Hipnoza

Hipnoza

Zawsze uważałam hipnozę za źródło moich obciążeń. Mistrzyni w autohipnozie stworzyłam sobie świat na pograniczu baśni, gdzie ludzie jawią się jak mityczne stwory czy przedstawiciele ludów wymarłych, zapomnianych. Odnalazłam w rzeczywistości ślady dawnych światów, które doskonale odczytują artyści zapędzający się w baśniowy świat Fantazy. Wiedźmini, smoki, Sarumani i drzewce czy takie zjawiska jak Tom Bombadil. Nie tylko dla mnie obcy i niezrozumiały wydawał się realny świat. Nie ja jedna nie dawałam zgody na świat taki jakim jest. Autohipnoza pozwalała przetrwać. Żyję w świecie, w którym baśnie dominują nad realem. Jakkolwiek naukowo próbowałabym to tłumaczyć, nie jest to powodem do chwały, bo wprowadza rozdźwięk między światem wewnętrznym, a rzeczywistością i kieruje wprost w obłęd.

Wpisany jednak w naszą strukturę pęd do uczenia się, rozwoju, postawił na mojej drodze to wyzwanie. „Przypadek” to kolejne zjawisko, obok paradoksu, fascynujące mnie w życiu.

Wiara w realność baśniowości rozbudza intuicję i wrażliwość. W baśniach bohaterzy składają ofiary, podejmują szlachetne poświęcenie, by dojść do mocy, wiedzy i chwały na poziomie przekraczającym ich wyobrażenia. Każde więc wielkie dzieło, pragnienie, okupione musiało być ofiarą. Wymyślałam nowenny, posty, głodówki, ofiarowania. W przeróżny sposób umartwiałam swoje ciało, serce i umysł. Wytwarzany potencjał energetyczny powodował dalszy rozdźwięk ze światem realnym. Pogłębiała się moja wiedza wynikająca z tych doświadczeń i utwierdzałam siebie w przekonaniu, że nawet miłość nie działa tak jak ofiara. Drogi opatrzności bywają jednak zaskakujące. Pracując z przyjaciółmi nad mało znaną metodą terapeutyczną kilkakrotnie sięgnęliśmy po ćwiczenie ugruntowujące pozytywne zmiany energetyczne w ciele, osadzając je mocno w rzeczywistości. Rzeczywistość była tematem ukierunkowującym rozbudzone procesy zmian. Rzeczywistość stojąca w opozycji do obłędu.

Nie trzeba było czekać długo na efekty tych ćwiczeń. Najlepszym sposobem na problem, który nas ogranicza, przeraża, jest stanięcie z nim oko w oko. Podjęłam kurs hipnoterapii zawodowej prowadzony przez Grzegorza Halkiewa. Wyostrzył moje zmysły, wzmógł uważność. Paradoksy bywają skuteczne częściej niż nam się to wydaje. Posłużyć się jednym obciążeniem ,by uwolnić się od wielu. Z jakiś powodów metoda ta miała czekać na mnie do tej chwili, by praca nią przyniosła niezwykłe efekty. Gdy wyjawiłam z jakim problemem chcę pracować w czasie ćwiczeń- zostałam odrzucona. „To zbyt trudne” – usłyszałam. Łatwiejsze było uwalnianie się od nałogu. Czyżby rzeczywiście hipnoza miała się na mnie nie sprawdzać? Łatwiejszy temat? Marzenia? Nie mam marzeń, ale gdyby tak udało się uwolnić od mechanizmu osiągania czegoś przez składanie ofiar, gdyby tak być bogatszym o przekonanie, że mogę otrzymywać dary z powodu samej łaskawości świata, łaskawości Boga, gdyby wymyśleć inny rodzaj „okupu”. Świat baśni wplatany do realnego świata?

A jednak! Wyzwanie podjęła kobieta. Kobiety to cudowne istoty, umieją rozpalać zdobywców, odkrywcom dodają zapału, inspirują do zmian. A Karolina jest wyjątkowo kobieca: piękna, obdarzona dziecięcą intuicją. Poprowadziła mnie w indukcji na pustynię, której piasek miał kolor miedzi. Przede mną zapłonął słup ognia, a ja zastanawiałam się czy weń wejść. Karolina jednak była tego pewna. Płomień przetrawił moje ciało i zwalił mnie z nóg nie czyniąc krzywdy. Poczułam pieszczotę wiatru na twarzy i czułam się dziwnie – byłam szczęśliwa.

Od tej chwili podejmowane przeze mnie ofiary przestały działać. Stanęłam przed koniecznością wyruszenia w drogę, jak Jazon w poszukiwaniu złotego runa. Gdy dawne metody przestały działać- szukam nowej drogi, siły doskonalszej od ofiary. Może to tak jest, że konieczne jest przepracowanie tematu ofiary. Przekonanie, że w moim świecie miłość nie działa- działa tylko ofiara, przestaje funkcjonować.

Rzeczywistość, która nie wymaga ofiar. Jak pozwolenie na swobodny przepływ, wzajemne radosne obdarowywanie się. Teraz widzę jak ofiara zawiera w sobie wymuszenie, zmiany „na siłę” naturalnego rytmu, walkę, próbę sił. Ja rezygnuję z walki, wybieram swobodny przepływ wszelkich obfitości.

Obciążenie, które staje się uwolnieniem. Zjawisko znane w terapiach, nie tylko psychologicznych- to, co nas przeraża, jest dla nas najtrudniejsze, staje się drogą do zrozumienia siebie i rozwoju. Dziękuję Grzegorzu za profesjonalne wprowadzenie w świat możliwości technik hipnotycznych. Indukcje hipnotyczne włączyłam na stałe do swoich- „przepuszczonych przez siebie” technik pracy.

Wieści:

pierwszy cech zrzeszający hipnotyzerów – Cech Naturopatów i Hipnotyzerów

16 marca 2010 r.