1.G. Paradoks

Lubię czasem specjalnie zaburzyć stylistykę swoich tekstów, specjalnie wprowadzić błąd. Zauważyłam, że bardziej niż normalnie skupia to uwagę czytającego. Można w myślach poprawiać taki błąd, albo zastanowić się dlaczego został popełniony i czy czasem nie stało się to celowo..

Wnioski wyciągnięte z obserwacji doprowadziły mnie do konieczności określenia zjawiska błędu, który w strukturze biegu zdarzeń ziemskich przyjmuje postać paradoksu.
Wniosek jaki wysnułam na tamtym etapie rozważań dotyczył przydatności tej wiedzy w życiu. Odkryłam, że każdy ciąg zdarzeń ma swój błąd, oznacza się swoistym paradoksem, albo chociaż jedynie go zawiera. Tworząc więc wizję przyszłych zdarzeń musimy wziąć pod uwagę to zjawisko. To tzw. żeglarska “poprawka na wiatr”.
Też lubię to stwierdzenie, dopuszcza ono do świadomości działanie nieprzewidzianego, jakkolwiek Tego nie nazwalibyśmy. Roboczo nazwijmy to paradoksem. Jeśli więc tworzę wizję zdarzenia, mogę sama wkomponować weń błąd. Jeśli ja tego nie zrobię, zrobi to za mnie ta siła. Jeśli jednak zgodzę się na jakiś element układanki, który powoduje, że realizacja mojego zamiaru nie jest do końca idealna. Może uda mi się uniknąć błędu, który zakwestionowałby sens zdarzenia, które chciałabym by zaistniało. A może to właśnie ten błąd “wdrukowany” w plan, pozwoli na wpisanie się go w historię. Wiedzę tę wykorzystywali co uważniejsi artyści. Że przypomnę choćby Mistrza Leonardo, którego płótna tak ostatnio są wnikliwie analizowane w celu odczytania zagadek, które zostały ukryte pod postacią błędów. Chcesz by Twoje dzieło przetrwało wieki – zawrzyj w nim błąd.

Dzisiaj przyszło olśnienie. Wcześniejsze rozważania na temat paradoksu jako siły powodującej zmianę toru zdarzeń, poszły dalej. W biegu historii, rozwoju ludzkości to jak koło zamachowe. Pozwala na rozwój. Błąd, jako poczucie niepełności, poczucie, że czegoś brakuje, że można coś ulepszyć, przymus, by coś odkrywać, zdobywać, udoskonalać. W tym sensie, paradoksalnie, błąd jest esencją energii na Ziemi. Pozwala na rozwój, zmusza do zmian. Ale, ale !!!
I tu przyszło paradoksalne olśnienie. Obudziłam się znów z wrażeniem, że jestem blisko, ale popełniam kolejny błąd. Zrozumiałam, że ta esencja jest elementem, który utrzymuje ciągłość życia, kolejność zdarzeń, jest przymusem, który powoduje, że świat musi dalej trwać, że tworzą się nowe plany wcieleń.
Jest więc jedynie narzędziem, którym mam się nauczyć posługiwać, użyć go i …
odłożyć na półkę.

Proces, któremu zostałam poddana dzięki “przypadkowemu” spotkaniu, wysiłkowi zrozumienia pomimo “mówienia innymi językami” i “zbiegom okoliczności” prowadził do olśnienia.

W istocie tworzenia jest paradoks. Zrozumienie tworzenia prowadzi do jego odrzucenia. Jednak trzeba przejść przez te wszystkie etapy, by dojść do świadomości, która “Jest”

Ponad błędem
Ponad paradoksem
Ponad tworzeniem
Ona po prostu Jest

2. Inaczej

20 marca 2010 r., 20:28 – dziwaczna godzina. Zazwyczaj podawane godziny odjazdu zaokrąglane są do 5 minut. Tyle lat jazdy busami i jeszcze nie startowałam o 20.28. Jestem taka zmęczona, że nieco przeraża mnie całonocna podróż. Jednocześnie czuję się tak, jakbym jechała na wspaniałą wyprawę, jakby miało wydarzyć się coś dla mnie wyjątkowego. Właściwie to pierwszy raz jadę na warsztaty, o których niewiele wiem. Nawet wyjeżdżając na koncert jestem zazwyczaj przygotowana, osłuchana z najnowszą produkcją artystyczną, a w przypadku warsztatów robię jeszcze szczegółowsze rozeznanie. Tutaj jadę niemal w ciemno. Może to zapowiedź tematu, który coraz natarczywiej domaga się uważności, niewielkich kosztów, a może polecenie osoby zaufanej, a może perspektywa samotnej podróży, w której mogę tyle rzeczy zrobić „inaczej”.

Z Wrocławia do Jeleniej Góry busem firmy „Krycha” i dalej mpk do Sosnówki Górnej za 2,28. Kto dzisiaj rozdrabnia na takie grosiki, minutki? Uwaga na szczegóły: 20:28, 2,28 dodaję w myślach: =12, 1+2=3 omne trinum perfectum, hmmm. Jak klamra spinająca początek z kresem podróży.

Noc w busie nie zapowiada się atrakcyjnie. Zwyczaj komórkowego zdawania relacji z każdego etapu podróży i prowadzenia pogawędek “intymnych” wkurza w tak ciasnej przestrzeni. Dobrze, że córcia nie pozbawiła mnie swojej mptrójki z muzyką inspirowaną Wiedźminem . Z takim podkładem oderwanie się od wszystkiego co znam stanie się tu i teraz. Przestrzeń za oknem roztańczyła się wyobrażeniami dawnych lasów pełnych roślin mocy, światełek jak odległe ogniska zapalane dla podróżnych, by trafili do celu, odpłynęłam w przestrzeń indukcji wyobrażenia świata, w którym niemożliwe staje się możliwym. Pozwoliłam, by myśli swobodnie wpływały i wypływały jeszcze spokojniej, nie zatrzymywałam ich, nie nakręcałam. Umysł otwiera się wtedy na inne wydarzenia, inne inspiracje i innych ludzi. Lubię ten stan umysłu, jestem uważna i ciekawska jak dziecko.

Dworzec nocnego Wrocławia ma jedno wspaniałe urządzenie- automat do kawy serwujący czekoladę z mlekiem. Strasznie mi zimno. Co ja sobie wyobrażałam? Że tutaj jest już wiosna upalna i kwitnąca? Chyba tęsknota za słońcem zaćmiła mój zdrowy rozsądek. Aksamitny żakiet i półbuciki na obcasie to nie był najlepszy pomysł. Teraz to widzę, że przecież wyruszyłam w góry!! Jak mogłam się tak wybrać. Przecież nawet w czerwcu na wypad w Tatry zabieram ocieplane trapery i rękawiczki. Gorąca czekolada utula moje pretensje do samej siebie. Tłumaczę sobie, że tym razem pozwalam, by wszystko było inaczej. Rozglądam się uważnie dokoła. O czym myślą ludzie oczekujący świtu wraz ze mną, milczący i zapatrzeni, a niewidzący? Przypominam sobie zachęty Gurdżijewa do wprowadzania zmian w przyzwyczajeniach, by przestać być maszyną człowieczą, kierowaną programami, by czuć tak jakby pierwszy raz, poruszać się jakby pierwszy raz stawiając stopy, patrzeć na znajomą twarz jak pierwszy raz. Wprowadzanie świadomych zmian np. w rytmie chodzenia, sposobie trzymania widelca, w reakcji emocjonalnej na powtarzające się sytuacje, … wszystkie te zabiegi pomagają skupić uwagę, przyjrzeć się czynnościom, myślom i emocjom, które „dzieją się” niejako bez naszej świadomej zgody- ot tak – z przyzwyczajenia, bo każdy tak robi, bo tak wypada, bo tak mnie uczyli, bo … A teraz może by tak – inaczej, tak jak świadomie zdecyduję, wybiorę, i będzie to mój wybór, i moja możliwość zmiany, gdy tylko taka będzie moja wola, ech

Jelenia Góra wita mnie ostrym słońcem, tak, tego mi było trzeba. Wyciągam aparat, już lubię tu być. Autobus odjeżdża spod teatru Norwida, przystanek jest wprost na środku bocznej uliczki, nikogo to nie dziwi poza mną, mam uśmiech od ucha do ucha, na wyświetlaczu w autobusie wypisują moje imię

Kręta górska droga wspina się powolną, malowniczą mozolnością. Na jej środku rozlewa się jeziorko, a droga okala je z obydwu stron, jak szlak Morskie Oko. Domy przybierają fantazyjne kształty i baśniowe nazwy jak ”Pyszałek”, “Leniuszek”, nawet przystanek nosi nazwę “Krasnoludki”. Słońce jeszcze niewypiętrzone, a już ostro promieniście razi w oczy. Na to akurat jestem przygotowana- okulary zabrałam

Śnieżna Kopa w Sosnówce k/Karpacza. Pięknie

Przed pensjonatem huśtawka, jak u mojego dziadka, zrobił ją sam, dla mnie. Cicho i spokojnie, szemrze w lesie strumyczek i pachnie starodrzewem. Nie odmówię sobie. Słyszę jak sznur ociera się o belkę zamocowaną w konarach sosny, u dziadka to był dąb, czuję jak szorstkość sznura drażni dłonie, raj.

Pan Andrzej pokazuje mi pokoik i znika. Mały balkonik z widokiem na Karkonosze, a konkretnie na Szrenicę i Zamek Chojnik. Powinnam się przespać zanim pozostali zaczną się zjeżdżać, ponadplanowe śniadanie i zachęta do spaceru. Pani Krystynka maluje tutejsze pejzaże, opowiada mi o wykupywaniu starych willi w okolicach, które przez zachłanność kolejnych właścicieli popadają w ruinę. Takie opuszczone obiekty to gratka dla malarzy. Wyobraziłam sobie plener malarski tutaj. Jak niegdyś malowniczość Bożechowa pod Lublinem skłoniła mnie do zorganizowania tam pleneru. Szkoda czasu na sen- wyruszam na łowy fotograficzne. Okolica okazuje się idealna nie tylko dla zestresowanych/zapracowanych czy dla artystów.  Mijają mnie co chwila jaskrawo ubrani “w obcisłe” (jak śpiewał Lech Janerka) rowerzyści, chyba trafiłam na obóz kolarski. Strasznie są szybcy i chyba specjalnie przyspieszają uciekając mi z kadru- taka zabawa- kto szybszy, a mój aparat ma na dodatek opóźnioną migawkę, to ci heca.

Idę grzecznie, jak przystało na ceprówkę na obcasikach, wzdłuż asfaltowej drogi. Inaczej! Skręcam więc w las, chciałabym iść jak Indianin- bezszelestnie. I aż śmiać mi się chce w głos na tę myśl, gdy czuję swoje butki na nogach. Drobinki igliwia wsuwają się w buty. Idę bez ścieżki, ale wyczuwam jakiś trakt wyznaczony przez zwierzęta.

Ślady saren, szyszki obgryzione przez wiewiórki, jakieś pozostałości po zwierzęcej uczcie. Czuję się jak tropiciel. Ciekawe jakie zwierze wyjdzie mi pierwsze na spotkanie? No i jest. Wyszło. Oto to dzikie zwierze Piesek sąsiadów pana Andrzeja.

Mówią, że kto drogi skraca, do domu nie wraca, a ja wyszłam idealnie na pensjonat „Śnieżna Kopa”, ha!

No to w nagrodę pohuśtam się na huśtawce

Już wiem, że niedaleko jest święte źródełko spełniające życzenia (jeśli z wodą w ustach obiegnie się kapliczkę 7 razy dookoła nie roniąc ani kropelki), miejsce mocy- czakram energetyczny (granitowa skała do wdrapania się i wyciągania rąk w górę dla wchłonięcia energii bijącej z dołu), chałupy budowane specjalnie dla potrzeb filmu „Wiedźmin” (i dla tych potrzeb palone).

Same cudowności paradoksalne

Huśtam się na desce i … Jestem. Szczęśliwa

4.G. Prawo oktaw

  • Obudziłam się bardzo wcześnie z myślą, że w końcu napiszę ten tekst o Prawie siedmiu Gurdżijewa. To doskonały moment na pisanie, wstaje słońce, cały świat jest cichy i rześki. Ciągle jednak robię nie to, co zamierzyłam. Pierwszy, czysty impuls rozmywa mi się w inne czynności, bo przecież trzeba się umyć, ubrać, wyjść z psem, a wszystko to teraz, zanim siądę do komputera. Spaceruję uśpioną jeszcze ulicą i widzę dokładnie jaki mechanizm zadziałał, co mi się zdarza. Podejmując plan podlegam jakimś zafiksowaniom, coś ciągle wymusza w nim zmiany, które jedynie oddalają mnie od realizacji.Musiały upłynąć dwa tygodnie, bym w końcu wyciągnęła wnioski z czegoś, czego mechanizm doskonale znam w teorii. Przeżywam deja vu. Znów obudziłam się niemożliwie wcześnie. Ostatnie spotkanie z przyjaciółmi pokazało konieczność spisania prawa oktaw (do spokojnego przemyślenia), więc mam cel tego poranka. Uruchamiam komputer, a ten wiesza się na moim profilu. Pierwszy „interwał”. Spokojnie uruchamiam go ponownie, mam kilka minut na toaletę i ubranie się. Tym razem nie odpuszczę.Prawo oktaw wyjaśnia dlaczego wszystko „się zdarza” i to zazwyczaj odwrotnie niż chcieliśmy, pokazuje dlaczego w naszych działaniach nie ma linii prostych. Dlaczego zaczynając jedną rzecz, w rzeczywistości ciągle robimy coś zupełnie innego, często wręcz sprzecznego z tym pierwszym pomysłem, a my myślimy, że robimy tę samą rzecz, od której zaczęliśmy. Działanie staje się nudne i męczące, w uczucia wkrada się obojętność, irytacja czy wrogość, praca rozpoczęta z zapałem staje się przymusową i bezużyteczną. Tak się dzieje we wszystkich sferach ludzkiej działalności.

    Prawo oktaw tłumaczy wiele niezrozumiałych zjawisk w naszym życiu, w życiu społeczeństw, rozwoju religii, ideologii.

    Fizyka i inne nauki dowodzą, że świat składa się z wibracji. Pradawne poznanie, którego niektóre tajniki odkrywa Gurdżijew poprzez publikację swojego ucznia Uspieńskiego „Fragmenty nieznanego nauczania”, mówi o zasadzie braku ciągłości wibracji. Wibracje nie rozwijają się równomiernie, ale z określonymi przyspieszeniami i opóźnieniami. Badając wzrost wibracji do jej podwojenia, fizyka wyróżniła siedem faz w tym wzroście, różniących się od siebie pomimo jednostajnego charakteru impulsu pierwotnego. Podwojenie wibracji to OKTAWA podzielona na siedem nierównych części. Wie to każdy, kto zajmował się muzyką. Prawo to znalazło bowiem wiele zastosowań praktycznych, a jednym z nich jest gama muzyczna, której wyjaśnienia pochodzenia próżno byłoby szukać w historii pisanej. Ot- wzór kosmicznego prawa zastosowany w muzyce

    Tym samym prawom, co wibracje dźwiękowe podlegają też wibracje świetlne, cieplne, chemiczne, magnetyczne i inne. Gdy częstotliwość drgań wzrasta mówimy o oktawie rosnącej. 1′000 wibracji na sekundę to nuta Do, 2′000 wibracji to znów nuta Do, ale o oktawę wyżej. W tej przestrzeni częstotliwość wzrasta nierównomiernie, na co wskazują stopnie, różnice w nutach, interwały 9/8, 10/9, 16/15. Kto uczył się nut, wie o czym mówię. Popularnie przyjęło się nazywać interwałami dwie najkrótsze odległości pomiędzy poziomem wibracji: Mi-Fa oraz Si-Do.

    Do –9/8- Re –10/9- Mi –16/15- Fa – 9/8 – Sol –10/9- La –9/8- Si –16/15- Do

    Interwały są przyczyną opóźnień w rozwoju wibracji. Co się wtedy dzieje? Oktawa zmienia swój kierunek, następują „odchylenia”, aż linia oktaw może w końcu zatoczyć koło.

    Do Re Mi

    ——————-Fa

    —————–————— Sol

    ————————————— La

    ———————————————– Si

    .

    .

    ————————————————- Do

    To wyjaśnienie dlaczego w przyrodzie nie ma linii prostych i to niezależnie czy rozpatrujemy bieg światła, czy zdarzeń. Prawo oktaw wyjaśnia wiele niezrozumiałych zjawisk, zasada odchylenia sił sprawia, że nic nie pozostaje na tym samym miejscu, wszystko się porusza, dokądś zmierza. W rozwoju, zarówno we wzroście , jak i w opadaniu, cały czas zachodzą fluktuacje.

    Jak wahadło- wszystko faluje: nastroje, myśli, uczucia, energia i determinacja. Jedynie w oktawach kosmicznego porządku wibracje rozwijają się w nieprzerwany i uporządkowany sposób, biegnąc w tym samym kierunku, co na początku. Zdarza się to i w życiu, przyrodzie, ludzkim działaniu. Opiera się jednak na tym, co wydaje się być „PRZYPADKIEM”. Przypadek czyli dodatkowy wstrząs, który wypełni interwały, odpowiedni w sile i charakterze, może spowodować, że osiągniemy cel taki, jaki sobie zamierzyliśmy. Trzymając się dalej języka fizyki, zdarza się to wówczas, gdy rozwój naszej oktawy zbiega się lub krzyżuje z inną oktawą. „Dodatkowe wstrząsy” mogą zdarzyć się „przypadkowo”, pozwalają siłom na dotarcie do wytyczonego celu. Liczenie na przypadek jest jednak niepewnym sposobem realizacji swoich planów. Kontrola nad zdarzeniami i rzeczami zaczyna się jednak od kontroli nad nami samymi.

    Przypatrzmy się jak działa prawo oktaw w codziennym życiu. Rozpoczynamy jakieś działanie, niech to będzie mój zamiar sprzed dwóch tygodni napisania tego tekstu. Wstaję rano pełna zapału, w głowie same układają mi się myśli w słowa, słowa w zdania. Zamysł zaczynam realizować łatwo. Wstałam, ubrałam się szybko, bo celem był czas na pisanie, wszystko mi sprzyjało, mówią o „szczęściu nowicjusza”, jeszcze tylko wyjdę z psem na spacer (pierwszy interwał), wracam i siadam do pisania, idzie mi nieźle, ale już spieszę się, odczuwam presję czasu, nie jest to ten pierwszy spontaniczny entuzjazm. I rzeczywiście, dom się budzi i domaga mojej aktywności w zupełnie innym kierunku (drugi interwał). Nie jestem w stanie pisać dalej i poddaję się odchodząc od komputera. Jak wygląda realizacja mojego celu? Po pierwszym interwale pojawiło się niezadowolenie z siebie i uczucie presji, powinności zamiast pierwotnego uczucia radości i łatwości zadania. Po drugim interwale realizacja mojego celu odsunęła się na bardzo długi czas, pozostało uczucie niepełności, niedokończenia i zobowiązania do wywiązania się, czyli przymusu. Nie wspomnę już o tym, że napisałam tylko niewielką część tego co zamierzałam napisać.

    To obraz oktawy rosnącej. Na początku wszystko idzie dobrze przez dłuższy czas, jak w gamie muzycznej rosnącej. Pierwszy interwał jest słaby, łatwo go wypełnić dodatkową energię, (jeśli zna się prawo oktaw i zauważy się , że czas interwału właśnie nadszedł) jeśli zachowa się wystarczającą uważność. Potem znów spokojna realizacja, aż przychodzi drugi interwał, gdy jesteśmy już o krok od pełnego celu. I to jest silny interwał. Wypełnienie go brakującą energią wymaga już nie lata wysiłku (mięśni, emocji, czy intelektu albo „przypadku”). W tym momencie zazwyczaj rodzi się nowy cel, zmieniamy zajęcie, pracę, partnera, metodę rozwoju, … Cel, który też będzie podlegał prawu oktaw, i który też nie będzie osiągnięty w swojej pierwotnej wersji.

    Możliwość rozważań sięga dużo dalej. Można rozpatrywać zjawiska oktaw malejących, gdzie najsilniejszy interwał „zdarza się” zaraz na początku realizacji zadania. Po pokonaniu go dużo łatwiej dojść do celu. Powstaje jednak mnóstwo pytań związanych ze świadomością. Jak rozpoznać z jaką oktawą mamy do czynienia, jak wyczuć zbliżający się moment zagrożenia dla realizacji naszego celu, jak wzbudzić oktawę równoległą, która pomoże wypełnić interwały, jak …

    Wszystkie te pytania mają jeden podstawowy mianownik – świadomość. Czy inaczej mówiąc – uważność. I znów stajemy na początku drogi.

    Powtórzę więc za Gurdźijewem: „ Kontrola nad rzeczami zaczyna się od kontroli nad nami samymi”.

3.G. …czyli – jak przestać być maszyną

Dobry wieczór

Pracowaliśmy nieco metodą zaproponowaną przez Gurdżijewa, polegającą na uświadamianiu sobie dominujących w aktywności w danej chwili centrów: fizycznego, emocjonalnego czy umysłowego (ew. czwartego-intuicyjnego, ale to już zupełnie inna bajka). Pracowaliśmy nad świadomym wprowadzaniem zmian na poletkach poszczególnych centr(ów), by utrzymać uważność poznającą ich charakter, ale też siebie w całym procesie. Wiemy jak trudno utrzymać skupienie. Stąd eksperymenty, by zmieniać to, co stało się naszym przyzwyczajeniem, by nie działać jak człowiek-maszyna. Mazsyna zaprogramowana, bez świadomości swojego istnienia, bez czucia tego co doświadcza, nauczona jedynie jak reagować na poszczególne bodźce. Ileż programów w nas działa. Przejętych od rodziców, wyuczonych w szkole, zaobserwowanych i powtarzanych bezmyślnie. Czy to nie przypomina zaprogramowanej maszyny?

Detzler opracowując swoje “oktawy uczenia się” brał wzorce właśnie z systemu Gurdżijewa, według którego, podczas ewolucji duszy od ciemności do światła przechodzimy przez wiele oktaw uczenia się.

Gurdżijew mawiał: “Twój podstawowy błąd polega na tym, że myślisz, że zawsze masz świadomość. W rzeczywistości świadomość jest jakością, która ciągle ulega zmianie. Raz jest obecna, raz nie jest obecna. I istnieją też różne stopnie i różne poziomy świadomości. Trzeba rozróżnić też pomiędzy świadomością, a możliwością świadomości. My mamy tylko możliwość świadomości i rzadkie jej przebłyski. Zatem nie możemy zdefiniować czym jest świadomość.

Postawione pytanie: Co jest najważniejszą rzeczą, którą spostrzegamy obserwując siebie?

Odpowiadając na nie Gurdżijew stwierdził, że nikt nie spostrzega, że NIE PAMIĘTA SAMEGO SIEBIE.
“Nie czujecie siebie samych; nie jesteście świadomi siebie samych. … Jest tak, że TO obserwuje, TO mówi, To myśli. Wy nie czujecie, że JA obserwuję, JA zauważam JA widzę. By rzeczywiście móc obserwować samego siebie, trzeba najpierw
PAMIĘTAĆ SAMEGO SIEBIE. ”

Przy pamiętaniu o sobie w trakcie obserwacji jakiegoś zjawiska jednocześnie widzi się wyraźnie dwie rzeczy: siebie obserwującego zjawisko i obserwowane zjawisko. Taki podział uwagi umożliwia postrzeganie wyraźnie dwóch rzeczy jednocześnie. Tak naprawdę pamiętamy z przeszłości tylko te chwile, w których pamiętamy samych siebie. To jest klucz do wyjaśnienia słabości i niewystarczalności naszej pamięci. Jeśli nasza pamięć zachowuje tylko chwile “pamiętania siebie”, to jest oczywiste, dlaczego nasza pamięć jest taka słaba. Spróbuj postawić stopę na ziemi jakbyś robił pierwszy swój krok, popatrz na swojego ojca jakbyś go widziała pierwszy raz, obserwuj narastający gniew jakbyś go jeszcze nigdy nie czuł, napisz swoje imię lewą ręką i chłoń jak dziecko każde wrażenie jakbyś obserwował kogoś zupełnie nieznanego w swoim ciele, emocjach i umyśle. Pamiętaj- ja stawiam pierwszy świadomy krok, ja obserwuję, ja piszę i mam wrażenia.

Pamiętanie siebie uczy świadomości rzeczy wewnątrz nas, a to droga do kontroli tego co wewnątrz nas. Kontrola zjawisk na zewnątrz nas staje się możliwa dopiero wówczas, gdy nauczymy się kontroli nad nami samymi. Człowiek, który nie jest w stanie kontrolować samego siebie, czy też tego co się w nim dzieje, nie może niczego kontrolować. To istota rozwoju. Jeśli tylko idziesz “tam gdzie wieje wiatr”, lub “płyniesz z prądem” są chwile, gdy się rozwijasz, ale co pewien czas zmieniają się w chwile, gdy się cofasz, bo takie jest prawo oktaw coś wspina się, by za chwilę opaść. Człowiek-maszyna nic nie może uczynić- wokół niego i w nim wszystko się “zdarza” . Istnieje jednak możliwość sztucznych, to znaczy specjalnie tworzonych “wstrząsów dodatkowych” , które sprawią, że poprzez poznawanie człowiek może wyjść z roli biernego obserwatora tego, co się dzieje z nim i wokół niego…

Do zobaczenia

Ja jestem już bardzo śpiąca i obserwuję powstałą we mnie myśl, że mogę pisać bzdury, więc ja piszę na dzisiaj już tylko:

Dobranoc