwyklość umysłów nastolatków, którzy wierzyli w niewiarygodne. Bystrość obserwacji, wrażliwość dziecka, otwartość na nowe zjawiska i wiedzę. Nie doceniamy naszych nastoletnich dzieci. Skupiamy się na obowiązkach szkolnych, bezpieczeństwie, a umyka nam bycie z nimi i uczenie się od nich tego spontanicznego charakteru tworzenia własnego świata.

George był blisko mamy. Proces odkrycia metody leczenia raka w jego ustach zdaje się taki prosty. Słucha się tej spokojnej opowieści, pozwalając na zbyt swobodne prześlizgiwanie się kolejnych słów. Przypalone mleko na jogurt, obserwacja, zdziwienie, wnioski dotyczące umiejscowienia się smaku spalenizny w mleku i odniesienie podobieństwa do procesów zachodzących z toksynami w ludzkim ciele, pomysł odsysania ich z limfy, konieczność wytworzenia pęcherza, eksperymentowanie z rodzajem nasion. Pierwsze etapy leczenia nieprzyjemne, dodatkowo bolesne przy powtarzanych próbach poszukujących najlepszej, najmniej uciążliwej opcji i wykonywane przez dwunastolatka!!!

A opowieść dr Ashkara jest taka spokojna, aż usypia czujność słuchających, wprowadza wrażenie naturalności, łatwości procesu odkrywczego. Zastanawiające dlaczego wybrał zawód fizyka, nie chciał studiować medycyny. Jeszcze w trzeciej klasie liceum byłam pewna, że będę zdawała na fizykę, to królowa nauk. Wybrałam bardziej twórcze podejście do życia, jednak logika i naukowa odkrywczość fizyki wpisała się w moją strukturę.

Odnalazłam w książce zdjęcie Georga z tamtych czasów. Wyprostowany, choć naturalny, spokojny, szczupły chłopiec patrzy pewnie. Przenoszę się w czasie. Chcę poczuć to, co czuła jego mama słuchając jego rozważań, chcę doświadczyć porwania jego nowym pomysłem, by ulżyć bólowi, który rozsadza moje stawy. Czuję nadzieję i wdzięczność i dumę i gotowa jestem na wszystko, by prowadzić doświadczenia dla tej metody, która zalśniła w głowie kochającego dziecka.

Metoda Absorbcji Neutralnej Infekcji Dr George Ashkara

Uzyskałam zgodę Dr Georga Ashkara na publikację artykułu i zdjęć.

4.G. Prawo oktaw

  • Obudziłam się bardzo wcześnie z myślą, że w końcu napiszę ten tekst o Prawie siedmiu Gurdżijewa. To doskonały moment na pisanie, wstaje słońce, cały świat jest cichy i rześki. Ciągle jednak robię nie to, co zamierzyłam. Pierwszy, czysty impuls rozmywa mi się w inne czynności, bo przecież trzeba się umyć, ubrać, wyjść z psem, a wszystko to teraz, zanim siądę do komputera. Spaceruję uśpioną jeszcze ulicą i widzę dokładnie jaki mechanizm zadziałał, co mi się zdarza. Podejmując plan podlegam jakimś zafiksowaniom, coś ciągle wymusza w nim zmiany, które jedynie oddalają mnie od realizacji.Musiały upłynąć dwa tygodnie, bym w końcu wyciągnęła wnioski z czegoś, czego mechanizm doskonale znam w teorii. Przeżywam deja vu. Znów obudziłam się niemożliwie wcześnie. Ostatnie spotkanie z przyjaciółmi pokazało konieczność spisania prawa oktaw (do spokojnego przemyślenia), więc mam cel tego poranka. Uruchamiam komputer, a ten wiesza się na moim profilu. Pierwszy „interwał”. Spokojnie uruchamiam go ponownie, mam kilka minut na toaletę i ubranie się. Tym razem nie odpuszczę.Prawo oktaw wyjaśnia dlaczego wszystko „się zdarza” i to zazwyczaj odwrotnie niż chcieliśmy, pokazuje dlaczego w naszych działaniach nie ma linii prostych. Dlaczego zaczynając jedną rzecz, w rzeczywistości ciągle robimy coś zupełnie innego, często wręcz sprzecznego z tym pierwszym pomysłem, a my myślimy, że robimy tę samą rzecz, od której zaczęliśmy. Działanie staje się nudne i męczące, w uczucia wkrada się obojętność, irytacja czy wrogość, praca rozpoczęta z zapałem staje się przymusową i bezużyteczną. Tak się dzieje we wszystkich sferach ludzkiej działalności.

    Prawo oktaw tłumaczy wiele niezrozumiałych zjawisk w naszym życiu, w życiu społeczeństw, rozwoju religii, ideologii.

    Fizyka i inne nauki dowodzą, że świat składa się z wibracji. Pradawne poznanie, którego niektóre tajniki odkrywa Gurdżijew poprzez publikację swojego ucznia Uspieńskiego „Fragmenty nieznanego nauczania”, mówi o zasadzie braku ciągłości wibracji. Wibracje nie rozwijają się równomiernie, ale z określonymi przyspieszeniami i opóźnieniami. Badając wzrost wibracji do jej podwojenia, fizyka wyróżniła siedem faz w tym wzroście, różniących się od siebie pomimo jednostajnego charakteru impulsu pierwotnego. Podwojenie wibracji to OKTAWA podzielona na siedem nierównych części. Wie to każdy, kto zajmował się muzyką. Prawo to znalazło bowiem wiele zastosowań praktycznych, a jednym z nich jest gama muzyczna, której wyjaśnienia pochodzenia próżno byłoby szukać w historii pisanej. Ot- wzór kosmicznego prawa zastosowany w muzyce

    Tym samym prawom, co wibracje dźwiękowe podlegają też wibracje świetlne, cieplne, chemiczne, magnetyczne i inne. Gdy częstotliwość drgań wzrasta mówimy o oktawie rosnącej. 1′000 wibracji na sekundę to nuta Do, 2′000 wibracji to znów nuta Do, ale o oktawę wyżej. W tej przestrzeni częstotliwość wzrasta nierównomiernie, na co wskazują stopnie, różnice w nutach, interwały 9/8, 10/9, 16/15. Kto uczył się nut, wie o czym mówię. Popularnie przyjęło się nazywać interwałami dwie najkrótsze odległości pomiędzy poziomem wibracji: Mi-Fa oraz Si-Do.

    Do –9/8- Re –10/9- Mi –16/15- Fa – 9/8 – Sol –10/9- La –9/8- Si –16/15- Do

    Interwały są przyczyną opóźnień w rozwoju wibracji. Co się wtedy dzieje? Oktawa zmienia swój kierunek, następują „odchylenia”, aż linia oktaw może w końcu zatoczyć koło.

    Do Re Mi

    ——————-Fa

    —————–————— Sol

    ————————————— La

    ———————————————– Si

    .

    .

    ————————————————- Do

    To wyjaśnienie dlaczego w przyrodzie nie ma linii prostych i to niezależnie czy rozpatrujemy bieg światła, czy zdarzeń. Prawo oktaw wyjaśnia wiele niezrozumiałych zjawisk, zasada odchylenia sił sprawia, że nic nie pozostaje na tym samym miejscu, wszystko się porusza, dokądś zmierza. W rozwoju, zarówno we wzroście , jak i w opadaniu, cały czas zachodzą fluktuacje.

    Jak wahadło- wszystko faluje: nastroje, myśli, uczucia, energia i determinacja. Jedynie w oktawach kosmicznego porządku wibracje rozwijają się w nieprzerwany i uporządkowany sposób, biegnąc w tym samym kierunku, co na początku. Zdarza się to i w życiu, przyrodzie, ludzkim działaniu. Opiera się jednak na tym, co wydaje się być „PRZYPADKIEM”. Przypadek czyli dodatkowy wstrząs, który wypełni interwały, odpowiedni w sile i charakterze, może spowodować, że osiągniemy cel taki, jaki sobie zamierzyliśmy. Trzymając się dalej języka fizyki, zdarza się to wówczas, gdy rozwój naszej oktawy zbiega się lub krzyżuje z inną oktawą. „Dodatkowe wstrząsy” mogą zdarzyć się „przypadkowo”, pozwalają siłom na dotarcie do wytyczonego celu. Liczenie na przypadek jest jednak niepewnym sposobem realizacji swoich planów. Kontrola nad zdarzeniami i rzeczami zaczyna się jednak od kontroli nad nami samymi.

    Przypatrzmy się jak działa prawo oktaw w codziennym życiu. Rozpoczynamy jakieś działanie, niech to będzie mój zamiar sprzed dwóch tygodni napisania tego tekstu. Wstaję rano pełna zapału, w głowie same układają mi się myśli w słowa, słowa w zdania. Zamysł zaczynam realizować łatwo. Wstałam, ubrałam się szybko, bo celem był czas na pisanie, wszystko mi sprzyjało, mówią o „szczęściu nowicjusza”, jeszcze tylko wyjdę z psem na spacer (pierwszy interwał), wracam i siadam do pisania, idzie mi nieźle, ale już spieszę się, odczuwam presję czasu, nie jest to ten pierwszy spontaniczny entuzjazm. I rzeczywiście, dom się budzi i domaga mojej aktywności w zupełnie innym kierunku (drugi interwał). Nie jestem w stanie pisać dalej i poddaję się odchodząc od komputera. Jak wygląda realizacja mojego celu? Po pierwszym interwale pojawiło się niezadowolenie z siebie i uczucie presji, powinności zamiast pierwotnego uczucia radości i łatwości zadania. Po drugim interwale realizacja mojego celu odsunęła się na bardzo długi czas, pozostało uczucie niepełności, niedokończenia i zobowiązania do wywiązania się, czyli przymusu. Nie wspomnę już o tym, że napisałam tylko niewielką część tego co zamierzałam napisać.

    To obraz oktawy rosnącej. Na początku wszystko idzie dobrze przez dłuższy czas, jak w gamie muzycznej rosnącej. Pierwszy interwał jest słaby, łatwo go wypełnić dodatkową energię, (jeśli zna się prawo oktaw i zauważy się , że czas interwału właśnie nadszedł) jeśli zachowa się wystarczającą uważność. Potem znów spokojna realizacja, aż przychodzi drugi interwał, gdy jesteśmy już o krok od pełnego celu. I to jest silny interwał. Wypełnienie go brakującą energią wymaga już nie lata wysiłku (mięśni, emocji, czy intelektu albo „przypadku”). W tym momencie zazwyczaj rodzi się nowy cel, zmieniamy zajęcie, pracę, partnera, metodę rozwoju, … Cel, który też będzie podlegał prawu oktaw, i który też nie będzie osiągnięty w swojej pierwotnej wersji.

    Możliwość rozważań sięga dużo dalej. Można rozpatrywać zjawiska oktaw malejących, gdzie najsilniejszy interwał „zdarza się” zaraz na początku realizacji zadania. Po pokonaniu go dużo łatwiej dojść do celu. Powstaje jednak mnóstwo pytań związanych ze świadomością. Jak rozpoznać z jaką oktawą mamy do czynienia, jak wyczuć zbliżający się moment zagrożenia dla realizacji naszego celu, jak wzbudzić oktawę równoległą, która pomoże wypełnić interwały, jak …

    Wszystkie te pytania mają jeden podstawowy mianownik – świadomość. Czy inaczej mówiąc – uważność. I znów stajemy na początku drogi.

    Powtórzę więc za Gurdźijewem: „ Kontrola nad rzeczami zaczyna się od kontroli nad nami samymi”.

3.G. …czyli – jak przestać być maszyną

Dobry wieczór

Pracowaliśmy nieco metodą zaproponowaną przez Gurdżijewa, polegającą na uświadamianiu sobie dominujących w aktywności w danej chwili centrów: fizycznego, emocjonalnego czy umysłowego (ew. czwartego-intuicyjnego, ale to już zupełnie inna bajka). Pracowaliśmy nad świadomym wprowadzaniem zmian na poletkach poszczególnych centr(ów), by utrzymać uważność poznającą ich charakter, ale też siebie w całym procesie. Wiemy jak trudno utrzymać skupienie. Stąd eksperymenty, by zmieniać to, co stało się naszym przyzwyczajeniem, by nie działać jak człowiek-maszyna. Mazsyna zaprogramowana, bez świadomości swojego istnienia, bez czucia tego co doświadcza, nauczona jedynie jak reagować na poszczególne bodźce. Ileż programów w nas działa. Przejętych od rodziców, wyuczonych w szkole, zaobserwowanych i powtarzanych bezmyślnie. Czy to nie przypomina zaprogramowanej maszyny?

Detzler opracowując swoje “oktawy uczenia się” brał wzorce właśnie z systemu Gurdżijewa, według którego, podczas ewolucji duszy od ciemności do światła przechodzimy przez wiele oktaw uczenia się.

Gurdżijew mawiał: “Twój podstawowy błąd polega na tym, że myślisz, że zawsze masz świadomość. W rzeczywistości świadomość jest jakością, która ciągle ulega zmianie. Raz jest obecna, raz nie jest obecna. I istnieją też różne stopnie i różne poziomy świadomości. Trzeba rozróżnić też pomiędzy świadomością, a możliwością świadomości. My mamy tylko możliwość świadomości i rzadkie jej przebłyski. Zatem nie możemy zdefiniować czym jest świadomość.

Postawione pytanie: Co jest najważniejszą rzeczą, którą spostrzegamy obserwując siebie?

Odpowiadając na nie Gurdżijew stwierdził, że nikt nie spostrzega, że NIE PAMIĘTA SAMEGO SIEBIE.
“Nie czujecie siebie samych; nie jesteście świadomi siebie samych. … Jest tak, że TO obserwuje, TO mówi, To myśli. Wy nie czujecie, że JA obserwuję, JA zauważam JA widzę. By rzeczywiście móc obserwować samego siebie, trzeba najpierw
PAMIĘTAĆ SAMEGO SIEBIE. ”

Przy pamiętaniu o sobie w trakcie obserwacji jakiegoś zjawiska jednocześnie widzi się wyraźnie dwie rzeczy: siebie obserwującego zjawisko i obserwowane zjawisko. Taki podział uwagi umożliwia postrzeganie wyraźnie dwóch rzeczy jednocześnie. Tak naprawdę pamiętamy z przeszłości tylko te chwile, w których pamiętamy samych siebie. To jest klucz do wyjaśnienia słabości i niewystarczalności naszej pamięci. Jeśli nasza pamięć zachowuje tylko chwile “pamiętania siebie”, to jest oczywiste, dlaczego nasza pamięć jest taka słaba. Spróbuj postawić stopę na ziemi jakbyś robił pierwszy swój krok, popatrz na swojego ojca jakbyś go widziała pierwszy raz, obserwuj narastający gniew jakbyś go jeszcze nigdy nie czuł, napisz swoje imię lewą ręką i chłoń jak dziecko każde wrażenie jakbyś obserwował kogoś zupełnie nieznanego w swoim ciele, emocjach i umyśle. Pamiętaj- ja stawiam pierwszy świadomy krok, ja obserwuję, ja piszę i mam wrażenia.

Pamiętanie siebie uczy świadomości rzeczy wewnątrz nas, a to droga do kontroli tego co wewnątrz nas. Kontrola zjawisk na zewnątrz nas staje się możliwa dopiero wówczas, gdy nauczymy się kontroli nad nami samymi. Człowiek, który nie jest w stanie kontrolować samego siebie, czy też tego co się w nim dzieje, nie może niczego kontrolować. To istota rozwoju. Jeśli tylko idziesz “tam gdzie wieje wiatr”, lub “płyniesz z prądem” są chwile, gdy się rozwijasz, ale co pewien czas zmieniają się w chwile, gdy się cofasz, bo takie jest prawo oktaw coś wspina się, by za chwilę opaść. Człowiek-maszyna nic nie może uczynić- wokół niego i w nim wszystko się “zdarza” . Istnieje jednak możliwość sztucznych, to znaczy specjalnie tworzonych “wstrząsów dodatkowych” , które sprawią, że poprzez poznawanie człowiek może wyjść z roli biernego obserwatora tego, co się dzieje z nim i wokół niego…

Do zobaczenia

Ja jestem już bardzo śpiąca i obserwuję powstałą we mnie myśl, że mogę pisać bzdury, więc ja piszę na dzisiaj już tylko:

Dobranoc

Na skraju snu – masaż

Na pewno masz takie sny, które wracają do Ciebie. Powtarzalność takiego śnienia daje dużo do myślenia. Szukanie przyczyn, odgadywanie celu takiego snu, może doprowadzić do zmian w rzeczywistym życiu, baaa często bezpośrednio wpływa na podejmowane przez nas decyzje. Na pewno masz takie sny.

Kilka lat temu zjawił się po raz pierwszy. Postać kobiety wykonującej masaż. Widzę jak pod jej dotykiem rozpalają się ogniska w masowanym ciele. Jak szamanka- rozprowadza ten ogień, kierując go do różnych miejsc, a on znaczy swoją drogę rozświetlonym torem. Jest skupiona i poważna, jakby w tej chwili istniało tylko to i to było najważniejszą rzeczą na świecie. Jakieś niezrozumiałe dostojeństwo wyczuwam się w tej postaci. Pochylenie nad ludzkim ciałem jak misterium.

Patrzę na ciało, które poddawane jest masażowi. Widzę centra energetyczne wirujące różnymi kolorami. Rozjaśniają się i rozszerzają. Obudzone masażem zdają się teraz przenikać nawzajem. Kręgi barw nakładają się na siebie, tworząc nowe kolory, a średnice ich ciągle wzrastają. Pamiętam z zajęć fizyki eksperymenty z kołem barw, ze światłem przepuszczanym przez pryzmat. Rozjaśnienie kolorów i ich wzajemne przenikanie się, doprowadza do ich połączenia, jak w wirującym na lekcji fizyki kole barw. Kolory zacierają się w tej jasnej poświacie. Całe ciało wypełnia i spowija biel, ale nie ta jak mleko biała, nie ta jak mgła snująca się i niewyraźna, a biel, która jest jak szkło przezroczysta i jak lupa- wyostrzająca.

Śnienie rządzi się swoimi prawami. We śnie tak oczywiste i pewne, naturalne, chociaż często zupełnie inne niż na jawie.

Przypomniałam sobie chłopaka z wakacji, które spędzałam u koleżanki jeszcze w czasach licealnych. Zafascynowany był Elvisem, miał wszystkie jego nagrania. Opowiadał, że Elvis Presley przychodzi do niego we śnie i uczy grać na gitarze, hmmm.

W małomiasteczkowej mentalności archetypowej ugrzązł jako dziwak.

Bogu niech będą dzięki za dziwaków wokół mnie, którzy mają odwagę wyruszyć w swą „najdalszą z dróg, tam, gdzie nie sięga wzrok”. Jak z piosenką Anny Marii Jopek – biorę kolejny głęboki oddech, by odważyć się i iść, bo pierwszy krok zrobiłam już dawno.

4.A. Certyfikacyjne Kursy Inicjacji Metody NIA

“POKONAJ RAKA RAZ NA ZAWSZE”

Metoda NIA (Neutral Infection Absorption ) opracowana przez armeńskiego fizyka dr Georga Ashkara jest propozycją naturalnego sposobu na uniknięcie śmierci z powodu raka, AIDS oraz np. na pozbycie się artretyzmu, astmy czy reumatoidalnego zapalenia stawów.

Termin: 19-20 października 2010

Miejsce: Warszawa/Milanówek

Patronat: Polski Cech Bioenergoterapeutów oraz NeuroBioTerapeuticum- Grzegorz Halkiew

Prowadzący: Dr George Ashkar i Alex Polanski

Cena 270 zł

Cena szkolenia obejmuje koszty administracyjne, pomocy dydaktycznych (książka dr Ashkara „Pokonać raka raz na zawsze”, DVD merytoryczno-instruktarzowe), materiały aplikacyjne do inicjacji, koszty przyjazdu organizatorów i instruktorów prowadzących kurs, wyżywienie oraz koszty sal szkoleniowych i możliwość noclegu.

Kontakt: Katarzyna Kędzierska 511 366 848 info@harmonizowanie.pl

Plan warsztatów

1 dzień

15.30-16.00 przyjazd uczestników
16.00-17.00 wykład dr Ashkara na temat metody NIA
18.00-19.00 obiado-kolacja
19.30-21.00 zajęcia praktyczne/warsztaty

2 dzień

08.00-09.00 śniadanie
09.15-11.00 zajęcia praktyczne/warsztaty
11.00-12.00 prezentacja filmu
12.00-13.00 lunch
13.30-14.00 wręczenie certyfikatów i zakończenie.

Szkolenie jest skierowane w pierwszym rzędzie do osób potrzebujących pomocy, następnie do naturoterapeutów.
Każdy uczestnik szkolenia chcący uzyskać certyfikat musi zastosować metodę NIA na sobie.
Personel medyczny i paramedyczny otrzyma certyfikat z upoważnieniem do aplikacji metody wszystkim, którzy wyrażą na to zgodę.
Pozostali otrzymają certyfikaty ukończenia kursu z upoważnieniem do promocji metody i edukacji zainteresowanych.

Zgłoszenie uczestnictwa:

Zgłoszenie uczestnictwa można wysłać poprzez poniższy formularz kontaktów- a w odpowiedzi otrzymasz nr. konta bankowego. Wpłata pełnej kwoty 270 zł jest potwierdzeniem wpisania na listę uczestnictwa. Zanim wpłacisz, proszę przemyśl swoją decyzję- wpłaty są bezzwrotne.

Uwaga! Ograniczona ilość miejsc dla osób, które zostały zakwalifikowane.

Informacji telefonicznych udziela pani Katarzyna Kędzierska 511 366 848 Zajrzyj na: Kalendarium Cieciorkowania

Noclegi:

Warunki noclegowe mamy dobre, ale skromne- uczestnicy chcący przenocować na miejscu proszeni są o zabranie karimaty, śpiwora oraz dresu do spania.

lista

Czytaj dalej

5.A. Kalendarium cieciorkowania

Kalendarium powstało dzięki informacjom osób doświadczających metody na sobie

Ważne:

Kuracja trwa co najmniej 6 miesięcy, aż do zupełnie czystych wysięków (3 tygodnie po 6 miesiącach).
– Pić co najmniej 2,5 l wody niegazowanej dziennie
– Ograniczyć pożywienie z konserwantami chemicznymi.
– Wprowadzić relaksację, nacieranie łydki i stawów (skokowego i kolanowego) kremem.
– Wykonywać ćwiczenia gimnastyczne pobudzające przepływ limfy.
– Przy osobach leżących konieczny masaż limfatyczny.

1 dzień – 22.03.2010 Założenie pierścienia z czosnkiem na łydkę. Wybór miejsca na łydce, przy praworęcznych – lewa łydka powyżej mięśnia, lekko z tyłu. Uderzeniu palcem w wybrane miejsce chroni przed założeniem pierścienia w miejscu szczególnie unerwionym. Czosnek pozostaje na nodze od godz 20.00 do rana. Tworzy się bąbel z osoczem. Szczypie i piecze, niezbyt przyjemnie.

Grzegorz – Możliwe jest zakładanie pierścienia w godzinach porannych. W takim przypadku pozostawiamy na działanie czosnku 7-8 godzin, wieczorem zakładamy pierwszy opatrunek z nasionkiem. Wystarczy niewielka powierzchnia “sparzenia” ok 1 cm². Skórkę zdjąć pensetą. Przyłożyć nasionko zalążkiem korzenia na zewnątrz i dosyć mocno zabandażować.

2 dzień – 23.03.2010 Założenie pierwszej cieciorki. Przyciśnięta do miejsca zaczerwienienia. Zawsze pojawia się wątpliwość, czy nasionko nie przesunie się. Jednak trzyma się dzielnie nawet, gdy dzień mamy bardzo aktywny. Powoli cieciorka mości sobie zagłębienie w nodze. W ciągu następnych dni niewielka wydzielina – osocze. Nieznaczna uciążliwość, prawie brak bolesności, jedynie przy zmianie opatrunków- szczypanie. Od rana boli mnie głowa, może z powodu niewystarczającej ilości snu (nocna podróż i tej nocy gadanie do późna), a może z powodu czosnku.

G. “Opatrunek dobrze się trzymał, groch napęczniał, a wacik zwilgotniał w dużym obszarze- znaczy, że wysięk jest Obrzeża są podczerwienione, ale bezbolesne. W ciągu dnia i w nocy występował delikatny ból, raczej informujący niż skarżący się na dolegliwość.”

3 dzień Opatrunki: 23 i 24.03. zmiana raz na dobę

4 dzień – Zmiana opatrunku dwa razy na dobę i tak będę kontynuować.

G: “Ranka jest zaróżowiona wokoło dziurki i ma lekki obrzęk, wysięk był niewielki pomimo tego, że dziurka na kapustę duża (mam wrażenie, że kapusta może wpływać na obrzęk i siłę wysięku, ale jeszcze moje obserwacje tego nie potwierdziły). Bólu nie odczuwam, może dlatego że ranka jest na razie tylko na 3mm głęboka i nie jest w środku w pełni czerwona- połowę stanowi nadal biała warstwa hmm, tłuszczyku”? – To chyba nie tłuszczyk, miałam coś takiego, na jednej z wewnętrznych ścianek wgłębienia ranki. Po dwóch dniach zaczęło się unosić jak kożuszek razem z wyciąganym ziarenkiem. Gdy to wzięłam przez ligninę w palce- udało się wyciągnąć i lekko zakrwawiła ranka w tym miejscu. Mam wrażenie, że to forma rozmoczonego strupka, który chce się utworzyć, a nie może.

5 dzień – 26.03.2010 Bolesność ścięgien podkolanowych. Wymasowałam kolano i łydkę ponad raną. Bolesność ścięgien i wrażenie ciągnięcia ustąpiło. Czerwona, nabrzmiała “oponka” wokół ranki, wielkością odpowiadająca pierścieniowi z czosnkiem. Schodzi skóra wokół oponki. Wygląda fatalnie i wysięk jest z krwią.

11 dzień – 1.04.2010 Zaczyna się ropienie i bolesność. Pachnie smrodliwie. W ciągu dnia miałam podwyższoną temperaturę, ale też brak termometru, by to potwierdzić.

G: “minęło 10 dni od założenia cieciorki. Po wcześniejszym optymistycznym opisie czas na inne. Wczoraj wieczorem, gdy zdjąłem opatrunek zauważyłem, że ranka brzydko pachnie zgnilizną. Nie podobało mi się to- sprawdzałem, czy to przypadkiem nie z kapusty, ale nie wykazywała żadnych oznak zepsucia, a wysięk był duży, więc pewnie coś działo się z wysiękiem. Zdezynfekowałem również ranę, … i założyłem opatrunek. Dziś zapachu nieprzyjemnego już nie było, ale oprócz ropy była też krew.”

– Taki stan z brzydkim zapachem powtarza się co jakiś czas. W sumie to przecież o to chodzi, żeby ropa i krew się czasem wydzielały, żeby wysięki były spore. U mnie były małe i dopiero jazda na rowerze spowodowała, że stały się obfitsze i pomieszane z krwią, ale w efekcie tego dno ranki się rozjaśniło, przestała być taka straszna- czarna. Nie martw się tym stanem, minie. Nie trzeba też dezynfekować samej ranki, wystarczy dookoła. Jeśli niepokoi Ciebie ten stan to zmieniaj opatrunek jeszcze dodatkowo w ciągu dnia. Z tego, co mówił dr Ashkar, nie ma możliwości zakażenia ranki przy ustalonym sposobie zmian opatrunków, gdyż ruch limfy jest skierowany na zewnątrz, pobudzony dodatkowo pęczniejącym/chłonącym nasionkiem. A, że zdarzają się brzydkie wysięki, to świadczy o tym, że metoda działa, ma z czego oczyszczać organizm. Gdy oczyszczanie się zakończy, będą się utrzymywały klarowne/czyste wysięki. Jak to będzie trwało 3 tygodnie- można zamykać rankę. Przez pół roku jednak cyklicznie będzie się smrodliwość krwawiąca i niepodobająca się powtarzać.

12 dzień – 2.04.2010 Zmniejszam wielkość okienka na kapustę, by ograniczyć podrażnienie skory wokół ranki. Masuję kremem Bambino wokół rany , całą łydkę, staw skokowy i kolanowy. Od tej pory za każdym razem przy zmianie opatrunku. Stosuję zasady masażu limfatycznego. Zastępuję plaster cienką taśmą klejącą, zgodnie z sugestią jednej z “Cieciorkowiczek”. Znów wrażenie podwyższenia temperatury i znów nie zabrałam do pracy termometru.

13 dzień – 3.04.2010 Trudno wyciągnąć cieciorkę, bolesność i krwawienie, aż mi słabo. Bolesność utrzymuje się nawet w nocy. Jednak nie przyjmuję jeszcze leków przeciwbólowych. Wprowadzam zmienienie opatrunków trzy razy ma dobę, wypada co 8 godzin +/- 1 godzina. Utrzymuję mniejsze okienko dla kapusty i masowanie kremem wokół rany. To jest najtrudniejszy moment dla osób młodszych, aktywnych fizycznie.

A: “Do poniedziałku (K: 8 dzień) było wszystko jak należy. Po zmianie trochę szczypało, ale po chwili już było dobrze. Pod wieczór pojechałam na mój cotygodniowy trening. Ćwiczenia rozciągające, potem flamencowe, no i w końcu stepy. Wróciłam do domu, wymieniałam przed spaniem opatrunek. Rana bardzo krwawiła i zaczęła bardzo boleć. Mimo to założyłam cieciorkę i miałam nadzieję, że następnego dnia będzie lepiej. A tu limfy mało, za to krwi sporo. Bolało mnie cały wtorek. W środę (K: 10 dzień) już krew i limfa, ale wokół rany bolało i aż do kolana coś tam w środku ciągnęło i bolało ciągle, ból promieniował do kolana. W końcu o trzeciej w nocy wgramoliłam się do wanny, opatrunek się odmoczył i potem założyłam kanapkę- bez cieciorki. Spasowałam. Teraz obserwuję jak rana się zasklepia. Ciągle jeszcze boli i swędzi. Ale mogę wyprostować nogę. Wierz mi, ogromna to dla mnie ulga. Tak sobie myślę, że za jakiś czas zrobię kolejne podejście do cieciorki.”

Grzegorz: “Wieczorem wysięk z ranki zalał się krwią a wokół pojawiły się jakieś skrzepy, farfocle. Ledwo wycisnąłem cieciorkę, tak mocno siedziała w rance. Bolało mnie. Obrzęk wokół zrobił się duży i twardy. Po zmianie opatrunku ból utrzymywał się do rana i dopiero teraz zrozumiałem, po co w niezbędniku są proszki przeciwbólowe. Tak, jak wcześniej aby poczuć rankę, musiałem nacisnąć palcem na cieciorkę, tak dzisiaj w nocy czułem cały czas jej obecność w ranie. Były to chwile zwątpienia. wiedziałem, że stan nie jest dobry, ale wiedziałem też, że gdybym z tym poszedł do lekarza, to nie znalazłbym zrozumienia- w bólu by nie pomógł, a dodatkowo potraktował jak wariata. Te chwile to moment zawierzenia- że będzie dobrze. O godz piątej ból był duży, więc zmieniłem opatrunek przechodząc na trzyzmianowy. Był duży wysięk, była krew…. ale po zmianie opatrunku i cieciorki ból zmalał. Przestałem odczuwać jej nacisk na ranę, odczuwałem tylko obrzęk. O 13:00 zmieniłem opatrunek ponownie. Jest wysięk, jest krew,.. ale ból mniejszy. Teraz nie odczuwam nawet obrzęku, ale on jest- duży i twardy. W zasadzie jedyne co odczuwam, to lekki dotyk bandażu i czasami lekkie ćmienie w nodze- raczej dochodzące z nieokreślonego miejsca. Rankę mam już głęboką co najmniej na 5 mm i cieciorka chowa się cała. Nadal nie używam plastra i jest mi z tym o dużo lepiej, skóra nie jest podrażniana. Zawijam bandaż delikatnie i być może to powoduje, że nie odczuwam rany. Z pełnią wiary czekam na poprawę i oczyszczenie.”

– Jeśli nie można wyciągnąć cieciorki, zmień tylko opatrunek i pozostaw ją w rance do następnej zmiany opatrunku. Wtedy otoczy się wysiękiem i sama się wysunie. Nie wyciągaj jej na siłę, niepotrzebnie wtedy dużo krwawi. Ja się z tym nie spotkałam, ale A. pisał, że miał taki przypadek i Alex poradził zostawiać nasionko nawet do 48 godzin. Pamiętaj jednak o zakładaniu nasionka zalążkiem korzenia na zewnątrz. Przy dłuższym siedzeniu nasionka to może okazać się ważne.

14 dzień G: “ ja stawiam na wyciąganie cieciorki zawsze, gdy boli. Po każdej wymianie odczuwam ulgę. Przy wyciąganiu pomagają naciski wokoło ranki,… i długi paznokieć moja ranka ciągle jest ciemno czerwona i krwawi. Nie boli tylko po wymianie opatrunku, więc od wczoraj zmieniam co 4-6 godzin… ta metoda szybkich zmian pozwala mi pozbyć się bólu. Cieciorka przez 4 godziny nadąża napęcznieć, ale nie nadąża przywrzeć mocno do ścianek, więc nie ma efektu wyrywania jej z ranki. Zauważyłem też, że im luźniej założony bandaż, tym lepiej.”

15 dzień – 5.04.2010 wszystko minęło, ranka przestała krwawić i boleć przy zmianie opatrunku. Pierwszy raz napęczniała cieciorka jest całkowicie skryta w rance. Taka wielkość zagłębienia powinna się utrzymać do końca kuracji. Pozostało krótkotrwałe szczypanie (5 minut) po zmianie opatrunku. Wydobywające się osocze dobrze nawilża rankę pomimo zmniejszonego okienka. Wygląd skóry dookoła poprawił się. Obszar zaczerwienienia zmniejszył się o około 2 mm średnicy. Utrzymuję masaże stawów skokowego, kolanowego i całej łydki oraz 3 zmiany opatrunku na dobę. Wybrałam najmniejsze cieciorki z dwóch opakowań zakupionych w sklepie ze zdrową żywnością. Są zdecydowanie mniejsze niż te z marketu, napęczniałe uzyskują wielkość tych marketowych. Daje to możliwość utrzymania relatywnie małej ranki.

A i J: “Oboje z żoną do dziś stosujemy cieciorkę, też uprawiamy gimnastykę przy myciu, bo nie mamy jeszcze opaski specjalnej, jest trochę kłopot przy wyjmowaniu cieciorki, bo szczególnie u mnie (zwłaszcza w nocy) przysycha i trudno ją wyjąć. Jeszcze za wcześnie mówić o poprawie, ale żona mówi, że ją mniej kolano boli, a ja czuję się bardziej spokojny. Myślę ze kolejne tygodnie przeniosą jeszcze więcej pozytywów.”

17 dzień – 7.04.2010r. Ranka przybrała kształt napęczniałej cieciorki. Nawet ładnie wygląda, jeśli można się tak wyrazić 🙂 Dbam o to, by za każdym razem wkładać nasionko tak samo. Korzonkiem do góry- ułatwia to jego wysuwanie po napęcznieniu. Zależy mi też na utrzymaniu jak najmniejszej ranki. Do tej pory masaż kremem wykonywałam przed zmianą opatrunku, siłą rzeczy omijając miejsce pod bandażem z zewnętrznej strony łydki.
tam właśnie skóra zaczęła się łuszczyć. Zmieniam taktykę: odsłaniam rankę, wyciągam nasionko, dezynfekuję wokół,
masuję od palców stóp do kolana nanosząc krem też wokół ranki, a ona sobie oddycha w tym czasie )) zakładam nasionko itd. Od początku dokumentuję kurację fotograficznie.

19 dzień – 9.04.2010 – zmniejszam wielkość opatrunku o połowę. Przy zmianie trzy razy na dobę to wystarczy, by wchłonąć wysięki Cel- modernizacja opatrunku, by w lecie móc chodzić w spódniczce Szukam sposobu na rezygnację z bandaża. Przy zachowaniu ucisku rajstopy powinien wystarczyć mniejszy opatrunek
przykryty jakimś maskującym materiałem.

24 dzień – 14.04.2010 – stan jest stabilny, wysięki niewielkie, czasem pojawia się odrobina krwi. Niewielka uciążliwość, pomimo wzmożonej aktywności, zapracowania. Cieciorka wysuwa się z łatwością po ugnieceniu okolic ranki, brak bolesności, Czasem swędzenie.

A i J: “Dzień dobry Katarzyno
Dziękujemy za szczegółowe opisy cieciorkowania, bardzo nam się przydały szczególnie kremowanie wokół ranki i masaż limfatyczny w górę serca. U mej żony w ostatnim czasie zmniejszenie wydzieliny z ranki i jej wygląd całkiem przyzwoity czasem ją lekko boli, ale nie zamierza przerwać. U mnie wydzielina od początku była mała, ale cieciorka bez większych problemów wychodziła ostatnio było jeszcze mniej wydzieliny i wyjmując cieciorkę wieczorem właściwie ja wyrwałem, co było bolesne i poleciała krew na podłogę z 10 kropli włożyłem kolejną i już w ogóle nie mogłem jej wyjąć -zadzwoniłem do Alexa Polansiego co robić on mi powiedział, że nigdy cieciorki nie wolno wyciągać na siłę trzeba po prostu poczekać dłużej az zrobi sie większa wydzielina (24godz. a nawet 36 godz) i cieciorka wtedy wyjdzie bez wyrywania i uszkadzania naczyń krwionośnych i ja poczekałem 24 godz. i faktycznie pomimo nocnego bólu i pogorszenia się wyglądu i nieciekawego zapachu ranki rano cieciorka wyszła bez problemu i od tej pory przyjąłem system 24 godzinny wymiany cieciorki, ale kanapkę wymieniam rano i wieczorem i mimo tych trudności nie zamierzam zrezygnować.”
30 dzień – 20.04.2010 Zmiana opatrunku rano i wieczorem, wyjątkowo bez masażu. Nasionko z łatwością wychodzi, wokół ranki utrzymuje się zaczerwienienie i tkanka jest twardsza.

31 dzień – 21.04.2010 Zmiana dwa razy na dobę, masaż kremem tylko wieczorem

32 dzień – Uciążliwa praca przy porządkowaniu strychu. Rana zaczyna boleć. Dwie zmiany opatrunku bez masażu.

34 dzień – 24.04.2010 Warsztaty tai chi – 6 godzinny trening. Rana i ścięgno kolanowe boli wyraźnie, pojawiło się krwawienie i biały nalot na jednej z wewnętrznych ścianek. Obrzęk wokół ranki stwardniał i pojawił się dodatkowy obrzęk od góry ranki – czerwone szkliste ciało. Wieczorem dokładnie rozmasowałam całą nogę.

35 dzień – 25.04.2010 Dzięki masażom bolesność ścięgien ustąpiła, krwawy wysięk, nieco obfitszy niż zazwyczaj.

36 dzień – 26.04.2010 Zaczynam sezon rowerowy. 10 km rano i 10 po pracy. Ciekawe jak zareaguje limfa Trasę pokonałam bezboleśnie, chociaż z wysiłkiem bo kondycja słabsza po zimie.
40 dzień – jazda na rowerze spowodowała, że stały się obfitsze i pomieszane z krwią, ale w efekcie tego dno ranki się rozjaśniło, przestała być taka straszna-czarna. Moja ranka jest spokojna i różowa w środku, ale obrzęk wokół jest twardy i z jednej strony zrobiła się taka wypchnięta, miękka, czerwona oponka. Pewnie będą kłopoty ze zblednięciem blizny, ale to się okaże. Wysięki są średnie i nieco ropne, czasem zabarwione krwią, ale to śladowo. Tak sobie myślę, że może jazda na rowerze, nawet takim treningowym/stacjonarnym poprzez jednostajny naprzemienny nacisk stóp na pedały pobudza przepływ limfy i przyspiesza oczyszczanie się krwi.

45 dzień
Z: “Pani Kasiu,dziękuję za przesłane informacje. Z żoną dalej prowadzimy kurację. Ostatnio zauważyłem że noga poniżej aplikacji cieciorki, wraz ze stopą jest opuchnięta. Cieciorka powiększając się cała chowa się w dołku który się zrobił. Przez parę dni wymieniałem cieciorkę trzy razy w ciągu doby, z powodu bólu. Teraz wszystko jest w normie, wymieniam cieciorkę dwa razy na dobę. Do tej pory stosowanie cieciorki nie jest uciążliwe.”
50 dzień – ranka odzywa się w ciągu dnia krótkotrwałymi kłuciami, wysięk zrobił się mazisty zabarwiony krwią. W tym tygodniu zapowiadają się trzy dni rowerowe, może to pobudzi przepływ limfy.

57 dzień – 17 maja 2010 Cały dzień utrzymuje się lekka bolesność, jakby kłucie. Po intensywnej pracy przy masażach, przy wieczornej zmianie opatrunku zauważyłam rozstąpienie się skóry przy rance z jednej strony. Nie wygląda to ładnie. Ostatnio zaniedbywałam kremowanie wokół ranki i to może jest tego skutek. Wysięk niewielki, ale nadal mazisty. Obrzęk wokół zciemniał i ranka stała się tkliwa.

87 dzień – 16 czerwca 2010r. Od wielu dni stan ranki jest stabilny. Utrzymuje się czerwona otoczka wokół, jak stan zapalny, który dokładnie oczyszczam wacikiem ze spirytusem i kremuję Bambino. Skóra tutaj często się łuszczy i czasem swędzi. Dno ranki utrzymuje jasno czerwony kolor. Wysięki są teraz niewielkie, zawet gdy jeżdżę rowerem, ale maziste, o dziwnym „zapachu”. Zmieniam opatrunki dwa razy na dobę, nasionko wysuwa się z łatwością. W zasadzie metoda nie sprawia mi żadnych uciążliwości, ani dolegliwości i, gdyby nie mycie się rano i wieczorem, to pewnie zapominałabym o zmianie opatrunku.

100 dzień – 29 czerwca 2010 r. Stan stabilny, bezbolesny, wysięki znikome, zmieniam opatrunki raz na dobę i zupełnie nie czuję ranki. Czyżbym miała kończyć kurację?

120 dzień – 19 lipca  Czwarty miesiąc stosowania kuracji dobiega końca.

150 dzień – 18 sierpnia Nieustający napór nasionka na dolną ściankę wgłębienia, pomimo mojej dbałości o zakładanie plastra tuż poniżej otworu z kapustą, powodował wydłużenie się czerwonej otoczki wokół ranki i obsuwanie się jej w dół. Od góry stworzył się jakby „zalążek” późniejszej blizny. Widziałam bliznę na nodze dr Ashkara. Ma ponad 10 cm długości. Spowodowało ją obsuwanie się nasionka w rance coraz niżej i niżej. W ciągu tych wielu miesięcy wyżłobiło sobie rynienkę w ciele, która zabliźniała się powyżej. Nie bardzo mi się to podoba. Po zakończonej kuracji chcę mieć ślad wielkości szczepionki, a nie blizny pooperacyjnej.

155 dzień – 23 sierpnia   Eksperyment p. Grzegorza: (dla tej ranki jest to 125 dzień). Ranka  przesunęła się 2 cm w dół w porównaniu z miejscem pierwotnego założenia czosnku. Od góry widoczne było zaczerwienione miejsce „żywego” ciała, część oponki jeszcze nie pokrytej naskórkiem. Przy zmianie opatrunku Grzegorz przycisnął nową cieciorkę do tego właśnie miejsca. Rozszerzył w opatrunku wycięty otwór, tak, by powierzchnia liścia kapusty obejmowała rankę, która pozostała teraz pusta. Tak jak na początku stosowania metody – nasionko zostało przyciśnięte opatrunkiem do miejsca podrażnionego na skórze, gdzie nie było naskórka. Cel eksperymentu: podniesienie ranki w miejsce pierwotne i uniknięcie rozciągniętej blizny w przyszłości.

156 dzień – 24 sierpnia  G: zjawisko dające wiele do myślenia. Nasionko zagłębiło się z łatwością w nowe miejsce. Dawna ranka jakby wypchęła się od środka, nie ma żadnego wgłębienia, brak wysięków z tego miejsca. Powierzchnia skóry jest zaczerwieniona i błyszcząca, jak poprzednio miejsce ponad ranką, w którym teraz nasionko wymościło sobie nową dziurkę. Snujemy rozważania na temat cudu działania powięzi w ludzkim ciele.

170 dzień –  7 września  Wykonałam podobny ekseryment na swojej nodze. Wgłębienie przeniosło się w ciągu jednej doby i jest równie głębokie jak poprzednie. Ciało zachowuje się tak, jakby dostalo nowy impuls. Wysięki stały się obfite i ropne, z nieprzyjemnym zapachem. Organizm oczyszcza się w przyspieszonym tempie. Dzięki eksperymentowi metoda nie zdaje się już taka nudna. Wysięki obfite, pojawiająca się bolesność, zupełnie jak na początku stosowania. Czuję się dobrze, moje zbyt niskie ciśnienie wyregulowało się, potrzebuję coraz mniej snu, co się bardzo przydaje, bo moje życie nabrało dynamizmu i czas stał się na wagę złota. Wypełnia mnie radość życia, a do głowy przychodzą świetne pomysły. Ustąpił ból stawów, przestały strzelać kolana przy schodzeniu ze schodów

Przy kończeniu kuracji trzeba zwrócić uwagę na utrzymywanie opatrunków przez kilka dni, ja robiłam opatrunki z kapusty jeszcze przez dwa dni. Widziałam jak ranka po prostu wypchnęła się – potwierdzając nasze wcześniejsze obserwacje – odkrycie Grzegorza, że nie jest to żadna ranka, a jesdynie wgłębienie/wgniecenie w skórze, z której zdjęto zewnętrzną warstwę naskórka poprzez „sparzenie” sokiem czosnkowym. Pozostał mało estetyczny ślad częściowo ciemniejszy, a częściowo jaśniejszy niż otaczająca go skóra. Mamy nadzieję, że ślad zblednie i będzie taki jak na ramieniu po szczepionce.  

Dziękuję Państwu za wszelkie informacje i telefony do mnie. Dziękuję Grzegorzowi za inspirację mojego wyjazdu na spotkanie z tak niezwykłą osobą jaką jest Dr Ashkar, oraz za organizację spotkań/szkoleń metody NIA w jego podwarszawskich ośrodkach. Przede wszystkim jednak dziękuję za towarzyszenie mi w czasie cieciorkowania, testowanie metody na sobie i twórcze eksperymenty na sobie samym. Dziękuję Grzegorzu 🙂 

 Przypominam, by zwiększyć skuteczność metody trzeba zadbać o ruch limfy: pić dużo wody, gimnastykować się i masować kończyny – zgodnie z zasadami masażu limfatycznego.

Życzymy dużo zdrowia

Katarzyna i Grzegorz

 

6.A. Niezbędnik cieciorkowicza

NIEZBĘDNIK CIECIORKOWICZA

Przy codziennym stosowaniu metody NIA dobrze mieć przy sobie opakowanie o zawartości:
– nasiona ciecierzycy (kupić można w markecie lub z sklepie ze zdrową żywnością),
– plaster do opatrunków (papierowy wąski), bądź taśma klejąca (szkolna/biurowa),
– chusteczki higieniczne (białe, bezzapachowe)
– nożyczki (wystarczą małe do papieru),
– spirytus (jak najmniejsze opakowanie),
– płatki do demakijażu (kilka sztuk),
– bandaż elastyczny szerokości 8-10 cm z zapinką,
– kawałki liścia kapusty ok. 6×9 cm (bez najgrubszej części nerwu głównego liścia),
– krem (np. ochronny dla dzieci Bambino),
– tabletki przeciwbólowe (jak są pod ręką okazują się niepotrzebne).

Witaj, świecie!

Witam na stronce poświęconej pracy z ciałem, umysłem i emocjami.
Znajdziesz tu zapis doświadczeń, fantazji i przemyśleń zmierzających do odnalezienia własnej, twórczej indywidualności i harmonizowania jej z realiami życia, a czasami na odwrót …
Inspiruję do własnych przemyśleń, by codzienność stała się świadoma, harmonijna i piękna, pełna zdrowia, życzliwości i obfitości.
Zamieszczam propozycje masaży, zabiegów, ćwiczeń i metod przetestowanych przeze mnie i moich przyjaciół.
Bo życie może stać się pasjonującym eksperymentem.

Katarzyna

Propozycje masaży i zabiegów: INFORMACJE – Masaże/zabiegi
Felietony, refleksje, olśnienia: ARTYKUŁY – Autor
Przepisy na leki z apteki natury: INFORMACJE – Mikstury
Certyfikacyjny kurs metody NIA – Pokonaj raka raz na zawsze

Metoda NIA dr Georga Ashkara jest propozycją naturalnego sposobu na uniknięcie śmierci z powodu raka, AIDS oraz np. na pozbycie się artretyzmu, astmy czy reumatoidalnego zapalenia stawów.

Pokuta Tybetańska

Czyli “głodówka” oczyszczająca

– składniki: 3 marchewki, 2 pietruszki, 3 cebule, por, seler, oddzielnie 1 kg ziemniaków, estragon i tymianek do smaku, zero soli (!!!)

– sposób wykonania: umyte, obrane warzywa gotować z ziołami w 1,5l wody, pod przykryciem, do miękkości; oddzielnie gotować ziemniaki w 1l wody na małym ogniu . Wywary połączyć.

– stosowanie: wywar przygotowujemy każdego dnia na nowo (ew. wieczorem na następny dzień). Pijemy tylko to (można podgrzewać, byle nie w mikrofali) i wodę bez ograniczeń. Stosować 3-5 dni na wiosnę lub na jesieni, w żadnym wypadku zimą, najlepiej pod okiem lekarza

– zalecenia własne: to prawdziwa pokuta. Ciężko przetrwać pierwszy dzień, a drugiego marzymy o głodówce zupełnej , tzn. na samej wodzie. Polecam, by wytrwać chociaż trzy dni, pomimo mogącego pojawić się bólu głowy (dokuczliwość zależy od stopnia wewnętrznego zatrucia). Wspaniale oczyszcza organizm na wielu płaszczyznach, wzmacnia wolę i kształtuje talię. Dodatkową pokutę stanowi odmówienie sobie zjedzenia tych warzyw. Wychodzimy z pokuty tyle samo dni, ile stosowaliśmy ją – jedząc same gotowane warzywa i pijąc soki owocowo-warzywne. Sprawdź ile smaków ma jedzenie po pokucie z drastycznie zredukowaną ilością soli.
Czosnek, ciecierzyca i kapusta – “Pokonać raka raz na zawsze”

– składniki: 2 ząbki czosnku polskiego, nasionka ciecierzycy, kawałki liścia kapusty

– sposób wykonania: po odpowiednim wybraniu miejsca założyć w pierścień uszczelkowy wyciśnięty wyciskaczem czosnek, przykryć kawałkiem folii, by nie wysuszył się, zabandażować. Po kilku godzinach tworzy się bąbel, z którego zdejmujemy skórkę i do tego miejsca przyciskamy nasionko ciecierzycy odpowiednim opatrunkiem, tzw kanapką. Zabandażować ściśle.

– stosowanie: w ciągu dwóch-trzech pierwszych dni zmieniać opatrunek raz na dobę, później dwa do trzech razy na dobę.

– zalecenia własne: zawarte w dziale – Artykuły – Dr Ashkar metoda NIA

Konchowanie uszu

Konchowanie jest odmianą woskowania uszu. Polega ono na umieszczeniu w uchu zapalonej konchy – stożkowej rurki wykonanej ze zwiniętych bawełnianych płatów nasączonych woskiem pszczelim. To bardzo stary wynalazek amerykańskich Indian z plemienia Hopi. Mechanizm konchowania opiera się na tzw. efekcie kominowym.

Podczas spalania świecy czy konchy w kanale uch wytwarza się podciśnienie. Ciepło powstające podczas spalania wosku pobudza punkty akupresurowe na małżowinie odpowiadające poszczególnym narządom wewnętrznym. Zabieg poprzedzony jest masażem małżowiny, co dodatkowo pobudza te punkty.

Konchowanie usuwa wszelkie zanieczyszczenia z ucha i wspomaga leczenie większości schorzeń laryngologicznych, infekcji górnych dróg oddechowych, chronicznego zapalenia zatok, krtani, nieżytu nosa, kataru siennego, astmy oskrzelowej. Przynosi ulgę przy uporczywych migrenach, uderzeniach gorąca towarzyszących menopauzie oraz pomaga przy zbytniej nerwowości i nadpobudliwości.

Woskowanie można wykonywać świecami (zalecane dla dzieci i osób bardzo osłabionych) lub konchami. Konchowanie ma mocniejsze działanie i trwa dłużej. Łączone jest zazwyczaj z zabiegiem energetycznego oczyszczania ciał subtelnych człowieka.

Zalecana ilość zabiegów w cyklu: 5-7 konchowań dwa razy w tygodniu, bądź raz na tydzień.