Powięź w koncepcjach nauki

            Pojęcie powięzi od dawna funkcjonuje w terminologii medycznej. Zajmując się biomasażem nie sposób pominąć zasady wpływania na powięź ciała. Dzięki tej wiedzy możliwe jest kształtowanie nowej formy, albo inaczej powrót do naturalnej – harmonijnej sylwetki. Powięziowość jest jednak zjawiskiem dużo szerszym. Niewidzialne pole wypełnia, łączy i przenika cały nasz wszechświat. Wszystko istnieje wewnątrz wielkiej „siatki” łączącej nas ze sobą nawzajem, z naszym światem i z uniwersalną wyższą siłą. Wszystko jest ze sobą połączone, a jeśli tak jest to – cokolwiek robimy w jednej sferze naszego życia, musi mieć efekt i wpływ na inne jego sfery.

            Daje to niezwykłe możliwości, ale przede wszystkim świadomość odpowiedzialności za własne działania, słowa i myśli w stosunku do osób, którym chcemy pomagać jako, naturopaci, hipnotyzerzy, bioenergoterapeuci czy biomasażyści. 

Ciekawą koncepcję człowieka w świecie, łączącą się z ideą powięziowości ciała, relacji i zdarzeń, przedstawił Gregg Braden w opracowaniu „Boska matryca. Łącząc naukę, cuda i wiarę”. Tajemnica Boskiej Matrycy to świadomość naszego zjednoczenia poprzez pole energii, które wszystko łączy. Pomysł postrzegania życia jako uniwersalnie połączonego hologramu przywoływany był już w starożytności. Najdawniejsze tradycje duchowe przypominają nam, że w każdym momencie każdego dnia dokonujemy wyborów afirmujących lub negujących nasze życie. W każdej sekundzie wybieramy odżywianie się w sposób wspierający lub niszczący nasze  życie, wykonywanie głębokich, natleniających krew oddechów lub płytkich, negujących życie; a także myślenie o innych ludziach w sposób wspierający ich albo osłabiający.

            Każdy z tych, wydawałoby się, niewiele znaczących wyborów ma konsekwencje dzięki holograficznej świadomości. By wyjaśnić ten fenomen, przez wiele wieków zastrzeżony jedynie  dla Wtajemniczonych, trzeba skupić uwagę na przestrzeni, która jest nośnikiem holograficznych impulsów, przestrzeni, która jest „pomiędzy”.

            Od czasów starożytnych Greków, ci, którzy wierzyli w uniwersalne pole energii wiążące wszystko, odnosili się do niego po prostu jako do eteru. W greckiej mitologii eter uważany był za esencję samej przestrzeni i określany jako „powietrze, którym oddychają bogowie”. Pitagoras i Arystoteles określali go jako piąty element kreacji – najbardziej tajemniczy żywioł wśród elementów: ognia, wody, powietrza i ziemi. Ojciec współczesnej nauki – Izzak Newton – określał eterem niewidzialną substancję, dzięki której może istnieć wszechświat, która odpowiada zarówno za grawitację, jak i za odczucia ciała, jakby była żywym duchem.

            Dopiero jednak teoria elektromagnetyzmu Jamesa Clerka Maxwell’a w naukowy sposób opisała eter, który łączy wszystko, jako „materialną substancję subtelniejszego rodzaju niż ciała widzialne , przypuszczalnie istniejącą w tych obszarach przestrzeni, które pozornie są puste”. Naukowcy początku XX wieku myśleli o eterze jak o rzeczywistej substancji będącej czymś pomiędzy materią fizyczną, a czystą energią, w której mogą poruszać się fale świetlne czy dźwiękowe. Laureat Nagrody Nobla, twórca tzw. równań Lorentza – Henrik Lorentz w 1906 roku stwierdził: „Mogę jedynie uważać iż eter, który jest siedliskiem pola elektromagnetycznego z jego energią i wibracjami, jest obdarzony pewnym stopniem substancjalności, jakkolwiek odmienny może być od zwykłej materii”. Korzystający z równań Lorenza Einstein również wierzył, że odkryte zostanie to, co wypełnia pustkę. Mówił, że „Przestrzeń bez eteru jest nie do pomyślenia. /w takiej przestrzeni nie tylko nie byłoby rozprzestrzeniania się światła, ale również możliwości istnienia norm czasu i przestrzeni”. Jednak zastrzegał, że eter nie powinien być uważany za energię w zwykłym tego słowa znaczeniu, że w wyniku swojej tajemniczej natury może on zachowywać zgodność z teoriami Einsteina.

            Naukowcy wciąż analizowali strukturę tej niezwykłej esencji pustej przestrzeni, pomimo nieudanych eksperymentów, które miały potwierdzić istnienie eteru. Najsłynniejszy został przeprowadzony  w 1887 roku przez Alberta Michelsona i Edwarda Morleya. Założenie było jasne – jeśli eter istnieje, to musi istnieć energia będąca wszędzie, spokojna i nieruchoma. Jeśli tak jest, to przejście planety Ziemia przez to pole musi wywołać jego ruch, który właśnie próbowano zmierzyć.  Zamierzali więc udowodnić istnienie tzw. „wiatru eterowego”. Podobnie jak prawdziwy wiatr wpływa na przelot samolotu w zależności czy leci on „z wiatrem” czy „pod wiatr”, tak prąd eteru musiałby wpłynąć na promień światła wypuszczony w dwóch różnych kierunkach jednocześnie. Przygotowania do eksperymentu wstrząsnęły światem naukowym, jednak sam eksperyment nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Wniosek był prosty – eter nie istnieje. Nie dawało to jednak spokoju naukowcom przez następne 100 lat, aż w 1986 roku dziennik „Nature” opublikował wyniki eksperymentów wykonanych przy pomocy bardziej czułego sprzętu. Wnioski były jednoznaczne: istnienie pola o cechach eteru zostało potwierdzone, zachowywało się ono tak, jak sugerowały przypuszczenia sprzed stu lat.

            Fizyka poszła dalej, czemu sprzyjało odkrycie maleńkiego świata atomów.  Rozdzieliła się na dwa nurty: newtonowską – doskonale opisującą nasz codzienny świat („Zasady filozofii naturalnej” – Izzak Newton) oraz kwantową – zajmującą się wyjątkami, które zdarzają się w naszym codziennym świecie (Quantum – nieciągła ilość energii elektromagnetycznej). Fizycy kwantowi wierzą, że nasz świat działa w taki sam sposób jak wyświetlany jest film w kinie – klatka po klatce, tworząc złudzenie ciągłości obrazu. To, co obserwujemy patrząc na nasz fizyczny świat jest w swojej naturze ciągiem pojedynczych zdarzeń dziejących się bardzo szybko i blisko siebie.  Kwantowa teoria świata to niewiarygodnie rewolucyjna droga myśli. Od Newtona, gdzie przestrzeń i czas są absolutne, poprzez Maxwella i Faradaya, którzy widzieli świat jako pola energii wzajemnie na siebie oddziaływujące, do Maxa Plancka i jego teorii rozbłysków energii zwanych kwantami. Materia na poziomie kwantowym istnieje raczej jako prawdopodobieństwa i tendencje, a rzeczywistość nie jest ani tak realna, ani tak trwała jak by się wydawało.

            Gdy do tych teorii dodamy jeszcze fizykę względności Einsteina – gdzie czas i przestrzeń istnieją połączone jako czwarty wymiar, przy względności przejawiania się czasu, oraz fizykę teorii superstrun – opisującą świat jako maleńkie, drgające struny energii, odnajdziemy naukowe wytłumaczenie fenomenu powięziowego charakteru naszego świata. Wykorzystanie wiedzy o zasadach działania powięzi daje zaskakujące możliwości nie tylko w technikach pracy z ciałem – biomasażu, ale również w technikach analizy relacji czy tak zwanych zdarzeń przypadkowych w naszym życiu. Przestanie nas dziwić sposób w jaki wspieramy naszych ukochanych wszędzie, gdziekolwiek się znajdą, bez potrzeby wychodzenia z domu, czy to, że posiadamy potencjał uzdrawiania, czy też to, że możliwe jest widzenie przez czas i przestrzeń bez otwierania oczu.

            Niemożliwe? Nie bardziej niż wynik kolejnego, szokującego świat naukowy eksperymentu fizyków. W roku 1997 pisma naukowe na całym świecie opublikowały wyniki czegoś, co według opinii tradycyjnych fizyków nie powinno się zdarzyć.

Dla potrzeb eksperymentu cząsteczkę światła zwaną fotonem podzielono na dwie części, tworząc bliźnięta o identycznych właściwościach. Obie cząsteczki zostały wystrzelone w przeciwnych kierunkach. Specjalnie zaprojektowane komory światłowodowe na końcach rozdzielały się, zmuszając bliźniacze cząsteczki do wyboru jednej opcji. Obydwie części dokonywały za każdym razem takiego samego wyboru, jakby, pomimo rozdzielenia, nadal stanowiły jedność. Nawet gdy konwencjonalna wiedza stwierdza oddzielenie i brak kontaktu między bliźniętami, to i tak działają one tak, jakby ciągle były połączone. Fenomen takich zagadkowych eksperymentów Albert Einstein nazwał „nawiedzonym działaniem na odległość”. Dzisiejsi naukowcy uznają ich istnienie jedynie na poziomie kwantowym, nazywając „kwantowym dziwactwem”, naturopaci jednak znają pradawną zasadę: „co na górze to na dole”. Przekłada się to na język Boskiej Matrycy działającej na zasadzie powięziowości: „Co raz było złączone, jest na zawsze połączone, niezależnie od tego, czy jest fizycznie związane czy też nie”.

            Niewidzialne pole wypełnia, łączy i przenika cały nasz wszechświat. Wszystko istnieje wewnątrz wielkiej „siatki” łączącej nas ze sobą nawzajem, z naszym światem i z uniwersalną wyższą siłą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *